Kilka dni temu minęły trzy miesiące od kiedy moje życie drugi
raz wywróciło się do góry nogami. Dziś przebiegłam pięćsetny (500!) kilometr po
porodzie. Piszę i ledwo w to wierzę, bo jeśli jedno dziecko to Rzeźnik, to
dwójka nie jest Rzeźnikiem Ultra, tylko co najmniej Rzeźnikiem 500. Potrzeba
ogromnej motywacji, żeby się chciało. Potrzeba wielu wyrzeczeń, żeby się udało.
Potrzeba zaawansowanej logistyki i bardzo dużo wsparcia, żeby było kiedy i jak.
Ale da się. Jak to zrobić?
Zacznij powoli i daj
sobie czas. Pierwszy trening biegowy zrobiłam niecałe trzy tygodnie po
porodzie. Trzy kilometry w trzydzieści pięć minut. Wolniej się już chyba nie
da. Bardzo pilnowałam, żeby tętno nawet nie zbliżyło się do górnej granicy pierwszego
zakresu. Tej zasady trzymałam się w zasadzie to szalonego startu w
październikowym półmaratonie, gdzie pozwoliłam sobie na drugi zakres. Potem
zaczęłam biegać z planem i pozwalam sobie na coraz więcej, ale wciąż na
zaciągniętym hamulcu. Powrót do jako takiej formy po tak długiej przerwie nie
jest łatwy. Nie ma się co oszukiwać. Potrzebna jest tutaj silna głowa. Co drugi trening, kiedy idzie
słabiej niż sobie zaplanowałam mam ochotę pierdzielnąć tym w diabły, ale jak mądrze napisała Magda, która jest moją największą inspiracją – „Powrót do formy wymaga wielkiej pokory i wyrozumiałości wobec własnych
ograniczeń.”
Słuchaj swojego
organizmu, on naprawdę wie lepiej niż Google co jest dla ciebie dobre. Mój
lekarz w trakcie ciąży ostrożnie podchodził do aktywności fizycznej, w zasadzie
zalecił mi ograniczenie się do spacerów. I spacerowałam, po górach na przykład
(jak było wspaniale można przeczytać TUTAJ) lub z kijkami dzień przed porodem
;)
Ostatni trening jakieś 12 godzin przed porodem :) |
Zastosowałam się do wskazań lekarskich, zwolniłam tempo, zrezygnowałam z biegania, ale
uznałam, że znam siebie lepiej niż lekarz. Moja ciąża przebiegała prawidłowo,
więc pozwoliłam sobie na nieco więcej. Tak samo podeszłam do kwestii powrotu do
treningów po porodzie. Postanowiłam zaufać sobie. Aktywność rozpoczęłam od
delikatnych ćwiczeń zalecanych po cesarskim cięciu – polegały lekkich spięciach
mięśni z wykorzystaniem poduszki. Po kilku dniach dodawałam sukcesywnie kolejne
ćwiczenia, typową gimnastykę dywanową, potem taśmy i w końcu ulubiony TRX.
Pierwszy trening z większym obciążeniem zrobiłam dokładnie trzy miesiące po
porodzie. Wcześniej nie widziałam takiej potrzeby, wystarczyło to, co robiłam.
Elastyczność to Twoje
nowe drugie imię. Od sześciu tygodni konsekwentnie udaje mi się realizować
plan biegowy i to kropka w kropkę. Jak nigdy. To na razie tylko sześć tygodni,
więc nie