Kiedy biegłam w Brzeszczach, duża część trasy wiodła wzdłuż
miejscowości z domami skumulowanymi
wzdłuż trasy. Momentami przed posesjami pojawiali się mieszkańcy, głównie aby
nieśmiało pokibicować lub podyskutować. Na którymś z rzędu kilometrze, kiedy
endorfiny rozkręcały maszynę mojego samozadowolenia, sąsiad mówi do sąsiada:
„To co, za rok też biegniemy?”, na co drugi odpowiada „Eee, tam! Wolę mieć
zdrowe kolana”. Puściłam mimo uszu. I pewnie bym o tym zapomniała, takich
dywagacji słyszałam już trochę.
Przypomniało mi kolano. Moje własne. Lewe. Póki co nie boli, ale zaznacza
i manifestuje swoją obecność w sposób dość ostentacyjny. Dziś po raz pierwszy
nie udał mi się long run, jeden z moich ulubionych treningów. Po 12 km co rusz
przechodziłam do marszu zastanawiając się „o co chodzi, przecież tydzień temu i
jeszcze wcześniej było tak dobrze”. No właśnie, było. Nie wiem czy to wina
kolana, niewyspania (ząbkowania ciąg dalszy), wczorajszego wina, czy sama nie
wiem czego, ale dzisiejszy trening do udanych nie należał. Bywa, pomyślałam. Zaraz potem poczułam
kolano. Teraz sama już nie wiem czy je czuję, czy po prostu cały czas o nim
myślę. Pewnie popadam w jakąś paranoję, może lubię się bać. Lista możliwych
kontuzji i ich konsekwencji delikatnie mówiąc mnie przeraża, tak po prostu i
nagle przestać biegać? Na chwilę obecną niewyobrażalne. Wolę zapobiegać niż
leczyć. Więc do dzieła. Wujek Google prawdę Ci powie. Nie będę pisać / kopiować o tym jakie typy kontuzji kolana się nam
biegaczom przydarzają, ani jak je leczyć – żaden ze mnie ekspert, stron jest
tyle, że informacji można uzyskać nadmiar. Mam nadzieję, że długo nie będę ich
jeszcze potrzebować, mam zamiar nauczyć się zapobiegać:
Po pierwsze. Właściwy dobór obuwia i sprzętu. W
zasadzie zadbałam o to i zbadałam stopy. Co prawda w dwóch różnych sklepach
uzyskałam dwa zupełnie różne werdykty (i bądź tu mądry człowieku!). Uwierzyłam specjalistom ze sklepu specjalistycznego,
a może powinnam poszukać trzeciego eksperta?
Po drugie. Właściwa rozgrzewka. Hmm, no tak… Przyznam się, bo co innego mam
zrobić… Najczęstszą moją rozgrzewką jest wolny bieg. Jak tylko mój mózg wróci
do swojej objętości po tym, jak zobaczyłam nadmierną ilość przykładów idealnej
rozgrzewki biegacza, to na pewno zacznę testować najlepszy zestaw ćwiczeń dla
mnie.
Po trzecie. Rozciąganie. Wróć po poprzedniego
punktu. Niby po każdym biegu się rozciągam. Jednak mam wrażenie że za łatwo i
szybko mi to przychodzi. Tego chyba nie nauczę się sama. Czyli mam kolejną
motywację, aby w sobotę zadebiutować na BBL w K-cach (całe 3km od domu, a
dotrzeć jakoś nie mogę).
Po czwarte. Trening ogólnorozwojowy. „Harmonijny
rozwój całego ciała jest niezbędny, jeśli chcesz uniknąć kontuzji”, pewnie ma też wpływa na rozwój i poprawę
wyników. Przecież wiem o tym. Jest tylko jedna kwestia. Kiedy? Nie mam
magicznego pierścienia Arabelli do zatrzymywania czasu, choć bardzo bym chciała. Zestaw ćwiczeń do core stability przygotowany
od kilku dobrych tygodni, czas najwyższy się za to zabrać. Do tego może wyrwę
czas na basen. Jeśli będę czekać , aż
zdarzy się cud i będę mogła ćwiczyć na siłowni, to się pewnie nie doczekam. W
domu będzie łatwiej.
Po piąte. Nie ignoruj bólu! Ból to system
ostrzegania. Nie ignoruję, ale też nie mam zamiaru uciekać przed nim gdzie
pieprz rośnie. Znalazłam zestawy ćwiczeń
wzmacniające kolana (lepiej późno niż później, albo wcale!), zaczynam asap.
Po szóste. Nie przeciążaj się. Łatwo powiedzieć, trudniej
zrobić. Według planów treningowych powinnam biegać wolniej i mniej. Pulsometru
z założenia nie słucham. Wiem, że chcę za szybko, ale sprawia mi to taką
satysfakcję i frajdę, że nie potrafię inaczej.
Po siódme. Suplementy
i medykamenty. Czyli glukozamina i maści rozgrzewające, może opaski
magnetyczne, taping? Jako początkujący biegacz amator w dodatku nie lubiący
suplementów nie błyszczę wiedzą w tym temacie. Czas zrobić jakiś research.
Jeśli macie swoje niezawodne zestawy i
sposoby – podzielcie się, please :)
Pewnie mogłabym
wypisać jeszcze kilka punktów, tylko po co się pogrążać. Wystarczająco beznadziejnie
wyglądają moje wyczyny i w tym zestawieniu. Poprawić się nie powinno być
trudno, zasady wydają się być elementarne. Back to basics…
I dbać o kolana, bo są tylko dwa. |
Fajnie to opisałaś :) Moje kolana jeszcze nic nie mówią, ale profilaktycznie zaczęłam łykać Duo Stawy z glukozaminą i jeszcze czymś innym. Jednak analizując to co napisałaś chyba najważniejszy jest punkt 6. Jeśli nie przesadzimy z treningiem to powinno być ok. jeśli przesadzimy to obawiam się, że żadne suplementy, masaże itp nie pomogą. A jeśli już zacznie boleć to trzeba zrobić przerwę od biegania i pewno nie ma zlituj się.
OdpowiedzUsuńna kolanka trzeba uważać to fakt, miałem niedawno problem z kolanem, kuło z zewnętrznej strony i w końcu raz na interwale aż odruchowo przykucnąłem tak mocno zakuło:) i muszę powiedzieć że wbrew wszystkiemu po tym incydencie przestało mnie kłuć :P, może coś tam się w końcu ustawiło poprawnie i teraz już będzie spokój? - oby tak było :)
OdpowiedzUsuńja miałam problem z kolanem na samym początku biegowej przygody... tak mnie to przestraszyło, że jak doprowadziłam kolano do porządku, to potem już obowiązkowo przynajmniej trochę krążeń kolanami i wymachów nogami itd. przed bieganiem, no i porządne rozciąganie - faktycznie staram się przytrzymywać w każdej pozycji nogę 30 sekund :)
OdpowiedzUsuń