tag:blogger.com,1999:blog-46468478304350219862024-03-06T09:57:21.594+01:00ALA SIĘ ŚCIGAalasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.comBlogger98125tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-57188015357047751682023-10-30T16:51:00.000+01:002023-10-30T16:51:03.035+01:00Zmiana<span id="docs-internal-guid-719d0e9c-7fff-3013-d475-695e6628515f"><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpIwUElw7U3_NktDAA9w41C0K99PuiVz-Tm9XEuNLlC8zkaLpgfSlWRCWuL6s3p0XCxDyoV3tyqK29SQXjDSpQQun8Wjbzyuy6R7qfdSsaTdpVEF3Omxb_gE5j-ZppcR5HR7vvWux4GE7yHni91fFKAVp5-8-rooPPsANZ_Nf3fstxDOPrDgbM5ipL3tuf/s2048/UT-JESIEN-2021_logotypy_001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Po prostu Łemko." border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpIwUElw7U3_NktDAA9w41C0K99PuiVz-Tm9XEuNLlC8zkaLpgfSlWRCWuL6s3p0XCxDyoV3tyqK29SQXjDSpQQun8Wjbzyuy6R7qfdSsaTdpVEF3Omxb_gE5j-ZppcR5HR7vvWux4GE7yHni91fFKAVp5-8-rooPPsANZ_Nf3fstxDOPrDgbM5ipL3tuf/w640-h426/UT-JESIEN-2021_logotypy_001.jpg" title="Fot. Karolina Krawczyk" width="640" /></a></div><br /><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; white-space-collapse: preserve;"><br /></span><p></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; white-space-collapse: preserve;">Pierwsze były szok i zaprzeczenie.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Drugie były poczucie winy, załamanie, chaos, wrogość. I trwało to bardzo długo.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Trzecia jest akceptacja.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Czwarta będzie decyzja. </span></p><br /><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Życie to zmiana. Jedyną stałą jest zmiana - frazes? Nie sądzę.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Wiem o tym przecież. Z change managementem pracuję na co dzień. O zmianie pisałam przy okazji </span><span style="color: blue; font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Pieniny Ultra Trail. </span><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Tyle, że wiosną byłam gdzieś pomiędzy zaprzeczeniem a załamaniem i totalnie nie przyjmowałam do wiadomości tego co się dzieje. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Myśl, że się coś się zmieniło spłynęła na mnie na 20 kilometrze Łemko Maratonu. Nie biegam jak wcześniej i nie jestem taka jak wcześniej…</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Do Łemko przygotowałam się tak na 3 z plusem. Coś tam trenowałam, ale wciąż w sekwencji 3 tygodnie zrywu i tydzień odpuszczania. Jechałam na start bez większych emocji. Cieszyłam się na ładny dzień w górach i niewiele poza tym. Trochę, żeby jest sobie wytworzyć zaczęłam sprawdzać czasy i budować założenia. Cel był, żeby dać z siebie wszystko i przybiec w czasie lepszym niż Rakieta dwa lata wcześniej.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Biegłam mocno, mimo to tuż za pierwszym punktem kontrolnym wiedziałam, że nic z założeń nie będzie. Trochę tu czynników obiektywnych bo i wiatr, i błoto, i złamany kciuk i kontuzja rozcięgna… Ale zamiast rozżalenia i złości spłynęła na mnie z halnym akceptacja stanu, w którym jestem tu i teraz. Kiedyś stać mnie było na więcej, kiedyś… A dziś… a dziś raz mam przestrzeń w głowie na trening i biegowe marzenia (i to jakie!), innym razem mam to totalnie w dupie. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhEI3kohILxMf0I535qBSvsGVmh0aHN4txv5YpzRBIDUTkVNoJO5pwTsrBTwEGBXVYT60ssFoS5OX_QlF-l8HPuXIwnNpB3oUMW0It9sM3BiuOZU9uXUsQjBFpPnfk-YwuG21mMQjEhcwti5zaB3XvWxVGDMSri6qDGfgQrsJ70b7QAc_J9gIP2_KhSvsP/s2048/LUT-2021-LOGA-FB-264.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Fot. Piotr Oleszak" border="0" data-original-height="1367" data-original-width="2048" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhEI3kohILxMf0I535qBSvsGVmh0aHN4txv5YpzRBIDUTkVNoJO5pwTsrBTwEGBXVYT60ssFoS5OX_QlF-l8HPuXIwnNpB3oUMW0It9sM3BiuOZU9uXUsQjBFpPnfk-YwuG21mMQjEhcwti5zaB3XvWxVGDMSri6qDGfgQrsJ70b7QAc_J9gIP2_KhSvsP/w640-h428/LUT-2021-LOGA-FB-264.jpg" title="Łzy rozczarowania na mecie 2 lata temu..." width="640" /></a></div><br /><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;"><br /></span><p></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Jak mi trudno w życiu, to realizowanie planu treningowego jest ostatnim o czym myślę, a bieganie jest najczęściej pierwszym na co się obrażam. Mam tak od kiedy biegam, tylko, że w ostatnich latach obrażałam się dość regularnie. I to jest ok.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Zamiast obrazić się się jak zwykle i spierdolić sobie dzień, powiedziałam ok, biorę to. Tutaj jestem, na to mnie dziś stać. Biegam słabiej niż kilka lat temu, ale uczciwie czas przyznać, że bieganie nie było dla mnie ważne, a czasem po prostu nie miałam siły na branie na siebie kolejnego bata. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">To było jak przeskok zapadki w mózgu i stało się nagle. Stanęłam. Nabrałam powietrza i zamknęłam oczy. Jak je otworzyłam to już wiedziałam. To moje tu i teraz. Mogłam odpuścić gonienie przeszłości. Zaczęłam gonić to, na co stać mnie dziś, bez rozpamiętywania. Przez chwilę nawet wydawało mi się, że ten moment akceptacji sprawił, że nabrałam jakiś mocy dodatkowych, bo wyprułam do góry jak dzika. Odcięło mnie szybko.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Pozbierałam się i biegłam dalej swoje. Biegłam ile mogłam. Sił pod górę brakowało, ale za to nikt wyprzedzał mnie na zbiegach! Szok! Mnie, Grażynę zbiegania. Piękne to było!</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Uśmiechałam się dookoła głowy za każdym razem jak wbiegałam w las, a jak z niego wybiegałam to piałam z zachwytu. Dosłownie. Głośno. To też było piękne!</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Bo na Łemkowyna Ultra Trail i w Beskidzie Niskim zawsze jest pięknie. Jak świeci słońce, jak wieje halny, jak jest błoto i jak pada deszcz. To magiczna kraina i magiczne chwile.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">A potem cieszyłam się na mecie. Cieszyłam się też jak sprawdziłam wyniki, bo w sumie to poszło mi relatywnie dobrze, tylko niewiele gorzej niż sobie założyłam.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Dziś wszystko mnie boli. Czyli było dobrze. Jest dobrze. Fajnie jest czuć satysfakcję.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhHg2wTIprznF-Yxqi7x9ary24rUxrT2xtkfEOEHcZ1vSSY6sGkA-nIOR7flxdYLnSG6iCkp9vN3fT_jaJA7khbixyLOoPOY3qCmAcA6TxypoeueaEwTw9pLNjPT-Av5xzUhNt_WZyw2_9JSYThbLyahYtGWqE3OTzrEb2tw0YndDkxN_oLAdwbViY2Ebc/s2048/380382563_1006780280547037_178343578634761804_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Fot. Paweł Zając" border="0" data-original-height="1363" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhHg2wTIprznF-Yxqi7x9ary24rUxrT2xtkfEOEHcZ1vSSY6sGkA-nIOR7flxdYLnSG6iCkp9vN3fT_jaJA7khbixyLOoPOY3qCmAcA6TxypoeueaEwTw9pLNjPT-Av5xzUhNt_WZyw2_9JSYThbLyahYtGWqE3OTzrEb2tw0YndDkxN_oLAdwbViY2Ebc/w640-h426/380382563_1006780280547037_178343578634761804_n.jpg" title="Radość z biegu dziś." width="640" /></a></div><br /><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;"><br /></span><p></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Co dalej?</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Zaprzeczenie. Załamanie. Akceptacja. Ostatnia będzie decyzja.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Dziś jeszcze nie wiem, czy zostanę tutaj gdzie jestem, gdzie z zaskoczeniem odkryłam, że mi całkiem wygodnie, czy może wyszukam sobie zawody, na pewno długie, na myśl o których będą do mnie zlatywać wszystkie motyle z okolicy. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; font-variant-position: normal; vertical-align: baseline; white-space-collapse: preserve;">Ps. Na pierwszym punkcie była 161, na metę wbiegłam na 121 pozycji. Opierdalania nie było ;)</span></p><br /><br /><br /><br /><br /></span>alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-69383980888837422112023-04-26T10:29:00.000+02:002023-04-26T10:29:17.613+02:00Pieniny Ultra Trail. Chcieć więcej? Chcieć mniej? Chcieć za dużo? <p><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; text-align: justify; white-space: pre-wrap;">O tym jak <b>Pieniny Ultra Trail </b>zrobiły mi z dupy jesień średniowiecza. Wróć, wcale nie tak.</span></p><span id="docs-internal-guid-0a43a98f-7fff-3c94-fd54-6fa8d726567b"><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4cQeo3NkJ3z5BDX8Ct8Xfdj41tcV0jNk4TO2q0sPClKxawgO39w5MNW2-1O8rORgOKt7umfxB-aPLyCUL8pLQGrAH6y3poAsyBkWatax0FC256046vBNA3YBdIguR727F-TVJ4AE1IofewKDkVkL-AVwF1iptp1FOLzlEFtn3G-Dq9FFNinjt59nNeA/s1920/343325160_209168885184635_588381439942471860_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4cQeo3NkJ3z5BDX8Ct8Xfdj41tcV0jNk4TO2q0sPClKxawgO39w5MNW2-1O8rORgOKt7umfxB-aPLyCUL8pLQGrAH6y3poAsyBkWatax0FC256046vBNA3YBdIguR727F-TVJ4AE1IofewKDkVkL-AVwF1iptp1FOLzlEFtn3G-Dq9FFNinjt59nNeA/w400-h266/343325160_209168885184635_588381439942471860_n.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Michał Buczyński Fotografia</td></tr></tbody></table><br /><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">O tym, jak ja sama zrobiłam ze swojego zgrabnego tyłka jesień, nie tylko średniowiecza. Rozjechałam siebie walcem. Na płasko. Oraz o tym, jak teraz próbuję przyjąć supermoc, podnieść się, zostać bohaterem kreskówki, wstać i pójść przed siebie.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Ale może po kolei. Nie, nie będzie o tym jak dojechałam na start, z kim i gdzie spałam, co jadłam i ile kroków przeszłam dzień przed startem ;) </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Ostatni mój start, który wspominam z satysfakcją to Lavaredo Ultra Trail 2019, cztery lata temu. Caps Lockiem - CZTERY LATA TEMU. Za długo dla poziomu wytrenowania i dla mojej głowy.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Cztery lata, w trakcie których działo się wiele. Pandemia wraz ze strachem, który wniosła w życie. Moje permanentne już problemy ze zdrowiem. Zmiana życia zawodowego, która dała mi ogromną satysfakcję, ale kosztowała mnie niemało. Spełnione własnymi rękoma marzenie i wyprowadzka na południe, która poza totalnym zachwytem, wiąże się z kosztami i stresami dużego kalibru. Rodzicielski rollercoaster, z byłym mężem w wagoniku. Kilka kilogramów na plusie. Więcej dziur w treningu niż treningów. Pewnie mogłabym tak jeszcze długo… Nie był to łatwy czas.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Zapisywałam się na biegi, ale głównie to sprzedawałam pakiety i próbowałam wrócić do biegania. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Od kilku miesięcy jest stabilnie. Trzy tygodnie trenuję, w czwartym organizm się buntuje i jestem chora. Doszłam jednak do momentu, w którym chcę wrócić, bo dobrze robi mi to na głowę, więc jestem mentalnie gotowa na trzy tygodnie treningu i tydzień lekkiego odpuszczenia. Do tego okolica, w której obecnie mieszkamy jest tak piękna, że każdy trening to zachwyt. Każdy więc trening to wdzięczność i reset głowy.</span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Stojąc na starcie Wielkiej Prehyby mówiłam sobie (i każdemu, kogo spotkałam), że wracam, że to mój pierwszy bieg po długiej przerwie i totalnie nie mam żadnych oczekiwań, po prostu chcę wrócić. Nie kłamałam. Naprawdę nie miałam. Biegłam ten dystans 6 lat wcześniej, ukończyłam w 6 godzin i 19 minut, jedyne co myślałam, że fajnie byłoby nie przekroczyć 7 godzin. A potem przekroczyłam linię startu i mi się przestawiło. Choć może warto napisać wprost. Odjebało mi i rozpoczęłam, długi na ponad 40 kilometrów, dialog samej ze sobą, w którym na zmianę się do siebie przyjebywałam, bo nie jestem dość konsekwentna, żeby trenować, szybka, szczupła, nie potrafię zbiegać, nie przewidziałam, że zepsuje mi się bukłak, nie ogarnęłam kijków, znów biegnę z zawalonymi zatokami (a mogłam przecież je podleczyć)... Żeby za chwilę zmienić nutę i dowalać się do siebie za to, że nie potrafię odpuścić, cieszyć się tym co jest (heloł! ledwo co zaczęłaś startować, jesteś na trasie maratonu górskiego! czego ty od siebie chcesz dziewczyno!), przestać porównywać się do lepszych od siebie. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">I tak całą trasę. Na okrągło. Ogromny ból mięśni od pierwszego podejścia to w sumie szczegół (zakładam, że zlekceważona infekcja o sobie przypomniała), bo ja umiem w życie z bólem. Narzekam na niego, ale cisnę do przodu. To, z czym sobie nie radzę to oczekiwania. Zawsze za wysokie. Nie umiem chcieć mało. Oszukuję siebie, że umiem i że mało wystarczy. I nigdy nie wystarcza. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">W sobotę było cudownie. Była przepiękna pogoda. Widoki zapierały dech w piersiach. Tym się cieszyłam, całą sobą. Głośno dziękowałam, że jest tak pięknie, bo bez tego rozpadłabym się chyba na kawałki. Wielka Prehyba, zaraz po Lavaredo Ultra Trail i na równi z Biegiem Ultra Granią Tatr jest moim najpiękniejszym startem. Totalnie! I to góry uratowały ten start. Potrafiłam się cieszyć się tym co dookoła i jednocześnie ocierać cieknące łzy. Ciekawe to było doświadczenie. Chłonęłam co widzę i marzyłam o tym, by być na mecie i móc rozpłakać się i rozpaść na kawałki. Wiedziałam jednak, że rozpadnę się dopiero na mecie i nie odpuszczę wcześniej. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Uwielbiam to. Uwielbiam tą walkę. Uwielbiam biegać w górach, choć nie umiem zbiegać i często na trasie na zmianę klnę na siebie i płaczę, ale robię kolejne kroki w dół, bo kocham to uczucie, kiedy pokonuję swoją słabość. Kocham uczucie triumfu na mecie. Kocham czuć moc, której wiem, że większość ludzi nie ma. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Stan, w jakim jestem dwa dni po biegu, tylko potwierdza, że dałam z siebie, tyle ile mogłam na ten moment. Ledwo chodzę. W głowie milion myśli, ale też planów. </span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Sam bieg i wynik był relatywnie słaby. 6:50:02 i miejsce 18/60 w K40. Nigdy nie wygrywałam, ale jednak stać mnie było na więcej. Krok w tył boli, muszę go przepracować, żeby móc zrobić krok do przodu.</span></p><br /><br /><p dir="ltr" style="line-height: 1.56; margin-bottom: 8pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">A wpis na blogu? To dzięki Agnieszce, która przypomniała mi o moim blogowaniu kilka kilometrów przed metą (dziękuję!) Sprawiła, że zajrzałam do moich własnych wpisów. Wiele z nich jest w podobnym tonie jak ten. Cała ja. Bieganie i pisanie o tym bieganiu jest dla mnie jak autoterapia. Robi mi dobrze. Jestem więc. </span></p><div><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 12pt; font-variant-alternates: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></div></span>alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-14063789655496232942020-03-10T16:27:00.000+01:002020-03-10T16:28:02.718+01:00Z cyklu: Matka też człowiek.<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Każdego dnia powtarzam, że matka też człowiek. Mówię o tym głośno i wyraźnie. Mówię moim
koleżankom, kiedy skarżą się, że już nie mogą wytrzymać albo kiedy osiągają
stany, które trudno nazwać inaczej niż czyste szaleństwo. Przypominam im o tym,
kiedy w całym tym szaleństwie zapominają o sobie. Mówię to moim dzieciom, które
czasem widzą we mnie tylko swoją satelitę (żeby nie nazwać tego bardziej
dosłownie służącą i sprzątaczką). Mówię
to sobie. Każdego, ale to dosłownie, każdego dnia. A i tak czasem zdarza mi się
sobie nie uwierzyć…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Dwa tygodnie temu. <o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Omawiam ze starszym synem plany na niedzielę. Umawiamy się
na całe popołudnie razem. Rano w planie trening i przygotowanie obiadu. Pełna
akceptacja i zrozumienie ze strony dziewięciolatka. On też ma swoje plany.
Zakładam legginsy i… zrozumienie, o niespodzianko!, zamienia się <br />
miałczenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mamo, idziesz na trening? Nieee idź…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hej, przecież się umówiliśmy. Teraz trening i obiad, potem
czas dla nas, taki jak będziesz chciał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze, ale nie idź.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przecież i tak chciałeś rano pograć na konsoli.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To co, ja mam siedzieć obok i patrzeć?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mogłabyś.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
No nie. Nie mogłabym. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To jest ten moment, kiedy muszę jemu, ale też sobie (a może
przede wszystkim sobie) powiedzieć głośno, że matka też człowiek… </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pytam co lubi robić. Patrzy nam<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>mnie i wywraca oczami. Dobrze wie, do czego
zmierzam. Oczywiście, że wytłumaczę mu, że każdy ma prawo mieć swoje
zainteresowania i każdy ma prawo mieć chwilę dla siebie. Bez ogródek mówi, że
on nie zrezygnowałby ze swoich przyjemności. Wygląda jakby zrozumiał. Włącza
konsolę. Turboszczęśliwy, bo dawno nie było okazji. Ja zadowolona, niemal mówię
głośno: „Robisz to dobrze, dziewczyno! Yeah”.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>W atmosferze triumfu wychodzę na trening.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ten post mógłby się tutaj skończyć. Wytłumaczyłam
dziewięciolatkowi, czym jest pasja i czas dla siebie. Każde z nas jest
uśmiechnięte i zadowolone. Po raz kolejny moje moja wiara w to, że matka też
człowiek znajduje potwierdzenie w rzeczywistości. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Nie tym razem.<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Biegnę. Kilometr. Dwa. Trzy. Wyrzut sumienia coraz większy.
Kurczę, przecież on nie chciał, żebym szła. Co ze mnie za matka? Przecież to
tylko głupi trening. Mogłam go odpuścić. Głupia. Przecież to nie bieganie jest
najważniejsze. Mogłam przecież posiedzieć i patrzeć jak gra… Powinno mi to
wystarczyć. Wiedziałabym co robi. On wiedziałby, że jestem przy nim (albo nie
zwróciłby na mnie uwagi…). </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wracam w połowie treningu. Uczucia mam bardziej niż mieszane,
ale wracam. Choć to mało powiedziane. Gnam to tego domu na złamanie karku.
Wpadam zdyszana.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wróciłam! Wró-ci-łaaam!!! To co robimy jak skończysz grać?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już? Już wróciłaś? Wiesz, teraz chciałbym poczytać tą nową
książkę…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Kurtyna.<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mogłabym tutaj spróbować powiedzieć coś co wydaje mi się mądre.
Tylko po co? Jestem tylko zwykłą dziewczyną, która próbuje być zwykłą, dobrą
matką dla dzieci i dobrą sobą dla siebie. Raz wychodzi lepiej, innym razem
wcale. I co z tego? To jest ok. Cały milion fakapów, rozterek <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i rozczarowań przede mną. Tak samo jak co
najmniej drugie tyle zachwytów, wspaniałości i sukcesów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W byciu matką. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W byciu kobietą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W byciu człowiekiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrx1y2MehU9i2KEGjeQHQnYkc1HrBW5hX5ssa-ymFmsqvF7zDbwwTZmfRwhyphenhyphenS9sPXbdTzvmYpQG_pxc2txrzGFHOAiuVdmaf-2aqL9zzC449weavHcV1hbJwgQgFnCma-JZN8_2UYoXMEA/s1600/20190426_200401-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1201" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrx1y2MehU9i2KEGjeQHQnYkc1HrBW5hX5ssa-ymFmsqvF7zDbwwTZmfRwhyphenhyphenS9sPXbdTzvmYpQG_pxc2txrzGFHOAiuVdmaf-2aqL9zzC449weavHcV1hbJwgQgFnCma-JZN8_2UYoXMEA/s640/20190426_200401-01.jpeg" width="480" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-91117513105221435162019-07-14T17:05:00.002+02:002019-07-15T09:20:04.733+02:00Grechuta i Oda do Beloskiego, czyli Lavaredo Ultra Trail po mojemu.<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Marek Grechuta<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jedną z rzeczy których o mnie nie
wiecie, jest moja bezgraniczna miłość do Marka Grechuty. Uwielbiam gościa. Jest
lekiem na każdą chandrę i stres. To przy jego kawałkach śpiewam, choć nie
potrafię. Uśmiecham się i resetuję. I w nosie mam co myśli sobie kierowca w
samochodzie obok, <br />
bo ekspresji sobie w tych momentach nie żałuję. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Grechuta był jedną z moich
tajnych broni na Lavaredo. On, Bryan Adams, Grubson, Rysiek Riedel, John Lennon
i jeszcze kilku innych fajnych gości mieli dodać mi sił, gdy będę tego
potrzebować. Mieli zastąpić bolącą nogę, odmawiający posłuszeństwa żołądek, czy
głowę, która nie daj boże byłaby tak bezczelna i odważna, by odmówić
współpracy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Musicie wiedzieć, że mimo całego
mojego jojczenia, pojechałam w Dolomity z założeniem, <br />
że pokonam w nich 120
kilometrów i wbiegnę na metę na pełnej petardzie. Zemsta miała być słodka, a ja
nie planowałam brać jeńców. Nie miałam wyjścia. Drugi raz pojechałam na
Lavaredo <br />
z niedoleczonym pasmem… Skoro więc drugi raz pozwoliłam sobie na
spieprzenie przygotowań, nie miałam wyjścia, musiałam zadbać o kamuflaż i
bojowe nastawienie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A teraz siedzę sobie na kanapie,
słucham playlisty, której finalnie nie włączyłam podczas biegu <br />
i podśpiewuję:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">„Ważne są tylko te
dni, których jeszcze nie znamy,<br />
Ważnych kilka tych chwil, tych na które czekamy…”<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Już po wszystkim. Po biegu. Po
emocjach. Po walce, której nie brakowało. Działo się tak dużo… <br />
I wszystko
chciałabym opowiedzieć, przede wszystkim po to, żeby nie zapomnieć… Ale czuję
taki spokój i luz na samą myśl o tym co zrobiłam, że gdy tylko zaczynam stukać
w klawiaturę, totalnie odpływam… Gapię się w niebo i się uśmiecham. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcRyBYS_V0nxcvGP3S86au4srKNjpxI1WHBvCav0FLgSXJ_TbkyLadmhaE2X8SawZTvlPPtPcUb333wwnKyi74IH8VDqwpbBqCKtaEqdKhzyacYbXv9ERFcdZMrlzgW11Q3osV2IKyc0cc/s1600/1sportiva-lavaredo-ultra-trail-2019-7507244-60306-1181.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1054" data-original-width="1600" height="420" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcRyBYS_V0nxcvGP3S86au4srKNjpxI1WHBvCav0FLgSXJ_TbkyLadmhaE2X8SawZTvlPPtPcUb333wwnKyi74IH8VDqwpbBqCKtaEqdKhzyacYbXv9ERFcdZMrlzgW11Q3osV2IKyc0cc/s640/1sportiva-lavaredo-ultra-trail-2019-7507244-60306-1181.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dolomity. Po prostu <3</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Koń<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stojąc na starcie też się
uśmiechałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ani trochę nie chce mi się spać,
choć startujemy o 23:00, a ja cały dzień spędziłam na kempingu z dziećmi. Tak
sobie myślę, że ten luz to trochę ich zasługa. Nie miałam czasu spanikować. Pamiętałam
jak było dwa lata wcześniej, kiedy lęk przed nieznanym ogarniały mnie od
pierwszych kroków. Teraz też byłam na to przygotowana. Czekałam na wkurw na
siebie i standardowe pytanie na początku każdego biegu ultra „po co mi to
było?”, ale nie. Nic z tych rzeczy.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Od
początku koncentracja i dzida do przodu. Cisnę, podbiegam, wyprzedzam i co rusz
powtarzam sobie „ależ masz dzień konia, dziewczyno!”. Wiem, że muszę zrobić
tyle, ile się da podczas nocy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie jestem jeszcze zmęczona.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie widzę trudności trasy, więc
nie panikuję, tylko robię swoje i nawet zbiegam jak człowiek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie jest gorąco, a w dzień ma być
totalna sieczka i upał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Trasa jest bardziej biegowa w
pierwszej części niż w drugiej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
No i nie boli mnie pasmo. To, że
się odezwie wcześniej czy później jest bardziej niż pewne. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czekam na to niestety, ale o tym
później.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wciąż mam noc konia. Jest ciemno
i przyjemnie. Poza kilkoma metrami przede mną, nie widzę gdzie biegnę i całe
szczęście, bo dzięki temu wydaje mi się, że jest łatwo. Bolesna prawda jest
taka, że zbiegam dobrze tylko kiedy jest łatwo lub działa silna adrenalina,
ewentualne po grzanym winie… Strach przed ekspozycją, stromizną i upadkiem w
innych przypadkach potrafi mnie sparaliżować i dosłownie zatrzymać w miejscu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaskakujące jest to, że każdy
trudniejszy fragment na trasie jest nowością. Z poprzedniego podejścia
zapamiętałam pierwszych czterdzieści kilometrów jako łagodne podejścia i zbiegi
szutrówkami, tymczasem były miejsca, które niczym łagodnej szutrówki nie
przypominały. No nic, pamięć płata figle. Na szczęście wciąż nie widzę tego co
poza ścieżką, więc robię swoje. I wciąż śpiewam sobie „noc konia mam,
lalalala…”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Dzień dobry pasmo<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przy zbiegu do Federavecchii
dokładnie rozpoznaję miejsce, w którym dwa lata temu zaczęło boleć mnie pasmo.
Pierwsza myśl, że przecież jest dobrze, bo tym razem nie boli, tylko na chwilę
dodała mi otuchy. Od tej pory zaczęła się rozkmina i oczekiwanie na to, kiedy
pojawi się specyficzne kłucie w okolicach kolana. Nie potrafiłam wyrzucić tej
myśli z głowy. Przed biegiem powiedziałam głośno, że ukończę bieg bez względu
na bolące pasmo. Może trochę głupio, bo pokonanie kilkudziesięciu kilometrów z
kontuzją, to nie najmądrzejszy pomysł, ale innego w trakcie biegu nie miałam.
Nie po to drugi raz przejechałam pół Europy, żeby drugi raz z tego samego
powodu zejść z trasy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wiem czy miałabym w sobie
wystarczająco siły i determinacji, by podjąć się trzeciej próby, a ja naprawdę
czuję, że długie dystanse są dla mnie. Muszę to zrobić dziś, tu i teraz.
Umawiam się ze sobą, że jeśli dobiegnę do Misuriny bez bólu, kończę z tematem,
przestaję się martwić i czekać na ból. Zbieg ciągnie się bardziej niż flaki z
olejem. Korzeń goni korzeń. Znów nie tak zapamiętałam tę ścieżkę. Męczę się.
Najbardziej na świecie chcę mieć już za sobą miejsce, w którym zaliczyłam DNF.
Liczę, że wtedy stanie się magia. Wszystkie obawy mnie opuszczą i pofrunę do
mety jak na skrzydłach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dobiegam. Słyszę fanfary. Mam
ochotę wyskoczyć w geście zwycięstwa. Ha! Teraz już nic mnie nie zatrzyma!
Zatrzymuję się na chwilę, sięgam po kije. Odwracam się jeszcze raz by zobaczyć
jak pięknie odbijają się w tafli jeziora budzące się po nocy góry. Ruszam
powoli. Trasa biegnie sobie płasko, albo prawie płasko wzdłuż jeziora, próbuję
się rozpędzić i wskoczyć na mojego konia, tutaj to powinniśmy sobie galopem
śmignąć przecież…<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ejże! To nie spacer
przecież! Wio, koniku wio! No i pognał koń do przodu, tyle że już beze mnie.
Ultra pogroziło mi palcem po raz pierwszy. Dzień dobry dziewczyno, masz w
nogach maraton, jesteś w drodze całą noc i, o niespodzianko!, masz przed sobą
trudniejszą część do zrobienia. Morale siada. Tempo też.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Wlekę się do góry. Noga za nogą, kijek za
kijkiem. Prowadzę ze sobą totalnie durny dialog, który kończę, chwilę po tym
kiedy pierwszy raz mignęło mi Rifugio Auronzo… Zaklęłam soczyście i głośno. Jak
to było daleko i wysoko! Sama tego chciałaś dziewczyno! No tak. Fakt. Sama tego
chciałam i jak tylko wdrapię się na tę pieprzoną górę, będę tam, gdzie chciałam
być. Tre Cime to dla mnie symbol Lavaredo. I mimo, że stąd droga do mety jest
jeszcze fchuj długa, a widoki dopiero zaczną powalać na kolana, to kiedy mam
Trzy Cimy tuż za sobą, odwracam się, patrzę i uśmiecham tak szeroko jak tylko
potrafię. Drugi raz słyszę fanfary i skaczę w geście zwycięstwa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wraca pewność siebie, wraca
determinacja, wraca radość, wraca wszystko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zbiegam jak ostatnia oferma.
Trochę sobie to tłumaczę tym, że oszczędzam nogę. Ale bez ściemy. Na tamtym
etapie to chyba była wymówka, bo nie pamiętam bym już tam odczuwała jakikolwiek
ból.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie wiem, czy bardziej bałam się,
że zacznie boleć, czy bardziej bałam się samego zbiegu, który w kilku miejscach
nie jest najłatwiejszy technicznie, ale killerem żadnym też nie jest. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyprzedzają mnie tabuny ludzi… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rozczarowanie. Złość. Smutek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Użalam się nad sobą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szczegółów Wam oszczędzę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Oda do Beloskiego<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczyna się „Droga Mirka”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Drogę Mirka trzeba biec,
rozumiesz? Trzeba biec, choć się nie chce!” W uszach dźwięczą mi słowa Beli. A
ić w cholerę, Bela! Nie chce mi się biec. Siedem kilometrów pod górę.
Nachylenie nie jest duże, ale żeby to biec, trzeba mieć w sobie dużo
samozaparcia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Drogę Mirka masz biec!”. Taa,
niezły żartowniś z tego Beli. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dżizaskrajst, Beloski, ależ mi
zryłeś psychę! Ruszam więc dupę i biegnę. No dobra, przebieram nogami, próbuję.
Nogi mam jak z ołowiu. Co kilkadziesiąt metrów prycham sobie na Ciebie, ale jak
zaczynam doganiać wielu z tych, którzy jak strzały, jeden po drugim wyprzedzali
mnie na zbiegu, to prycham dalej, ale tak jakby z wdzięcznością.<br />
<a name='more'></a><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczyna działać przyciąganie. Na
punkcie w Cimambanche mają być Moi Chłopcy. Wbiegam. Jezu, ile tu ludzi! Jaki doping!
Przyspieszam. Szukam wzrokiem. Nie ma ich. Wpadam do namiotu. Mazgaj ze mnie,
więc trochę ryczę. Dostaję smsa, że zaraz będą. Ogarniam się. Uzupełniam żele i
batony, wodę, colę. Jem zupę. Zmieniam koszulkę na pachnącą (ale luksus!).
Wreszcie są! Ależ to jest kop energetyczny! Całus, dwa, trzy, chciałabym
więcej, ale czeka mnie zabawa przecież. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Nothing can stop me<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W Cimambanche, czyli na 66
kilometrze, pozwoliłam sobie usiąść na trzy minuty. Trzy minuty po których
myślałam, że nie ruszę. I nie mam tutaj na myśli biegu czy truchtu, nie mogłam
się rozpędzić nawet w marszu. Do tego słońce grzało już niemiłosiernie. Słońce.
Słoneczko. Jebane. To ono rozdawało karty przez kolejnych kilka godzin. Mózg mi
wypaliło. Wyssało wszystkie siły. Od osiemdziesiątego do dziewięćdziesiątego któregoś
kilometra robiło mi z mięśni jajecznicę. Uratowały mnie góry. Dolina
Travenanzes jest bezapelacyjnie najpiękniejszą doliną na trasie. To ona nie
pozwoliła zapomnieć mi gdzie jestem i chwała jej za to. Mogłabym wiele opowiadać
o bólu, który towarzyszył mi dalej, o wszystkich przekleństwach które z siebie
wyrzuciłam. Było ich pewnie tyle samo co zachwytów dalszą częścią trasy, która najpierw
w popołudniowym, potem w zachodzącym słońcu była cudowna. Mogłabym, ale nie
umiałabym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeyGw8mdJmLI3W2bcC4UdaNq8DDhpcqXiiJyRZrMeYJN2Xnpb1BM4GkQQRMvSdcq8H8A09ZN-pzvlJIDOhgtZl2y_00z3WpN6lV6fqqDXzOOWrVFX459Sl0Wy3PVGiSC2Ft3BqA_kAz3D9/s1600/sportiva-lavaredo-ultra-trail-2019-7507244-60349-3173.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1065" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeyGw8mdJmLI3W2bcC4UdaNq8DDhpcqXiiJyRZrMeYJN2Xnpb1BM4GkQQRMvSdcq8H8A09ZN-pzvlJIDOhgtZl2y_00z3WpN6lV6fqqDXzOOWrVFX459Sl0Wy3PVGiSC2Ft3BqA_kAz3D9/s640/sportiva-lavaredo-ultra-trail-2019-7507244-60349-3173.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wiem, że nie wyglądam na tym zdjęciu, ale te Góry! </td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie potrafię oddać ani piękna,
ani zachwytów, ani bólu i innych emocji. Miałam świadomość, że każdy krok
przybliża mnie do mety. Wiedziałam, że nic mnie nie zatrzyma. Na Passo Giau miałam
chwilę by odetchnąć, popatrzeć na widoki, zebrać siły na ponad kilkunastokilometrowy
finisz marzeń. Raz po raz oglądałam się, czy ukradkiem, pomiędzy buziakami, Moi
Kibice nie doczepili mi skrzydeł. Skrzydeł, które nie tylko zabrały mnie do
mety, ale sprawiają, że unoszę się nad ziemią do dziś. Serio. Ponad dwa tygodnie
jestem na haju. I nie chce mi przejść. Zajebiście to fajny stan, polecam każdemu.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcoHIRLCDdp-jURWPNIKJt1cd3pXUd9wYaAzwz50_wXbYY4aHaM6drdgNo_qKvDBR6FOJzsdvW-ncQAwYhXMrI3CVoAh1w0qVnlG8w7dQ-jF-WBMfuvCTqOw_2TXVROhJruNT0FUGczfoE/s1600/sportiva-lavaredo-ultra-trail-2019-7507244-60303-2752.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcoHIRLCDdp-jURWPNIKJt1cd3pXUd9wYaAzwz50_wXbYY4aHaM6drdgNo_qKvDBR6FOJzsdvW-ncQAwYhXMrI3CVoAh1w0qVnlG8w7dQ-jF-WBMfuvCTqOw_2TXVROhJruNT0FUGczfoE/s640/sportiva-lavaredo-ultra-trail-2019-7507244-60303-2752.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skrzydeł i radości może nie widać, ale były tam. Serio.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W zasadzie to mogłoby być na
tyle, ale nie ma 120 (słownie: stu dwudziestu kilometrów, k..wa!) bez mety w Cortinie.
Ołmajgad. Co to jest za miejsce! Co to jest za święto! Wbiegasz do miasteczka i
kibicuje Ci każdy, dosłownie każdy, nie ma wyjątków. Czujesz się jak król
świata. Tak powitana przez Cortinę, nie mogę być szczęśliwsza. Wszystko
przestaje boleć. Biegnę do mety sprintem. I wtedy widzę Ich, całą trójkę… Serce
mi staje i nie jestem w stanie powstrzymać łez. Ostatnie kilkadziesiąt metrów biegniemy
wszyscy razem. Totalne spełnienie marzeń. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Last but not least<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A wiecie co jest totalnie piękne
w tym co zrobiłam? To, że całą trasę pokonałam bez towarzystwa i wsparcia, nie
oznacza że pokonałam ją sama. Oprócz wyposażenia obowiązkowego, do plecaka
zabrałam bezwarunkową wiarę we mnie, która zamieniła się w najlepszy z
możliwych suportów. To jest niesamowite, kiedy masz Kogoś, kto wierzy w ciebie
bardziej niż ty sam <3<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Moje różowe serce zostało
stopione,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>kiedy na mecie czekało Prosecco,
w skrzynkach kilkadziesiąt (!) wiadomości z gratulacjami i słowami wsparcia z
całego dnia, a nasz różowy obóz powitał mnie jak prawdziwą królową świata.
Smashing Pąpkins Forever <3<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Do tego, muszę się też, głośno stukając w klawiaturę, przyznać, że jestem z tego biegu i z siebie zadowolona, a nie zdarza mi się to jakoś nagminnie często. Ukończyłam. Z uśmiechem na ustach. Biegłam krócej niż dobę. Zmieściłam się w połowie stawki. Całkiem fajnie. Jak się nauczę zbiegać to będzie całkiem dobrze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Co dalej? Dalej coś się wymyśli,
bo przecież ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipvzbyv3oSxBqgS1v0GD5AkDsA3hIUD7x3XwQCAz8A2FtVqZ6J_JIEOeYC71bqq-pNfGDDKgdDgxf80KiS5xL5cWvms_u53V-P9VqYOdI4_G2_672JBrDx_ufJ3EY-iMcDoZ3vssoCEzcC/s1600/sportiva-lavaredo-ultra-trail-2019-7507244-60383-4482.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipvzbyv3oSxBqgS1v0GD5AkDsA3hIUD7x3XwQCAz8A2FtVqZ6J_JIEOeYC71bqq-pNfGDDKgdDgxf80KiS5xL5cWvms_u53V-P9VqYOdI4_G2_672JBrDx_ufJ3EY-iMcDoZ3vssoCEzcC/s640/sportiva-lavaredo-ultra-trail-2019-7507244-60383-4482.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najpiękniesza meta...</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1Jo0o0LLfXnxGOW2T9oQX7FyTuS4LupSEndq1CPjbhiQO4Bu7v4CxAZTys2LruVaqcP-IUp-3t4qCdmo8CiSNqULucIptGJ_HY8PHUlO5aIr4kAfGm47kgJiHTNUxa5733Je4Sl28Cm4S/s1600/sportiva-lavaredo-ultra-trail-2019-7507244-60383-4483.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1Jo0o0LLfXnxGOW2T9oQX7FyTuS4LupSEndq1CPjbhiQO4Bu7v4CxAZTys2LruVaqcP-IUp-3t4qCdmo8CiSNqULucIptGJ_HY8PHUlO5aIr4kAfGm47kgJiHTNUxa5733Je4Sl28Cm4S/s640/sportiva-lavaredo-ultra-trail-2019-7507244-60383-4483.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie jestem w stanie wybrać jednego zdjęcia.</td></tr>
</tbody></table>
</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwhC0ZCHTc2DALEhxkQmI96apVJxukCY8LX2E5iQPviwtv9rDO2mPgTBlddZUpLhLlhlygkQWCXRFdZzwu1Dg69OrbTfxbWu5AwDRFDfA1t-UXoIaWe8B8eg8lAEDjgPuxxx7p5l-yGZoU/s1600/sportiva-lavaredo-ultra-trail-2019-7507244-60383-4493.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwhC0ZCHTc2DALEhxkQmI96apVJxukCY8LX2E5iQPviwtv9rDO2mPgTBlddZUpLhLlhlygkQWCXRFdZzwu1Dg69OrbTfxbWu5AwDRFDfA1t-UXoIaWe8B8eg8lAEDjgPuxxx7p5l-yGZoU/s640/sportiva-lavaredo-ultra-trail-2019-7507244-60383-4493.jpg" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wsparcie. Radość. I wąs Janusza. Wszystko na jednym zdjęciu.</td></tr>
</tbody></table>
</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-34557640309181044742019-06-18T16:22:00.000+02:002019-06-18T16:22:52.090+02:00Bieg Marduły. Emocjonalna wycieczka.<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chwilę po biegu wizja relacji z Biegu Marduły to same ochy, achy i peany. Bo pięknie. Bo ciężko. Bo wspaniale. Bo dałam radę. Bo
byłam z siebie zadowolona. Bo pierwszy raz startując w Tatrach nie zamykałam
stawki. Bo cały czas się uśmiechałam. Bo miałam same dobre myśli.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Bo wygrałam internety najpiękniejszymi
zdjęciami ever.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-ssJvN6UWZomfnP1w4omUCc5-Xjl6_82llURRbostypjvrVaaw5Js0__OWe36-6Ijj5ybX1HdtOSU2N22pN_2XikD0zO1I9TNvR2QXX_CGSgGpZQiCgj5t353EzV9WPmgI0CkdwG25Th6/s1600/Alicja_HiRes_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-ssJvN6UWZomfnP1w4omUCc5-Xjl6_82llURRbostypjvrVaaw5Js0__OWe36-6Ijj5ybX1HdtOSU2N22pN_2XikD0zO1I9TNvR2QXX_CGSgGpZQiCgj5t353EzV9WPmgI0CkdwG25Th6/s640/Alicja_HiRes_01.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Karolina Krawczyk</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tydzień po starcie wysmarowałam kolejny osobisty tekst, który
wisiał sobie na pulpicie do dziś. Dziś zamiast „usuń”, wybieram „publikuj”, bo
bieganie to dla mnie emocje i choć często krzywię się, krzyczę do siebie „ołmajgad” mocno mrużąc oczy i nieraz wstydzę się wracając do pewnych tekstów, to czasem właśnie te wyplute
z siebie słowa stawiają mnie do pionu kiedy trzeba.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy emocje już opadły, poza kilkoma migawkami z Hali
Gąsienicowej, podejścia na Liliowe, czy zbiegu z Kasprowego widzę głównie kino
Sokół, w którym z Nikosiem na kolanach oglądam film z zeszłorocznej edycji
biegu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR7S_wQ3o85JM1iBJ7skuxQcm2j-x-eJt037bT0J16qrSnfpidy-hOnZak2Tq7_wqlSRKNt_ZUpyrUItZwXZtWH1lU-pi1DEBPQV8OeEI-fhG_U5t1iNUtWCOQ8vzJMlbWBRR3YqDZ86M6/s1600/meta+12.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR7S_wQ3o85JM1iBJ7skuxQcm2j-x-eJt037bT0J16qrSnfpidy-hOnZak2Tq7_wqlSRKNt_ZUpyrUItZwXZtWH1lU-pi1DEBPQV8OeEI-fhG_U5t1iNUtWCOQ8vzJMlbWBRR3YqDZ86M6/s640/meta+12.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wiesz jak to jest siedzieć w kinie, trzymać na kolanach
dziecko, oglądać film z biegu, w którym brałeś udział, uśmiechać się i czuć jak
łzy ściekają ci po policzkach i jeszcze bardziej się uśmiechać? Chciałoby się
napisać: „Nie wiesz? Żałuj!”, ale to nie do końca tak. Jestem beksą. Totalną.
Bardzo tego w sobie nie lubię i często się tego wstydzę. Reaguję płaczem na ból,
szczęście, wzruszenie, strach, każdy najmniejszy stres. Nie ma mięśni, które
byłyby w stanie zatrzymać napływające do oczu łzy. Przez te łzy małe
nieporozumienie potrafi bez ostrzeżenia stać się awanturą roku, łzy potrafią
działać jak płachta na byka. Także tego, nie lubię tego, że jestem beksą,
wkurzam się na maksa, ale żadna praca nad moją ułomnością emocjonalną nie
działa.</div>
<a name='more'></a><o:p></o:p><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A potem siedzę w tym kinie, z dzieckiem na kolanach, na
ekranie ledwo pojawia się pierwszy kadr z ubiegłorocznego Biegu Marduły, czują
pierwszą łzę na policzku i zaczynam uśmiechać się do siebie szeroko. Po drugim
policzku płynie druga łza, za chwilę jest ich cały potok, a ja pękam z dumy.
Czuję, że żyję tak jak chcę i jestem w stanie zaakceptować siebie w tym moim
życiu. Ze wszystkimi moimi ułomnościami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z całą moją niekonsekwencją, kiedy tuż po zapisaniu się na
kolejny bieg zaczynam trenować jak dzika, robić te wszystkie ćwiczenia
ogólnorozwojowe z energią dużo większą niż potrzeba, tylko po to, by dać sobie
z nimi spokój szybciej niż wypada się przyznać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
O tym, że przypominam sobie, że
muszę dbać o zajechane pasmo biodrowo- piszczelowe, kiedy zaczyna boleć tak, że
ledwo stawiam krok, wstyd się przyznać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z tym, że przeżywam start jak mrówka okres i nie daję żyć
innym. Nie słyszę tego co wokół i widzę tylko kilka centymetrów dalej niż mój
nos.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z tym, że jestem
totalnym ignorantem i nieogarem. Na start, przez który staję się małpą potrafię
zapomnieć turbo ważnych rzeczy. Potrafię spakować bukłak bez ustnika, zapomnieć
ulubionych żeli, nie przeczytać regulaminu imprezy, nie ustawić zegarka…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z tym, że jestem panikarą i mistrzem sraczki
przedstartowej. Panikuję z dosłownie każdego powodu, szkoda znaków w tekście,
by wymieniać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z tym, że pasuję do biegów górskich jak słoń do składu z
porcelaną. Boję się gór. Boję się zbiegać. Boję się zrobić sobie krzywdę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z tym, że zżera mnie ambicja i jak bardzo nie robiłabym
dobrej miny do złej gry, rzadko jestem z siebie zadowolona. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z tym, że skręca mnie, kiedy patrzę na swoje zdjęcia, na których
tam mi zwisa, tu się trzęsie, ale szybciej niż <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>postanawiam coś z tym zrobić, sięgam po
kolejną paczkę czipsów. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z tym, że bywam mistrzem wymówek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z tym, że czasem zachowuję się jak pieprzona księżniczka,
albo raczej jak kilkuletnia dziewczynka, która trzeba prowadzić za rękę. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z tym, że mam problem z akceptacją siebie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Góry to dla mnie ucieczka. Góry to dla mnie wyzwania, które
trzymają mnie w ryzach. Góry to miejsce, w którym muszę i umiem być ze sobą
szczera. Góry dają mi chwile, w których czuję się silna, pokazują, że każde
podejście kiedyś się kończy. Nawet jak niewiele ze mnie po nim zostaje, muszę
mieć siłę zejść na dół. Nie ma innej drogi, nie ma innego wyjścia. Z każdym
startem, z każdą wygraną i z każdą porażką, to mniej uciekania, a więcej
radości, satysfakcji, wyciągniętych wniosków, zadowolenia, akceptacji i
spokoju. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKTTcL7I_8Vg1EXzdXW603faPhKq8rE_XTQLNL2FrgInPdkulZOBYOWYd_MR2AOkGbNqjcAXVNLR8zpbMguyL3MFm58RLKnupTAN3Sch1Iml50-zJ5AVvpouzZWRileXpA1A64IvxpLuq5/s1600/Alicja_HiRes_02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKTTcL7I_8Vg1EXzdXW603faPhKq8rE_XTQLNL2FrgInPdkulZOBYOWYd_MR2AOkGbNqjcAXVNLR8zpbMguyL3MFm58RLKnupTAN3Sch1Iml50-zJ5AVvpouzZWRileXpA1A64IvxpLuq5/s640/Alicja_HiRes_02.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-80011431718355256082019-05-03T17:59:00.000+02:002019-05-03T17:59:04.539+02:00Podobno ultra biega się głową... Dziki Groń.<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz-QApYsVA22_EW_4ETGq8vNbuK30OZEnIxfjacfHqALFqKZyIhf78LNkhuGW_3Q-GOHyXdFnsrV_3axZilWRUpQ9joAKXEvGySrRNfSx-DtiKTBLrAvL-yw9MP5ETvmdMbKGJ0n7y0Jte/s1600/20190426_200401-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1201" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz-QApYsVA22_EW_4ETGq8vNbuK30OZEnIxfjacfHqALFqKZyIhf78LNkhuGW_3Q-GOHyXdFnsrV_3axZilWRUpQ9joAKXEvGySrRNfSx-DtiKTBLrAvL-yw9MP5ETvmdMbKGJ0n7y0Jte/s640/20190426_200401-01.jpeg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tu zaczyna się przygoda... </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Pytanie o to, czym jest dla mnie ultra i bieganie w górach,
najlepiej zadać mi po takim biegu jak Zimowy Janosik. Na jednym wdechu, bez
zająknięcia, z błyskiem w oku i wypiekami na twarzy, z niemałą satysfakcją i
ogromną przyjemnością odpowiem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Bieganie
w górach sprawia, że czuję się silna. Mimo setek współtowarzyszy na trasie,
turbowyjątkowa, a koncentrowanie się przez kilka godzin na „tu i teraz”
resetuje głowę jak dwutygodniowe wakacje. Po biegu wydaje mi się zaś, że oprócz
biegania po górach, mogę je też przenosić. Wszystkie problemy zostawione poza
trasą maleją odwrotnie proporcjonalnie do przewyższeń i wysiłku. Wypisz wymaluj
szczęście…”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Tak brzmiał pierwszy
akapit <a href="http://alasiesciga.blogspot.com/2019/01/zimowy-janosik.html">relacji z Janosika</a>.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Łatwo</b>
jest czuć się silną i turbowyjątkową kiedy wbiega się na metę jako trzecia
kobieta open. Motyle, fajerwerki i szampan łatwo uderzają do głowy.
Naprawdę<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>fajnie jest widzieć siebie
taką. Silną, zmotywowaną, zdystansowaną, zdeterminowaną, szczęśliwą. Pięknie
jest wierzyć w swoją siłę, bo to uczucie nie do przecenienia. Najfajniej jest
jednak mieć siłę, kiedy bańka pęka, czar pryska i nic nie jest kolorowe. Wtedy
trzeba jakoś pozbierać do kupy co się rozpadło i przekonać się, czy ta siła
jest warta cokolwiek więcej niż pięciosekundowa bańka. Dmuchając każdą kolejną
bańkę musisz wiedzieć, że pęknie i że będzie trzeba nadmuchać kolejną i
kolejną, a potem jeszcze jedną, jeszcze tysiąc i tyle ile będzie trzeba…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Noc przed startem.</b>
Dziki Groń wypada na drodze do celu, więc chyba nie mam wobec startu i, co
ważniejsze, wobec siebie oczekiwań. Nie mam strategii, nie studiowałam
specjalnie trasy, będzie mocno, ale na luzie.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Zamykam powoli jedno oko i szybko je otwieram. Za zamkniętymi powiekami
czają się, o niespodzianko!, oczekiwania, czasy i inne strachy a przecież miało
ich tam nie być! To nie ten start. Nie tak się ze sobą umawiałam. No nic, liczę
owce, dużo owiec i jakoś zasypiam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Rano myślę już tylko
o tym, że czeka mnie dzień w górach.</b> Najlepiej. Uśmiecham się patrząc na
chłopaków. Widzę ich oczekiwanie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>na
start i podekscytowanie, do twarzy im z tym. To jeden z obrazków, które chcę
zachować w mojej pamięci najdłużej jak się da. Są takie chwile, kiedy czujesz,
że to co robisz, jak żyjesz i jakie życie pokazujesz dzieciom, jest dobre i
nagle moc wraca ze zwielokrotnioną siłą. Chwila przed startem Dzikiego Gronia
była taką właśnie Chwilą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Chwilę potem zaczęła
się daleka podróż… </b>Nie wiem, w którym momencie oraz nie wiem co
pierdolnęło, ale jebło z hukiem. Dziś, prawie tydzień po starcie, z pierwszych
22 kilometrów nie pamiętam prawie nic. Zdziwienie, oszołomienie, wkurw i łzy.
Dużo łez. I dużo brzydkich słów pod własnym adresem. Nie potrafiłam zmusić się
do wysiłku, nie potrafiłam zmusić nóg do biegu, ale przede wszystkim nie
potrafiłam zmusić głowy do odpuszczenia. Kompletnie nie rozumiałam co się
dzieje. Bunt, blokada, niemoc. Słabość i żal. Najgorsze jednak było
rozczarowanie. Rozczarowanie sobą i tym, że pozwoliłam samej sobie na
nakręcenie spirali, której nie jestem w stanie zatrzymać. Bo słaby dzień i
słaby bieg to jedno, ale to co działo się w mojej głowie to zupełnie inna
historia. Historia, która nie powinna się była wydarzyć. Do dziś tego nie
ogarnęłam. Było źle. Do Rytra dobiegam w takim stanie, że kiedy widzę Moich Chłopaków,
tracę oddech. Dosłownie. Czuję jak wszystko wokół mnie zaczyna wirować, a
Marcin każe mi oddychać. Słyszę jak dyszę. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie
czy coś mnie boli. Nie potrafię powiedzieć co się dzieje. Wszystko jest źle.
Wszystko jest nie tak.</div>
<a name='more'></a> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><o:p></o:p></b><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">„Mamo, dlaczego
płaczesz</b>?”. To pytanie będzie mi dudnić w uszach nie tylko przez cały bieg,
nie opuści mnie przez kolejne dni… A ja nie wiem. Naprawdę nie wiem. Przytulam
się mocno i z płaczem ruszam dalej. Odwracam się. Widzę<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Chłopców na hulajnogach, widzę Marcina i
smutno mi, bo wiem, że przez najbliższych kilka godzin będzie się martwił. „Nie
wrócę się”, mówię głośno do siebie i jak niezdara stawiam nogę za nogą. O tak.
Noga za nogą. Krok za krokiem. Myśl za myślą. Dociągnę to wszystko do mety.
Patrzę w górę. Patrzę na las. Patrzę jak dwóch chłopaków z trasy bierze od
starszej Pani zakupy na podejściu do wsi. Uśmiecham się. Fajni ludzie biegają w
tych górach. Fajne te góry. Fajnie, że tu jestem… Zaczynam wracać z długiej
podróży. Krok za krokiem. Oddech za oddechem. Odliczam kolejne osoby mijane na
szlaku. Nie koncentruję się na niczym innym. Nie patrzę na zegarek. Nie liczę
kilometrów. Biegnę, kiedy da się biec, a nawet kiedy wydaje mi się, że się nie
da. Im bardziej bolą mnie nogi, tym bardziej czuję, że żyję. Czasem nawet się
uśmiecham. Od pierwszego punktu do mety wyprzedzam prawie sześćdziesiąt osób.
Zapamiętuję obrazki.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zapamiętuję
uczucia. Zapisuję wnioski. Ukończenie zawodów w 9 godzin i 17 minut, na 17
miejscu wśród 74 startujących kobiet, wstydu nie przynosi, ale szału też nie
robi. Chcę od siebie więcej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPPhjcURQvZD5mupbruR8osfLbM_Wis8mszx9cXuRDQl65gA_o_5buSlaN39ktEcj938hMgJDbZQWDbl6XHHEilIUXs_BKSi25p2_rbKpvLj2DFgLHaDSMT0xVzwbUkTuvHy87vnI_2oAW/s1600/20190427_162542-01+%25281%2529.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1207" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPPhjcURQvZD5mupbruR8osfLbM_Wis8mszx9cXuRDQl65gA_o_5buSlaN39ktEcj938hMgJDbZQWDbl6XHHEilIUXs_BKSi25p2_rbKpvLj2DFgLHaDSMT0xVzwbUkTuvHy87vnI_2oAW/s640/20190427_162542-01+%25281%2529.jpeg" width="482" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wzrusz...</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Odebrałam lekcję na Dzikim Groniu</b>. Nie pierwszą i na pewno
nie ostatnią. Kiedy na cztery kilometry przed metą łapie mnie ulewa myślę
sobie, że piękny i ważny bieg za mną. Potem jest tylko piękniej.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Leje jak z cebra, a Oni czekają na mecie.
Oczy im się świecą. Nikodem piszczy ze szczęścia, kiedy biegniemy razem
ostatnią prostą. To był najpiękniejszy finisz świata. Mimo wszystko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kocham to, nawet jak jest źle i ciężko, jak plany i marzenia
mocno kopią mnie w dupę. Kocham to, nawet jak czuję się słaba, mała i nawet jak
czasem czuję, że nie do końca pasuję tutaj gdzie jestem. Często patrzę wstecz,
tak samo często patrzę do przodu. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Często
upadam, ale zawsze się podnoszę.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Czasem
sobie myślę, żeby może dać sobie spokój ze ściganiem się z celami, marzeniami i
samą sobą. Nie trudno o takie pomysły, kiedy bańki, zamiast lecieć wysoko i
mienić się w słońcu, pękają jedna za drugą… <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ale nie przestanę ich dmuchać, zbyt wiele
obiecują, a ja za bardzo lubię siebie od kiedy biegam ultra z całą siłą i ze
wszystkimi słabościami, które niesie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUKI3OiTe2bPwVxgdzgOwSS3xcKTia2xsTxi_eMS_uLKy340jvZoQzBJ7N-Am7FUGIqB8IlHS3a7WiWSNzQETKvTxG6PzS5Q77tKW1KOII9IVprqz-Hm7ucK2nwqGWgBlZ04hBRf917LkT/s1600/Manuel+Uribe_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUKI3OiTe2bPwVxgdzgOwSS3xcKTia2xsTxi_eMS_uLKy340jvZoQzBJ7N-Am7FUGIqB8IlHS3a7WiWSNzQETKvTxG6PzS5Q77tKW1KOII9IVprqz-Hm7ucK2nwqGWgBlZ04hBRf917LkT/s640/Manuel+Uribe_1.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak pięknie było. Fot. <a href="http://pietruszka%20-%20fotografia/">Pietruszka - fotografia </a></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgip2Teos6LXdwu75HbFHr20nLhQxkBhoHlVE0LkP0xTCE9axHqJik5V9Qc_KUIBpM5O8q0BkKxyDtzMF5UOucz-heYnwkG_hyphenhyphenIsVzgTVGb-gyQIxiqWlxYa5IZMys2AKQGSsZMtZLfPOCP/s640/Pietruszka+3.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak pięknie było. Fot. <a href="http://pietruszka%20-%20fotografia/">Pietruszka-Fotografia</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgip2Teos6LXdwu75HbFHr20nLhQxkBhoHlVE0LkP0xTCE9axHqJik5V9Qc_KUIBpM5O8q0BkKxyDtzMF5UOucz-heYnwkG_hyphenhyphenIsVzgTVGb-gyQIxiqWlxYa5IZMys2AKQGSsZMtZLfPOCP/s1600/Pietruszka+3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgip2Teos6LXdwu75HbFHr20nLhQxkBhoHlVE0LkP0xTCE9axHqJik5V9Qc_KUIBpM5O8q0BkKxyDtzMF5UOucz-heYnwkG_hyphenhyphenIsVzgTVGb-gyQIxiqWlxYa5IZMys2AKQGSsZMtZLfPOCP/s1600/Pietruszka+3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVPOHeJY2NJwU8Oyq60oMgnOx3Vd2jW2RCBGd7plDRJOLR7zskwYgaQymxcPkT3TLG1eUif5oLYgK94GHNbHUxO7CLeMWuSPf1C0imDeWFiG_pXaNTDj_ceGrVZFD2KlhDbCqZp0ihzMr9/s1600/Pietruszka+fotografia+2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVPOHeJY2NJwU8Oyq60oMgnOx3Vd2jW2RCBGd7plDRJOLR7zskwYgaQymxcPkT3TLG1eUif5oLYgK94GHNbHUxO7CLeMWuSPf1C0imDeWFiG_pXaNTDj_ceGrVZFD2KlhDbCqZp0ihzMr9/s640/Pietruszka+fotografia+2.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak pięknie bylo. Fot. <a href="http://pietruszka%20-%20fotografia/">Pietruszka - fotografia</a></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-12953532677707445012019-01-25T08:21:00.001+01:002019-01-25T08:47:11.859+01:00Zimowy Janosik. <br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHZmYbuIDURRTS2E7UsrXPZAqAtvxTnieINH4YEw_xoEWHu5z1NYOXtk3iai25Of-Bq3-CYdWhTE-zrEdQHbAPZZw8RXkMWh1F1FCHVwZ3f5kdzF4MxVIfMEj_GRXEUzo-Ec5MxSKjMIO5/s1600/Deneka+1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="845" data-original-width="1266" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHZmYbuIDURRTS2E7UsrXPZAqAtvxTnieINH4YEw_xoEWHu5z1NYOXtk3iai25Of-Bq3-CYdWhTE-zrEdQHbAPZZw8RXkMWh1F1FCHVwZ3f5kdzF4MxVIfMEj_GRXEUzo-Ec5MxSKjMIO5/s640/Deneka+1.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Jacek Deneka <a href="https://www.facebook.com/UltraaaLovers/">Ultralovers</a></td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pytanie o to, czym jest dla mnie ultra i bieganie w górach, najlepiej zadać mi
po takim biegu jak Zimowy Janosik. Na jednym wdechu, bez zająknięcia, z
błyskiem w oku i wypiekami na twarzy, z niemałą satysfakcją i ogromną
przyjemnością odpowiem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Bieganie w
górach sprawia, że czuję się silna. Mimo setek współtowarzyszy na trasie, turbowyjątkowa,
a koncentrowanie się przez kilka godzin na „tu i teraz” resetuje głowę jak
dwutygodniowe wakacje. Po biegu wydaje mi się zaś, że oprócz biegania po górach,
mogę je też przenosić. Wszystkie problemy zostawione poza trasą maleją
odwrotnie proporcjonalnie do przewyższeń i wysiłku. Wypisz wymaluj
szczęście.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdzie zatem pot, krew i łzy, skoro góry niezależnie od
warunków, wysiłku i poziomu trudności malują się jak sielanka? Sam start w
górach to wisienka na torcie. Prawdziwe ultra rozgrywa się na nizinach. To tam
wychodzę biegać, bo czasem czuję że głowa mi eksploduje, jeśli tego nie zrobię.
To tam wychodzę biegać, żeby móc popłakać w samotności. To tam uciekam czasem
przed domem pełnym krzyku i wrzasku, po to by wracać stęskniona wszystkiego co
się z tymi wrzaskami wiąże. To tam staję się mistrzem logistyki, motywacji i
siły, by iść na trening, który często wcale mi się nie podoba i wcale, a wcale
nie jest przyjemny, po to by móc kiedyś tę wisienkę zjeść.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To życiowe ultra to nie tylko walka ze złymi duchami, ale
też kłodami rzuconymi pod nogi w sensie niemalże dosłownym.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na Zimowego Janosika mieliśmy jechać we dwoje. Kilka dni
przed wyjazdem kłody nas zatrzymały. Nie mieliśmy możliwości pojechać oboje, a
sama nie miałam najmniejszej ochoty. Znacie z opisów biegów górskich zdanie „podejście,
które odbierze ci siłę”? Tak właśnie było, z tą małą różnicą, że podejście
odbierające ochotę na ciąg dalszy, urosło przede mną jeszcze w Warszawie. I tak
jak w górach, na trasie, musiałam się z nim uporać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Do Niedzicy jechałam już z czystą głową, jedyne o czym
myślałam to atrakcje, które czekają na trasie. W górach klęska urodzaju,
organizator zmienia trasy, bo momentami śniegu po pachy. No i fajnie. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie narzekam. Podchodzę do startu bez
kalkulacji i bez planu, nie sprawdzam nawet, jak finalnie biegniemy. Jedyne
założenie to pobiec mocno. Przed startem pojawia się niemała wątpliwość w czym
biec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tym razem nie ma opcji pytania do przyjaciela „W czym
biegnie <a href="http://belekiolek.pl/">Bela</a>”?, bo Beli brak <span style="font-family: "wingdings"; mso-ascii-font-family: Calibri; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-char-type: symbol; mso-hansi-font-family: Calibri; mso-hansi-theme-font: minor-latin; mso-symbol-font-family: Wingdings;"><span style="mso-char-type: symbol; mso-symbol-font-family: Wingdings;">L</span></span>
Rano temperatura -11 stopni, po południu nieco poniżej zera.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Rozkminiam, próbuję podejść do tego rozsądnie
i jak zwykle ubieram się za ciepło. Nie lubię marznąć i już. Chwilę przed
startem, który, odbywał się spod Zamku w Niedzicy, zastanawiam się, gdzie jest
moje miejsce w szeregu. Wiem, że pewnie z wyprzedzaniem będzie ciężko i nie
chcę stawać za daleko linii startu, ale z tego samego powodu, nie chcę wyrywać
się za bardzo do przodu. Na pierwszym podejściu wiem, że jednak się
niedoszacowałam, a wyprzedać faktycznie nie ma jak. Na jeden krótki moment
pojawia się wkurw, zaraz po nim na horyzoncie pojawiają się Tatry, a wraz z
nimi motyle w brzuchu.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zimowy Janosik
to, zaraz po <a href="http://alasiesciga.blogspot.com/2017/08/bieg-ultra-grania-tatr.html">Biegu Ultra Granią Tatr</a>, najpiękniejszy bieg w jakim brałam
udział. Zima jak z bajki, poza wydeptaną ścieżką, niczym nie zmącony śnieg,
błękitne niebo, słońce i widok na Tatry przez większą część trasy. Po pierwszym
zachwycie nadal się wkurzam, ale przesuwam się do przodu z pokorą, pamiętając,
że na <a href="http://alasiesciga.blogspot.com/2016/03/zimowy-ultramaraton-karkonoski-dla.html">ZUK-u</a> podobna sytuacja i wolny początek pomógł zachować siły i wykrzesać
ogień na koniec, a próby wyprzedzania poza ścieżką i tak kończą się zakopaniem
w śniegu. Robię więc swoje. Mija jakiś, bliżej nieokreślony czas i wbiegamy na
drogę dojazdową do Dursztyna, ścieżka się kończy, a zaczyna się to co lubię,
podbieg, długi i dość łagodnie nachylony. Wiele osób przede mną idzie, a ja
robię swoje. Drobię kroczkami w górę w myśl zasady „nie przejdę do marszu”.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5h91KpH4DS3vKpLpyXKj4Wla5-G-Rm0ddDDThDnhVq8LHKOyYacshp0lZBP7S7CREP09e5tHSzj9-bIO2eOxWFxXVIYJXLtfQHE0dBdtXCLAHTkPhNwB8EZQN6OSJDtcKdDIXU1OA3uun/s1600/Bedzies_Kwicol_2019_0192.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5h91KpH4DS3vKpLpyXKj4Wla5-G-Rm0ddDDThDnhVq8LHKOyYacshp0lZBP7S7CREP09e5tHSzj9-bIO2eOxWFxXVIYJXLtfQHE0dBdtXCLAHTkPhNwB8EZQN6OSJDtcKdDIXU1OA3uun/s640/Bedzies_Kwicol_2019_0192.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Tomek Sowiński</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<a name='more'></a>Dzięki temu, gdy wybiegam z punktu w Dursztynie i wracam na
szlak, jestem sama, po horyzont nie ma przede mną nikogo. Szybsi solidnie
pewnie odbiegli, ale ja jestem w stanie myśleć tylko o tym jak tam jest pięknie
i jak mi dobrze. Jak dobrze, że jestem tu, gdzie jestem. Tu i teraz. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Tu i teraz w górach. Tu i teraz w życiu.<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnrpUJ68wJS0RhGMkKhJpLAbwZO3GTdLUknsv1zB7JNWOAL7SujioDk_UOr7OF0wBv8AnJb4aHssAK6yZr3Ilxx5UBfAQJ95CXBKMkrMmHJRLvy4MnScJc8aMuLGitJ0AIgypevMpEAh3j/s1600/Deneka+2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="845" data-original-width="1266" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnrpUJ68wJS0RhGMkKhJpLAbwZO3GTdLUknsv1zB7JNWOAL7SujioDk_UOr7OF0wBv8AnJb4aHssAK6yZr3Ilxx5UBfAQJ95CXBKMkrMmHJRLvy4MnScJc8aMuLGitJ0AIgypevMpEAh3j/s640/Deneka+2.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Jacek Deneka / <a href="https://www.facebook.com/UltraaaLovers/">Ultralovers</a><span id="goog_1749767454"></span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Od
czasu do czasu z rytmu wytrącają zapadające się nogi. Od czasu do czasu
ryzykuję i biegnę po zmrożonym śniegu.Tak jest szybciej, ale raz noga
zatrzymuje się „na szlag” tak, że robię przewrót przez bark. No nic, jest
ryzyko, jest zabawa. Otrzepuję się i biegnę dalej. Poza zachwycaniem się, które
wcale, a wcale nie jest nudne, zajmuję głowę odliczaniem wyprzedzanych osób. Do
punktu, w którym połączyły się trasy, naliczyłam dwadzieścia siedem osób. Od
tego momentu, to już nieco inny bieg.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjT8AfVEoTz_gcz968DVI3wRa_bDmRpl5nkr6gZ4m481irZojC3sEfHIaWWQRGNkLCS-ej1-g0KGHmIIlCJg1tOVbIH7Iw4hvul9YbXhMDotsEAdMh-FTJk6LhrBAik2MSV7zfo07hIYXU/s1600/Zimowy_Janosik_Michal_Zlotowski_8345.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="894" data-original-width="1344" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjT8AfVEoTz_gcz968DVI3wRa_bDmRpl5nkr6gZ4m481irZojC3sEfHIaWWQRGNkLCS-ej1-g0KGHmIIlCJg1tOVbIH7Iw4hvul9YbXhMDotsEAdMh-FTJk6LhrBAik2MSV7zfo07hIYXU/s640/Zimowy_Janosik_Michal_Zlotowski_8345.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Michał Złotowski</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ostatnie 10 km to śnieg o konsystencji piachu, wąska ścieżka
i biegacze z różnymi celami. Szanuję osoby, które biegają wolno, ale osób które
stają na zawodach grupą w miejscu, gdzie jest wąsko, by strzelić sobie fotkę,
już mniej. Kiedy pojawiła się frustracja, że przecież nie jest wcale pod górę,
ja mam siłę by biec, ale nie ma jak, obiecałam sobie, że następnym razem będę
bardziej odważna w szacowaniu swojego miejsca w szeregu. Tymczasem wykorzystuje
każdą okazję, by wyprzedzać. Już nie liczę, bo na trasie tłumy. Nie zwalniam do
samego końca. Nie mam pojęcia która jestem. Nie wiem, kto jaki dystans biegnie.
Jedyne co zostaje to cisnąć na miarę swoich sił i możliwości. Jeszcze tylko
trochę nerwów zjada tama i schodki w dół do elektrowni. Potem tylko pĄpki i
meta. Na zegarku prawie 41 km w 5 godzin i 51 minut. Miło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Meta w hali elektrowni to strzał w dziesiątkę. Można w
spokoju i cieple przebrać się, wypić piwo i poczekać na wyniki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy okazuje się, że jestem czwarta open, nie dziwi mnie
to. Taki widocznie mój urok. Jestem z siebie zadowolona. Pierwsze miejsce w
kategorii kobiet masters to fajna nagroda pocieszenia, a po owacjach, jakie
podczas dekoracji zgotowały PąDziewczyny czuję się wygrana, choć ten bieg
wygrywa z dużą przewagą, brawurowo inna z nas. Gratulacje <a href="http://www.matkabiega.pl/">Aga</a>,<a href="https://www.blogger.com/u/1/null" name="_GoBack"></a>
raz jeszcze!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po całym dniu w górach, fejmach i dekoracjach, pozostaje już
tylko, a raczej aż, nalewka i najlepsze towarzystwo.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wracam do domu, czekam na zdjęcia, przetwarzam jak było,
czytam o wpadkach organizacyjnych na biegu i dostaję link do oficjalnych
wyników. Surprise, surprise. Dobiegłam jako trzecia kobieta open. Szkoda, że
organizatorzy nie ogarnęli wyników i nie dane było mi cieszyć się z tego faktu
na miejscu, ale i tak się cieszę. I tak jest pięknie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcGU3pdG8yjXJyRtn234BD1WS4sN8yjCk04RCCj8X-n0EAHbfzseHDAoDGE88UPffz4jf5Slh_E3WJxXYJWf5h7fuKSe9khJytdZnBHtwGg7wVGEAwOF6fYflaPicKf79hZApeEEddSpbm/s1600/Jacek+1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcGU3pdG8yjXJyRtn234BD1WS4sN8yjCk04RCCj8X-n0EAHbfzseHDAoDGE88UPffz4jf5Slh_E3WJxXYJWf5h7fuKSe9khJytdZnBHtwGg7wVGEAwOF6fYflaPicKf79hZApeEEddSpbm/s640/Jacek+1.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Jacek Deneka / Ultralovers</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-58667268773864795642018-12-11T14:50:00.001+01:002018-12-11T15:09:39.861+01:00Czterdzieści pięć na dychę. Epizod ostatni.<div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>44:54</b>. To moja świeżutka i
pachnąca życiówka na dziesięć kilometrów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Życiówka, która przypominała mi o
kilku sprawach. Żadne hity czy nowości, ot proste rzeczy, które ułatwiają
bieganie i trenowanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Punkt widzenia zmienia wraz z punktem odniesienia.<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pamiętam jak trenowałam do
pierwszego półmaratonu z <span style="background-color: white;"><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;"><a href="http://alasiesciga.blogspot.com/2012/10/silesia-pomaraton-debiut-na-deszczowo.html">celem złamania dwóch godzin</a>.</span> </span>W przygotowaniach do niego pobiegłam moją drugą
dychę w życiu. Od debiutu i złamania godziny na 10 kilometrów mijały wtedy dwa
lata. Sporo czasu spędzałam w sieci, czytając fora, blogi i strony poświęcone
bieganiu. Bieg na dychę miał być sprawdzianem przed półmaratonem, pobiegłam go
w czterdzieści osiem minut z haczykiem i trafiłam na podium w kategorii
wiekowej. Czułam się szybka ;) Czterdzieści
pięć minut na dychę wydawało mi się wtedy jakimś kosmicznym wynikiem, a
dziewczyny które tyle biegają były według mnie superbohaterkami. Byłam
przekonana, że to jest superszybko i jak będę tyle biegać to będę
megaturbozajebista. Potem pojechałam w góry i wszystko co związane z bieganiem po
asfalcie przestało mnie interesować. Przygotowując się do pierwszego Chudego
Wawrzyńca w 2016 biegałam mocno i dużo, z treningu wychodziło, że spokojnie
mogłabym pobiec dychę poniżej 44 minut, tylko, że kompletnie mnie to w tamtym momencie
nie interesowało.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Myśli o złamaniu tych
nieszczęsnych czterdziestu pięciu minut na dychę pojawiały się od czasu do
czasu, ale jakoś się nie składało by się wziąć porządnie za temat. Bo góry, bo borelioza,
bo kontuzja, bo różne zawirowania życiowe, ale głównie to jednak bo góry… Bo w
górach jest najlepiej, wiadomo. Pewnego dnia postanowiłam jednak, że zrobię to
i potraktuję przygotowania do startu jako krok do celu, by w górach biegać
szybciej. Podziałało ;) </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Fajnie jest to odhaczyć, ale
jeszcze fajniej będzie powalczyć o szybszy wynik. W niedzielę co prawda
mówiłam, że raczej nigdy więcej, ale kto by tam wierzył biegaczowi na mecie ;)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqtj_xJYOVyQmcnMG2Pq926PXwkUL3q_E_TfzVTvJ73x7898fMmke2TeZ-ievWnqke6DqoOoi57E4z0gUJLf2vlO-lqWKxJs2I3kS9n9Hqo-_QWL2LusgFWDVchd4l1DCN_hteZGjRrdD-/s1600/received_770516813285872.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqtj_xJYOVyQmcnMG2Pq926PXwkUL3q_E_TfzVTvJ73x7898fMmke2TeZ-ievWnqke6DqoOoi57E4z0gUJLf2vlO-lqWKxJs2I3kS9n9Hqo-_QWL2LusgFWDVchd4l1DCN_hteZGjRrdD-/s640/received_770516813285872.jpeg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tutaj jeszcze się jakoś trzymam Fot. Magda W.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Nie ma złej pogody.<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niedzielna <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>pogoda nie przypominała grudnia, to raczej
listopad w najgorszym wydaniu. Na samą myśl o wyjściu na rozgrzewkę dostawałam
biegowstrętu. Kiedy nie było czasu, by ten moment odwlekać dłużej, wyszliśmy i
pobiegliśmy. Po prostu. Bez pitolenia. Przypomniałam sobie wszystkie te godziny
spędzone na górskich biegach w mrozie, śniegu, deszczu, burzy. Z cukru przecież
nie jestem. Bieganie w deszczu jest super. Owszem, wiatr nie pomagał i nie
sprzyjał szybkiemu bieganiu, ale miałam to szczęście, że było się za kim
schować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Głowa w bieganiu jest co najmniej tak samo ważna jak nogi.<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Miałam jedno zadanie: biec. Nic
więcej. </div>
<a name='more'></a>Mój zegarek miał <span style="background-color: white;"><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;"><a href="http://www.biecdalej.pl/">Marcin</a>, któremu przypadła niełatwa rola zająca.</span> </span>On pilnował tempa, ja miałam tylko biec. I biegłam. Mniej więcej do 7 kilometra
biegło się rewelacyjnie, powiedziałabym nawet, że komfortowo, udało mi się
niczego nie spieprzyć i nie rozkmniać. Okazało się jednak, że uwolnienie
głowy od sprawdzania czasu i kalkulowania nie bardzo mi pomogło. Nie wiem skąd,
ale pod koniec biegu, pojawiła się myśl, że to się nie uda. Ostatnie dwa
kilometry to, zamiast finiszu, walka o każdy krok i wmawianie sobie, że jest do dupy, choć biegliśmy zgodnie z planem.<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Najważniejsi są ludzie. Zawsze</b>.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Fajnie biegło się wśród kibiców.
Słowa otuchy przed startem i okrzyki na trasie zawsze dodają animuszu. Pod tym
względem bieg na swoim podwórku deklasuje zagraniczne wojaże.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ostatni kilometr to masakra dla
głowy. Miałam ochotę stanąć i nie robić ani kroku więcej. Było mi trudno
oddychać i znaleźć jakiekolwiek pozytywne myśli. Mniej więcej trzysta metrów
przed metą jest krótki, ale paskudny podbieg. Chce mi się płakać. Chwilę
wcześniej nawarczałam na Mojego Zająca i raczej nie byłam przy tym zbyt
wybredna w doborze słów. Dyszę i charczę, unoszę wzrok i widzę Magdę. Magdę,
która dopinguje, przypomina mi się nasza rozmowa sprzed kilku tygodni o tym, że
kiedy wydaje Ci się że jest źle, to może tylko się tak wydaje i jest dobrze.
Trzeba robić swoje. Dzięki temu się nie zatrzymałam. Na finisz nie było siły,
ale udało się nie zwolnić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie będę pisać o tym, ile zrobił
dla mnie Mój Zając, nie obyłoby się bez rzygania tęczą, ale myślę On wie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEherpnHQAYf63MKew86rfL_bBb8xjwhm0jbUT6AyrHlzEsB21CM9PjHIIenDQdqnsxwcH-gGFImYln8BdQelaG-vPlTydEQQhnCDRd1vKdqrYNMMp1sqzpThV8M3mw5_IkPElZxe_Y95szk/s1600/received_208655846734875-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEherpnHQAYf63MKew86rfL_bBb8xjwhm0jbUT6AyrHlzEsB21CM9PjHIIenDQdqnsxwcH-gGFImYln8BdQelaG-vPlTydEQQhnCDRd1vKdqrYNMMp1sqzpThV8M3mw5_IkPElZxe_Y95szk/s640/received_208655846734875-01.jpeg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A tutaj już walka ostatkami sił. Fot. Magda W.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Nie Garmin mierzy trasę i czas.<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wpadłam na metę. Dostałam w łeb
czasem 45:02. Natychmiast oddałam medal. Bez kija nie podchodź. Warczałam na
wszystkich, łzy z wściekłości cisnęły się do oczu (jaka ze mnie jest beksa!). A
potem przyszedł sms… Msc. K30/3, czas netto 44:54 i świat się zmienił ;)</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnae4dkuEXN3uZP1wdGiMT5oYCsZM3cyshu9F4qdivEiS3tOBXv1oYE0bwWG15eg7YPaQTgjcm_lID_DjEUmGYv9hIt11ONM3STTogKr1V0G0MYmPXSPF1fExzSrks0kY8s5C1DMcXJ7v0/s1600/chomczyk.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnae4dkuEXN3uZP1wdGiMT5oYCsZM3cyshu9F4qdivEiS3tOBXv1oYE0bwWG15eg7YPaQTgjcm_lID_DjEUmGYv9hIt11ONM3STTogKr1V0G0MYmPXSPF1fExzSrks0kY8s5C1DMcXJ7v0/s640/chomczyk.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Sztuka Kadru, Andrzej Tomczyk</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-70741538895096183632018-12-06T17:23:00.000+01:002018-12-06T17:31:36.434+01:00Czterdzieści pięć na dychę. Epizod hiszpański.<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p> </o:p>„Nie wolno nie cieszyć się z życiówek…”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jest to zdanie, z którym absolutnie się nie zgadzam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Publikując zdjęcie medalu po nieudanym starcie na dychę i
dodając do niego opis, który jasno mówił o tym, że spieprzyłam, nie
kokietowałam i nie liczyłam na klepanie po plecach. Naprawdę czułam, że
spieprzyłam ten start i nadal <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>tak myślę.
Tak jak wolno mi cieszyć się z wszystkiego, tak wolno mi się z wszystkiego nie
cieszyć. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="mso-spacerun: yes;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ostatnie tygodnie stały pod znakiem przygotowania się do
drugiego podejścia łamania czterdziestu pięciu minut na dychę. Trenowałam
regularnie i trenowałam mocno opuszczając strefę komfortu wiele razy.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie było złej pogody na trening, tak jak nie
było zbyt wczesnej i zbyt późnej pory by go zrobić. Cisnęłam po swojemu na
maksa. Odpuściłam tylko na kilka dni, ale były to dni w których nie miałam siły
oddychać, nie mówiąc o wbijaniu się w biegowy strój. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Do Walencji, poza celem numer jeden jakim był kibicing,
leciałam po to, by osiągnąć cel, który sama sobie postawiłam. Nikt mi go nie
wyznaczył, nikomu nie potrzebuję dorównać, z nikim się nie ścigam. Postawiłam
sobie cel i postanowiłam go zrealizować dla własnej satysfakcji, dla poczucia
że mogę, że potrafię. Nie chodzi tutaj tylko o te magiczne czterdzieści pięć
minut. Bardziej chodzi <br />
o drogę do celu, o zaplanowanie i zrealizowanie tego, co
sama dla siebie wymyślę. Potrzebowałam przekonać samą siebie, że mam siłę by
znaleźć w sobie determinację. Ostatnie dwa, trzy lata sprawiły, że nauczyłam
się zbyt łatwo odpuszczać i stawiać na stary, dobry święty spokój. Czasem to
jest jedyne słuszne podejście, jednak generalnie w życiu nie ma miejsca na bylejakość
<br />
i odpuszczanie. Skoro trenuję po coś, to warto robić to na sto procent swoich
możliwości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Leciałam do Walencji w stroju Wojowniczki. Wizualizowałam
sobie metę. Dokładnie wiedziałam, jak będę się czuła kiedy ją przekroczę. Słyszałam
jak krzyczę „Yeah!”, widziałam jak unoszę ręce <br />
w geście zwycięstwa. Czułam jak od
uśmiechu bolą mnie policzki i jak rośnie we mnie siła na kolejne wyzwania, nie
tylko te biegowe. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Potem zaświeciło słońce Hiszpanii…</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLlMBZ4x640J-CJ955LMvusljnISEWRr9kL6uksVpB_eRVxTnIWaGWnXdn8ZD3i6OA2JebAv5ju5Skeyla4QOHGO7ZjRYucTTBnjJX4PCa1YSYli6W8Zm5CZqGt9mNR0Y0Oqo-7k0BIjH3/s1600/hiszp1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1280" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLlMBZ4x640J-CJ955LMvusljnISEWRr9kL6uksVpB_eRVxTnIWaGWnXdn8ZD3i6OA2JebAv5ju5Skeyla4QOHGO7ZjRYucTTBnjJX4PCa1YSYli6W8Zm5CZqGt9mNR0Y0Oqo-7k0BIjH3/s640/hiszp1.jpg" width="512" /></a></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczęłam uśmiechać się całą sobą i kompletnie nie umiałam
nad tym zapanować. Uśmiechałam się do ludzi wokół, uśmiechałam się do siebie
samej. Kilka dni przed startem to niczym niepohamowana radość i spokój.
Postanowiłam wycisnąć z tego stanu ile się da.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Powiedziałam do Marcina, że wolę pobiec gorzej, ale chcę czerpać
Hiszpanię garściami. I czerpałam z całych sił. To były wspaniałe dni wypełnione
cafė bombȯn, zwiedzaniem, czytaniem na plaży, najlepszym na świecie jedzeniem <br />
i
tanim winem. Nie ma się co oszukiwać, do utrzymania formy życia raczej się to
nie przyczyniło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAHUZbjlzSUgfGD0wJxw98Yh-Ytvwzd2Ynv-b6oeoe0HpIMY9Gu5a5bvf1R4Uzc9OO7CrLerLuvq4KVIHYcywYo-vTatMLN0Vxqoasye17GKtNug8FFK49IhcWgtbFx1W_pvGDTGy0TlEN/s1600/hiszp+4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="899" data-original-width="1600" height="358" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAHUZbjlzSUgfGD0wJxw98Yh-Ytvwzd2Ynv-b6oeoe0HpIMY9Gu5a5bvf1R4Uzc9OO7CrLerLuvq4KVIHYcywYo-vTatMLN0Vxqoasye17GKtNug8FFK49IhcWgtbFx1W_pvGDTGy0TlEN/s640/hiszp+4.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Just fucking good wine... fot. <a href="http://runeat.pl/">Runeat.pl</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Idąc <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>na start
przywoływałam jednak wszystkie te moje szczęśliwe wizualizacje i wiedziałam, <br />
że
pobiegnę z całych sił. Śpiewałam podczas rozgrzewki, robiłam próby generalne
zaciskania pięści w geście zwycięstwa, nie dopuszczałam siebie paniki.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie panikowałam stojąc w kolejce do toalet, do
których kolejka kurczyła się znacznie wolniej niż uciekający czas. Raz za razem
liczyłam do dziesięciu i powtarzałam sobie, że to się nie stanie, że nie
spóźnię się na start, bo kolejka do tojka była zbyt długa, że to niemożliwe…
Chwilę potem pędziłam do swojej strefy tempem znacznie szybszym niż planowałam
start. Okazało się, że aby wejść do swoje strefy i ruszyć z biegaczami na czas
między 40 a 44 minuty muszę obiec całą kolejkę. Pędziłam więc soczyście rzucając
kurwami. Sygnał startu usłyszałam, kiedy byłam za najwolniejszą grupą
startujących. Dalej biegłam wzdłuż wysokiej siatki, ostatecznie wskoczyłam do
grupy na 50-55 minut. „To się nie dzieje, to nie tak miało być…”.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="mso-spacerun: yes;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przebiegając przez linię startu byłam już nieźle tą gonitwą
zmęczona. Pierwsze dwa kilometry biegu to slalom, próba nadrobienia i przebicia
się w kierunku biegnących moim tempem. Totalnie bez sensu. Trzeci kilometr to
już odcinka i spadek tempa o 10 sekund na kilometrze. Każda próba
przyspieszenia kończyła się tak samo. Biegłam szybciej kilka chwil, by zwolnić
jeszcze bardziej. Walczyłam, by nie ulec pokusie powrotu spacerem. Udało się.
Nogi bolały, niezadowolenie rosło, oczy co rusz wypełniały się łzami, ale dobiegłam
na metę z nową życiówką, która od niedzieli wynosi 45:56. Wstydu nie ma, ale
nie taki był cel. Nie potrafiłam cieszyć się z finiszu, który <br />
w Walencji jest
genialny. Miałam poczucie, że spieprzyłam. Wiedziałam, że tak może skończyć się
upajanie słońcem i innymi dobrodziejstwami Hiszpanii, więc zamiast biczować się
bez sensu szybko przełknęłam gorzką pigułkę. Na szczęście czekało na mnie
kibicowanie <a href="http://www.biecdalej.pl/">Mojemu Maratończykowi</a> i celebrowanie ostatniego wieczoru wyjazdu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie ma co gdybać i zastanawiać się, czy było mnie stać na
więcej. Zamiast snuć domysły mam zamiar to po prostu sprawdzić i w najbliższą
niedzielę zrobić kolejne podejście i wystartować <br />
w kolejnym biegu na dychę. Zobaczymy
jak mi pójdzie po odstawieniu słońca i wina.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTi5MgByHZx1QHCrT249go_LdU9R7nxl9FkvmiFHRaNoc6bXkPIRVz8gDyBf6BErWULaioYK9rNL8nL3m7U2yRFSv0kSzmssHP6Ksml2l8-tl8RYiWGW8ZWBnTDeTjU6Z2qyC3hE0gPY_Q/s1600/hiszp+5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTi5MgByHZx1QHCrT249go_LdU9R7nxl9FkvmiFHRaNoc6bXkPIRVz8gDyBf6BErWULaioYK9rNL8nL3m7U2yRFSv0kSzmssHP6Ksml2l8-tl8RYiWGW8ZWBnTDeTjU6Z2qyC3hE0gPY_Q/s640/hiszp+5.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-45391910644985910672018-08-22T10:42:00.000+02:002018-08-22T10:42:17.530+02:00Wszystkie kolory Chudego.<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chudy pachniał paprociami i mgłą, parzył pokrzywami na
wąskich ścieżkach, zamiast rzucać płatki pod nogi usypał tysiące kamieni,
zostawił bramy z powalonych drzew i uciekał do samego końca. Nie pokazał gór,
ale dał wszystko inne. Dał tajemnicę, dał nadzieję, dał oczekiwanie i spokój na
trasie. Zmusił do przekroczenia kolejnych swoich granic. Przeciorał mnie
fizycznie i psychicznie, by na koniec zostawić taki niedosyt, że muszę tam
wrócić. Chcę tam wrócić i chcę go dorwać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEia992EQL_QOil1FpJVuumZPuKdanTv2jzeic7Tuw5JCAdVZvbsFUVpaiN5Uj2Y8yd_O5duY_gt8ZbCoSQw7S52hfayZp3BQu3Q5o_SBxDGKdV5o7bz56U4HWRJESnAINzBC2FtiN3YiIm1/s1600/Chudy2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEia992EQL_QOil1FpJVuumZPuKdanTv2jzeic7Tuw5JCAdVZvbsFUVpaiN5Uj2Y8yd_O5duY_gt8ZbCoSQw7S52hfayZp3BQu3Q5o_SBxDGKdV5o7bz56U4HWRJESnAINzBC2FtiN3YiIm1/s640/Chudy2.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">No words needed. Fot by Fotomaraton</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Biały. </b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jak biała kartka. Nie zapisana jeszcze, czekająca
niecierpliwie na swoją historię. Nie zapisana, ale na pewno nie pusta. To na
niej niewidzialnym atramentem wypisane były wszystkie moje plany, marzenia,
oczekiwania, obawy i strachy.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Żyła własnym
życiem na długo zanim kolejne kroki stawiane na trasie napisały historię
właściwą. Pierwsze słowa, którymi miała być zapisana to „Dorwałam Chudego”.
Bardzo, bardzo tak chciałam zacząć opowiadanie tej historii. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z całych sił wierzyłam, że tak właśnie będzie. Poziom mojej
determinacji był poza skalą. Nie dopuszczałam do siebie poziomu trudności trasy
i limitu. Nie chciałam by docierały do mnie słowa Krzyśka Dołęgowskiego, że
niewiele osób jest w stanie dorwać Chudego i ukończyć setkę w limicie. Na
odprawie w oczach stanęły łzy, to pierwszy raz wtedy pomyślałam, że może być
tak, że wrócę na tarczy i na nowo będę musiała wymyślać pierwsze słowa, które
zaczną zapełniać moją kartkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Potem znalazłam się w górach i wiedziałam już, że to one
rządzą, nie ja. Ja mogłam tylko zrobić wszystko, by wybiegać to, po co tutaj
przyjechałam i przeżyć ten dzień jak najlepiej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Biały jak flaga. Sięgałam po nią wiele razy na trasie,
chowając ją prędko zanim Chudy się zorientuje. Pierwszy raz kilka godzin przed
startem, kiedy ze strachu popłynęły po policzkach. Potem wiele, wiele razy,
kiedy czacha dymiła się od kalkulacji czy zdążę w limicie. Przez wiele
kilometrów wynik był wyłącznie zerojedynkowy, albo ukończę setkę w limicie,
albo nie ukończę wcale. Kompromis nie wchodził w grę. Nie tym razem. Plan był
jeden, biec do końca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Zielony.</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Najwspanialszy z kolorów i najlepsze wspomnienie z
tegorocznego Chudego Wawrzyńca. Nie jestem w stanie opisać tego jak było
pięknie. To zieleń i jej paprocie zapamiętam najbardziej. Spędziłam w górach 13
godzin i nie wiedziałam gór, ale widziałam paprocie, widziałam mgłę i nie
potrzebowałam widzieć niczego więcej. </div>
<a name='more'></a>Pomimo bólu, pomimo obaw i setek myśli w
głowie, które towarzyszyły mi od startu do mety, chyba na żadnym z biegów nie
czułam się tak szczęśliwa, że jestem tutaj gdzie jestem i robię to co robię.
Mimo wielu kilometrów pokonanych zupełnie samotnie, oprócz paproci i mgieł
towarzyszył mi po prostu spokój i uśmiech na twarzy. Najlepszy z uśmiechów, bo
do siebie samej.<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPPk6MKeqEW1kYmLeqkhXNKLU4dJlbyJ_5qwCMcUa1EwVTG1I4pRsyFhIJIwamPoLMP8bEouRX2Bs-XN-NTiufDiLigBWsDIJK3uXTRSoELi6qc41yJJCmAus8Cu81-lNokbJgQyfYHwYJ/s1600/olesz3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPPk6MKeqEW1kYmLeqkhXNKLU4dJlbyJ_5qwCMcUa1EwVTG1I4pRsyFhIJIwamPoLMP8bEouRX2Bs-XN-NTiufDiLigBWsDIJK3uXTRSoELi6qc41yJJCmAus8Cu81-lNokbJgQyfYHwYJ/s640/olesz3.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot by <a href="https://www.facebook.com/fotografiapiotroleszak/">Fotografia Piotr Oleszak</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Czerwony. </b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bojowy. To czerwony towarzyszył mi na trasie najdłużej. Był
w tle każdego innego koloru. Był kiedy budził się ranek, był ze mną na każdym
zbiegu i każdym mozolnie stawianym kroku na podejściu. Dobrze wiedziałam po co
je stawiam. Walczyłam od pierwszego do ostatniego kroku, a było ich w sumie 102829! Nie pozwalałam sobie
na kontemplowanie tego co wkoło i tego jak cierpię. Dyszałam jak <a href="http://www.biecdalej.pl/">Krasus</a>, kilka
razy obróciłam się nawet na sto procent pewna, że biegnie tuż za mną. Niestety,
nie tym razem. To byłam tylko ja goniąca kolejne marzenie. Nie odpuściłam do
samego końca. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Decyzję podjął za mnie rozum. Na zbiegu z Rycerzowej
poczułam lewe pasmo, na zbiegu z Oszusta odezwało się prawe. Tak bardzo
chciałam biec za wszelką cenę. Chciałam być silna, niezniszczalna i niezłomna.
Wiedziałam, że z rozsądkiem ma to niewiele wspólnego, ale czułam się tak bardzo
gotowa na setkę, że nie mogłam pogodzić się z faktem, że tym razem może się
jednak nie udać. Na przełęczy Glinka wyznaczyłam sobie cel. Powiedziałam
głośno, że jeśli na Trzech Kopcach zostanie mi pięć godzin na wdrapanie się na
Pilsko, potem najdłuższe podejście na trasie i dwa sute zbiegi, zawalczę i
dobiegnę choćby bez nogi, albo i bez dwóch nóg.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilnFEYligzqWzf10Or5kK63UQamf58u8A7fvejf96KIOk_HguXI7BZMAMfWd8T6DXjGedc9ATdzVE1KTCe24ppVk0Vu2MPp9V2DQbNJWrjfXw3Lf-lMU9QH-En9VZwK-8FcZAVAP8Vj2wR/s1600/olesz1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilnFEYligzqWzf10Or5kK63UQamf58u8A7fvejf96KIOk_HguXI7BZMAMfWd8T6DXjGedc9ATdzVE1KTCe24ppVk0Vu2MPp9V2DQbNJWrjfXw3Lf-lMU9QH-En9VZwK-8FcZAVAP8Vj2wR/s640/olesz1.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Walka. Fot by <a href="https://www.facebook.com/fotografiapiotroleszak/">Fotografia Piotr Oleszak</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na dość łatwym odcinku do siedemdziesiątego kilometra coraz
częściej zaciskałam zęby z bólu. Trzy Kopce, zamiast coraz bliżej, były coraz
dalej, wraz z nimi moja meta i mój Chudy. Dotarłam do punktu siedemnaście minut
po godzinie zero. Stanęłam. Przestało boleć. Dowiedziałam się, że jak pobiegnę
w lewo będę czwarta, jak pobiegnę w prawo to będę trzecia, ale mogę też nie
ukończyć wcale, bo czasu już naprawdę mało. Rozkmina rozpoczęła się na nowo.
Czy ta rozkmina kosztowała podium, czy może pozwoliła odpocząć chwilę i
przycisnąć na końcu? Nie wiem. Nie dowiem się. Tak samo jak nie dowiem się co
by było, gdybym skręciła jednak w prawo...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wiem za to na pewno, że czerwony towarzyszył mi także wtedy,
kiedy już przegrałam, kiedy już tylko miałam spokojnie dobiec do mety. Tuż za
Halą Lipowską zobaczyłam przed sobą sylwetkę. Uśmiechnęłam się do siebie, bo
przypomniała mi się <a href="http://alasiesciga.blogspot.com/2016/08/nie-ma-drogi-na-skroty-chudy-wawrzyniec.html#more">moja ucieczka sprzed dwóch lat</a>, kiedy wydawało mi się, że
goni mnie dziewczyna. Uciekałam wtedy co sił w nogach tak bardzo, że zgubiłam
się na prostej ścieżce, a dziewczyna przed którą uciekałam wyprzedziła mnie i
okazała się chłopakiem. Uśmiechałam się z ulgą, bo ostatnie na co miała ochotę,
to ścigać się na dziesięć kilometrów przed metą. Ufff, jak dobrze, że to
chłopak. Biegnę dalej, kulam się powoli w swoim tempie. Kiedy dociera do mnie,
że on to jednak Ona, wyrywa mi się głośne „Kurwa, tylko nie to…”. Jak mi się
nie chciało gonić, jak ja na to nie miałam siły i ochoty… Chciałam już tylko do
mety w spokoju poużalać się nad sobą... Przypominam sobie słowa wolontariusza
na ostatnim punkcie „jak pobiegniesz w lewo będziesz czwarta”. Jprdl, jak ją
wyprzedzę będę trzecia, trzecia! Zamiast przegrać, wygram…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dałam sobie jedną szansę na wyprzedzenie Izy. Zrobiłam to na
podbiegu, tuż przed zakrętem. Dowiedziałam się wtedy, że da się podbiec sto
metrów, udawać, że wcale nie boli i jakimś cudem przestać na chwilę dyszeć.
Potem dzida do zakrętu i jeszcze większa dzida do kolejnego. Odważyłam się
obejrzeć po dwóch kilometrach. Uff, byłam sama, ale uciekałam co sił w nogach,
a przede wszystkim w głowie do samej mety. Nie chciałam się uspokoić nawet
kilka metrów przed metą, kiedy Marcin mówił mi, że mam to.. Że jestem trzecia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dobiegłam pięć minut przed Izą. Co jak co, ale wykreować
sobie presję, to ja potrafię.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Róż.</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiptaFKI4tRZmJkLceC0z9PCdKg97O32FuU-l-BD_AV5G2QvSsV-e8RJyFrCj1KwFXhNggmftvWBmeyVGZbTvjbu05M-SMH385PwFdQ1HKYSfUFz42eJMsfztJ9tpk-ZCVkIgd6VEGg0yuj/s1600/Chudy7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="720" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiptaFKI4tRZmJkLceC0z9PCdKg97O32FuU-l-BD_AV5G2QvSsV-e8RJyFrCj1KwFXhNggmftvWBmeyVGZbTvjbu05M-SMH385PwFdQ1HKYSfUFz42eJMsfztJ9tpk-ZCVkIgd6VEGg0yuj/s640/Chudy7.jpg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tutaj jeszcze 100% radości. Fot by <a href="http://biecdalej.pl/">Biecdalej.pl</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Róż to zawsze szczęście. Miałam swoje dwie godziny szczęścia
na mecie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Widziałam się na podium.
Pochwaliłam się światu. Spijałam śmietankę. Rozgrzeszyłam się z
nieprzebiegniętej setki i co rusz wpatrywałam się w wyniki. Radość milion.
Heloł, w końcu jestem na podium, tralala. To były bardzo piękne dwie godziny.
Dostałam zakwasów na policzkach. Przed dekoracją proszę Marcina by jeszcze raz
zerknął na wyniki, tym razem już oficjalne i potwierdzone. Nastaje cisza,
patrzę w jego o czy i w jednej chwili słodycz wygranej zamienia się w gorycz
porażki. Mata nie odczytała chyba drugiej zawodniczki. Byłam czwarta. Byłam 45
z 128 osób, które ukończyły. Gdybym przez chwilę nie widziała się na tym
cholernym podium, brałabym to miejsce w ciemno, a tak to dupa, Czarna dupa.
Gratulacje przestają cieszyć, ja przestaje się uśmiechać. Unoszę kąciki ust
mechanicznie do góry serwując uśmiech numer pięć, ale generalnie to dupa.
Radość się skończyła. Skończył się różowy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Taki był mój Chudy. Słodko-gorzki. Kolorowy. Wielowymiarowy. Mieszający w sercu i w głowie. Cudowny. Nie pozostawiający żadnych wątpliwości, że to
mój bieg i że muszę wrócić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBfvBXrLUdv4-B3gBMfVUgfHaDcCTYOyIsBm7gWvlwScgDOGMRrlc_4fRyPCIVbjEnCe6t81fx7YSqE_jQsaX6Sg-4nB9L-c-EipV22RugbJaZNKMwE6ngAwAil3I1TJEZidfLfhxHqpFH/s1600/olesz2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBfvBXrLUdv4-B3gBMfVUgfHaDcCTYOyIsBm7gWvlwScgDOGMRrlc_4fRyPCIVbjEnCe6t81fx7YSqE_jQsaX6Sg-4nB9L-c-EipV22RugbJaZNKMwE6ngAwAil3I1TJEZidfLfhxHqpFH/s640/olesz2.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wrócę. Fot by <a href="https://www.facebook.com/fotografiapiotroleszak/">Fotografia Piotr Oleszak</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-15130464310513186772018-05-25T14:42:00.001+02:002018-05-25T14:43:29.524+02:00Matka też człowiek?<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czy będąc matką mam prawo do
bycia człowiekiem? Dodam, że człowiekiem nie byle jakim, bo człowiekiem
szczęśliwym? Czy jako matka mogę od życia chcieć czegoś więcej niż tylko
macierzyństwa? Bez presji? Bez gadania za plecami? Bez ciągłych wyrzutów
sumienia? Bez potrzeby tłumaczenia się ze wszystkiego co robię dla siebie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To wstyd powiedzieć głośno, że
szczęście to nie tylko dzieci?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Może jednak, jako matka, zawsze
już będę musiała się tłumaczyć z tego, że oprócz dzieci, kocham jeszcze kogoś,
kocham życie i nie chcę żeby uciekło mi ono między kolejnymi odcinkami serialu
oglądanymi z kanapy?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zawsze już będę musiała
udowadniać, że kocham moich chłopców najbardziej, choć mam jeszcze czas,
miejsce i siłę by pomyśleć także o sobie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wiem. bo to jak walka z
wiatrakami, a ja czuję się czasem jak pieprzony Don Kiszot.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Są takie dni, że grunt ucieka spod
nóg, włącza się panika i tryb „A może jednak robisz to totalnie źle, dziewczyno?.
Może tylko wydaje ci się, że wiesz co dobre dla ciebie i twoich dzieci. Może
powinnaś ulec presji tych co patrzą z boku i wiedzą zawsze lepiej? Może
powinnaś siedzieć na tej kanapie, oglądać te seriale i nie chcieć niczego
więcej?”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A co jeśli ja naprawdę wierzę w
to, że jeśli chcę więcej dla siebie, to chcę też więcej dla nich i oni w
przyszłości będą chcieć więcej dla siebie? Co jeśli wierzę, że to co robię jest
dobre nie tylko dla mnie, ale też dla nich? Mam prawo nauczyć ich definicji
szczęścia w którą wierzę, zamiast tej którą wpiera otoczenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVy77NMuY7grzWqR00_8E0t95BNh28PY3dQ2ZU87vID6DFIQc5qa5Upz8V2-O2mFbXPiMvwGdRGcSMCg4vr6ZWwb6LLABhotE9SvBKmYv0OSvPbWarpeYVaLzlph-UsN2CIZ5fy-4Nby6h/s1600/IMG_7446.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVy77NMuY7grzWqR00_8E0t95BNh28PY3dQ2ZU87vID6DFIQc5qa5Upz8V2-O2mFbXPiMvwGdRGcSMCg4vr6ZWwb6LLABhotE9SvBKmYv0OSvPbWarpeYVaLzlph-UsN2CIZ5fy-4Nby6h/s640/IMG_7446.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a>Tak, biegam. Czasem biegam dużo.
Do tego kocham nie tylko dzieci i celebruję czas bez nich. Ten, który mam tylko
dla siebie w górach, i ten który mam po prostu bez nich. Ten czas pozwala mi
łapać oddech kiedy mi go brakuje, bo rodzicielstwo to naprawdę ciężki kawałek
chleba, a dziś w świecie idealnych instamatek bywa jeszcze trudniejsze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Łatwo jest popaść w kompleksy,
łatwo jest zacząć od siebie wymagać niemożliwego, a to droga donikąd, bo poza
instagramem nie ma ideałów. Nie ma i nie będzie. Nie jestem matką idealną.
Jestem za to matką człowiekiem i matką kobietą. Jestem najlepszą matką jaką
mogę być.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Taka jestem mądra i pewna siebie
jestem, stukam w klawiaturę i niemalże unoszę pięść w geście zwycięstwa, bo wierzę w każde słowo, które napisałam wyżej. Tylko, że jest ale... Teoria i wiara to jedno, a życie i radzenie sobie z tym wszystkim to drugie.
Przy całym przekonaniu, przy stuprocentowej pewności, że miałam prawo zmienić
życie swoje i dzieci, że mam prawo robić to co daje mi szczęście i przede
wszystkim, że wiem jak chcę nauczyć ich żyć, tak by oni potrafili być
szczęśliwymi ludźmi, staję się mała i zupełnie bezbronna, jeśli presja,
wymagania i wyrzuty sumienia uderzają znienacka. Zazwyczaj nie robią tego same.
Zazwyczaj robi to ktoś, kto uważa, że wie lepiej, że ma prawo oceniać lub po prostu
by mi dokopać. Wtedy cała ta wiara znika wraz z gruntem uciekającym spod nóg. I wciąż od nowa zadaję pytania z pierwszego akapitu i od nowa muszę utwierdzać się w
przekonaniu, że wiem jak na nie odpowiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4aCI4HMrLFlnWiqV2Y-BeghZ0PwM6LnPYPQME9dPWMZ91KbZSr_YE5LDZ-nFvwKa72GIX-FYCoRe9vyrgfmZTYoIj7nmnBhKDym_4LxiGcHH7wBZxKPQ2cECuhqHAyZOJ8f5fGwn-g7hm/s1600/IMG_7350.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4aCI4HMrLFlnWiqV2Y-BeghZ0PwM6LnPYPQME9dPWMZ91KbZSr_YE5LDZ-nFvwKa72GIX-FYCoRe9vyrgfmZTYoIj7nmnBhKDym_4LxiGcHH7wBZxKPQ2cECuhqHAyZOJ8f5fGwn-g7hm/s640/IMG_7350.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-54253227071408628772017-12-16T20:45:00.000+01:002017-12-16T20:54:19.416+01:00Czterdzieści pięć na dychę. Epizod pierwszy.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dlaczego moja życiówka na dychę
miała 5 lat? Dobre pytanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zachłysnęłam się górami. W górach
jest najlepiej, bez dwóch zdań. W górach jest wszystko co kocham. W górach mam
swoje momenty, mam swoje ultra. W górach jest wyjątkowo. Dają siłę, dają wiarę,
dają oddech. Pozwalają na przekraczanie granic. Ilość marzeń, planów i pomysłów
na siebie w górach rośnie. Góry dały mi już wiele i pewnie mogą dać jeszcze
więcej. W życiu bym nie przypuszczała, że wejdę sama do ciemnego lasu. W życiu.
W życiu bym nie uwierzyła, że jestem w stanie napierać w wichurze, upale,
śniegu po kolana, deszczu, ciemną nocą, czasem zamykając metę i się nie poddać.
W życiu. W życiu nie posądziłabym siebie o siłę, kiedy wszystko się wali, by
walczyć do końca. Zawsze do końca. A jednak.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jeśli byłabym rybą, góry byłyby moją
wodą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na horyzoncie rysują się miękko
marzenia, pomysły i plany. Nie na dziś, nie na jutro, nie na ten rok, ale
zrobię co trzeba, żeby je zrealizować. Nawet jeśli oznacza to pozbycie się
odrazy do szybkiego biegania. Taka oto historia. Poza tym Ktoś rzucił mi
wyzwanie 45 minut. Ja nie pobiegnę?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi47vrfPAic8f7xTpXXChobDK905OPVn4PejazS0kYkTjIOeBjkiXuiVmWUaqRPWbtKrH7-Du6g3Ao4nNIYwRVVpcfPSAu9gzEJ-flnYvxWTbcOTbBdI5Bope_Xtn1KbwsjBOPw3lpwKPqf/s1600/24958909_1802508726488242_4696625212725340933_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi47vrfPAic8f7xTpXXChobDK905OPVn4PejazS0kYkTjIOeBjkiXuiVmWUaqRPWbtKrH7-Du6g3Ao4nNIYwRVVpcfPSAu9gzEJ-flnYvxWTbcOTbBdI5Bope_Xtn1KbwsjBOPw3lpwKPqf/s640/24958909_1802508726488242_4696625212725340933_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Walka o każdy krok finiszu. Fot. Napędzany Kebabem - Cezary biega, pisze, je.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Za każdym razem kiedy brakuje mi
tchu na treningu, za każdym razem kiedy niedobrze mi na samą myśl o czterysetkach,
za każdym razem gdy uświadamiam sobie,
że kilometrówek to ja się boję bardziej niż potwora ze Stranger Things, za
każdym razem gdy chcę tym rzucić w diabły… za każdym razem wiem, że zrobię co
trzeba. Tak jak dziś. Moja fantazja w wymyślaniu wymówek, by skończyć trening w
połowie, spisała się na medal. Byłam naprawdę kreatywna. Lista wiarygodnych
powodów, dla których nie powinnam przyspieszać na BNP, była długa i urozmaicona.
Przydała się. Skupiłam się na niej i trening wszedł tak, że pół dnia leżę teraz
z nogami w górze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tydzień temu, podczas odcinka
pierwszego misji „szybka dycha”, było łatwiej. Oczywiście przed startem jojczyłam
jak zwykle. Głównie dlatego, że chciałabym te czterdzieści pięć połamać od
razu. Ale tak jak bym bardzo chciała, tak wiem, że po pięciu latach tupania i
zaledwie sześciu tygodniach sensownego treningu, nie ma takiej możliwości. Dobrze,
że start w pośpiechu. Dobrze, że biegniemy wszyscy. Start Pokemonów skutecznie
zajmuje nie tylko czas, ale też sto procent uwagi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHjX5TQUF8HGEL42My4GcFw6Wy4QZ4KapCQ9Ww2DwmnG1qgK8HikCy3JZeG4BOjXdE7a8hNtyenwXZAqtupY7ItBvscLB0V-TX2ggKcJhsjERfJYekBqe7H-H8ZxcE9fSKAOSstfSvlNwL/s1600/IMG_0183.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1134" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHjX5TQUF8HGEL42My4GcFw6Wy4QZ4KapCQ9Ww2DwmnG1qgK8HikCy3JZeG4BOjXdE7a8hNtyenwXZAqtupY7ItBvscLB0V-TX2ggKcJhsjERfJYekBqe7H-H8ZxcE9fSKAOSstfSvlNwL/s640/IMG_0183.jpg" width="452" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zawodnicy. PĄ!</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Brakuje czasu na porządną
rozgrzewkę, ale brakuje też czasu na rozkminę. Zostaje czas na jedną myśl. „Daj
dziś z siebie dziewczyno ile możesz”. Z tą myślą ruszyłam i z tą myślą
dobiegłam do mety.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYlwmX8wnOkNVHGnh_K8IKxaD4BeVkEfiBX5JaPUFOqwRr7PK-Y1LhJCl99cUzkqXOk4AzW9cxwU9YaI6GrAZliXoE93ncJ1DUQQe43OPvE9xZCdn_MCTUvqOy0yOsqIpbt8IxD1Si44c3/s1600/24958962_1802496693156112_2026278057675930023_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1044" data-original-width="1567" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYlwmX8wnOkNVHGnh_K8IKxaD4BeVkEfiBX5JaPUFOqwRr7PK-Y1LhJCl99cUzkqXOk4AzW9cxwU9YaI6GrAZliXoE93ncJ1DUQQe43OPvE9xZCdn_MCTUvqOy0yOsqIpbt8IxD1Si44c3/s640/24958962_1802496693156112_2026278057675930023_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><h2 style="-webkit-font-smoothing: subpixel-antialiased; background-attachment: initial !important; background-clip: initial !important; background-image: none !important; background-origin: initial !important; background-position: initial !important; background-repeat: initial !important; background-size: initial !important; border: none !important; box-sizing: border-box; color: #999999; display: none; font-family: "Helvetica Neue", sans-serif; font-size: 13px !important; font-stretch: normal !important; font-variant-east-asian: normal !important; font-variant-numeric: normal !important; font-weight: normal !important; line-height: 1.25em !important; margin: 7px 0px 0px !important; overflow: hidden; padding: 10px 0px 0px !important; text-align: left; text-shadow: none !important;">
</h2>
Był i uśmiech. Fot. Napędzany Kebabem - Cezary biega, pisze, je</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wstęp do szybszego biegania był
dla mnie bardzo łaskawy. Na początku biegu, już w okolicach drugiego lub
trzeciego kilometra dołączyły do mnie dziewczyny z Trinergy. Dziękuję Olga, dzięki
Tobie nie zrobiłam niczego głupiego. Kilka razy miałam myśl, by spróbować
docisnąć, a nóż uda się podpisać odcinek pierwszy jako ten, w którym od razu
łamię czterdzieści pięć minut na dychę? Całe szczęście, tak dobrze biegło mi
się w towarzystwie, że chore, niczym nie uzasadnione ambicje, nie doszły do
głosu. Wszystkie kilometry przebiegnięte równo, wszystkie mocno, bez opierdzielania,
tempo dociągnięte do samej mety. Podobało mi się. Był uśmiech i było sapane. A
czas 46:29 i poprawa życiówki o ponad dwie minuty też są niezłe jak na epizod
pierwszy. Czy będzie z tego tasiemiec? Dobre pytanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJ1nT1dQHqjVFN0fvcNcONFUWBHcIfvcaKKLHE-vcPAzBXMF9bwKNoTg7ez68PB_wuNgRDypMGutpc0XS0lVAYaDBpZ3eGPGPSlsX9szFfnQuH1ddv8xTQkJI_9_6uNDyXSFaTItbYumYp/s1600/288E4DD4-D06B-4F72-8D68-4E07E1B46371.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="1280" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJ1nT1dQHqjVFN0fvcNcONFUWBHcIfvcaKKLHE-vcPAzBXMF9bwKNoTg7ez68PB_wuNgRDypMGutpc0XS0lVAYaDBpZ3eGPGPSlsX9szFfnQuH1ddv8xTQkJI_9_6uNDyXSFaTItbYumYp/s640/288E4DD4-D06B-4F72-8D68-4E07E1B46371.jpeg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">PĄ!. Fot. Dori.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-82561468536589997132017-08-26T14:21:00.000+02:002017-08-26T14:34:22.582+02:00Bieg Ultra Granią Tatr.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ogród z widokiem na
Śnieżne Kotły. Dziś cały dla mnie. Totalny spokój i cisza. Patrzę na medal, robię
mu kolejne zdjęcie, dotykam i głaszczę. Uśmiecham się. Od ubiegłej soboty mam
go cały czas przy sobie. Chcę zapamiętać ten bieg. Wszystko co było przed nim,
w trakcie, wszystko co czułam i czuję po. Każdy krok, każdą myśl i wszystko to,
co w tych dniach dali mi ludzie i co dałam sobie sama.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
O tym, że od BUGT-a wszystko się zaczęło, już było. To
marzenie utopia, które popchnęło mnie w surowe ramiona ultra. Ramiona, w
których czuję, że żyję. Ramiona, które ściskają tak, że czasem brak tchu, a
czasem nie chcą przytulić wcale.<br />
<a name='more'></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Odprawa. </b>Już
tutaj nie udało mi się ukryć jak bardzo jestem zdenerwowana. Zbieram uściski
pełne troski i wsparcia. Nie proszę o nie, ale panika sama wychodzi mi oczami i
uszami. Nie wiem czego bałam się bardziej. Burzy i załamania pogody, którą
straszył naczelnik TOPR-u, czy tego, że coś się nie uda, że za słaba jestem, aby
ukończyć Bieg Ultra Granią Tatr.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimppmtb0SCnwd2XCRhHU8JlM8SBupr9s6u6YyeiWd1ESwEQIejhqdcW3pjqKNf6Wbo_1ahnmkbq-v7PEm6wBWM2EevAxaI5UQaa1egkMghDkMBfNwgfrefvwzD2MfNsyR5Ii9xgIipLQQ_/s1600/portret%25C3%25B3wka+new.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimppmtb0SCnwd2XCRhHU8JlM8SBupr9s6u6YyeiWd1ESwEQIejhqdcW3pjqKNf6Wbo_1ahnmkbq-v7PEm6wBWM2EevAxaI5UQaa1egkMghDkMBfNwgfrefvwzD2MfNsyR5Ii9xgIipLQQ_/s640/portret%25C3%25B3wka+new.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jacek, dziękuję Ci za to zdjęcie. Widać na nim wszystko. Fot. Jacek Deneka, <a href="https://www.facebook.com/UltraaaLovers/">Ultralovers</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Start.</b> Myślę tylko o tym, że wszyscy widzą jak bardzo
się boję. Zamykam oczy, żeby cofnąć się w czasie o kilkadziesiąt minut.
Ukochane Małe Ciche, nade mną miliony gwiazd, a obok On. Mówił, że wszystko
będzie dobrze... Ale nie ma go tu teraz, jestem sama w tłumie biegaczy. Każdy z nich mógłby połknąć mnie na śniadanie bez
mrugnięcia okiem. Każda zresztą też. Zamykam oczy i znów jest dobrze. Chwilę przed wejściem do ogródka startowego spotykam <a href="https://www.facebook.com/zmiloscidobiegania/?ref=br_rs">Olę</a>.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b><span style="color: #999999;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b><span style="color: #999999;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><b><span style="color: #999999;">Bardzo się ucieszyłam,
że zobaczyłam Cię na starcie, mogłam dać Ci poczucie, że ktoś jest obok. Nie powiem,
miałam stracha o Ciebie, po tym jak ze szklącymi oczami powiedziałaś „boję się”.</span></b><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Dolina Chochołowska</b>
to oczekiwanie. Naprzemienne podmuchy zimna i gorąca wywołują u mnie ciarki. Irracjonalne uczucie, że coś się wydarzy rośnie w siłę. Już na dole wiatr
ostrzegł nas uprzejmie, że lekko nie będzie. Tych kilka kilometrów rozbiegówki
to kilkadziesiąt minut uczucia, które można porównać z chwilą poprzedzającą
skok ze spadochronem. Wiesz, że zaraz spadniesz, że może zdarzyć się wszystko,
że żywioł będzie mógł zrobić z Tobą co tylko zechce. Z filozofowania wyrywa mnie wschód słońca na Grzesiu. Płaczę po raz pierwszy. Nikt, nic i nigdy nie zabierze mi tej chwili. Choćby nie
wiem co się wydarzyło. Kto był ten wie. Jest tak pięknie, że nawet nie podejmę próby opisania tego
słowami. Łzy ciekną po policzkach, a do mnie dociera gdzie jestem i
że TO naprawdę się dzieje. Nic co wydarzy się później nie ma najmniejszego
znaczenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="color: red;"><br /></span></i></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSYSPqryiyH2HHtp058VOM0KNM6kVUe1SGKmdka3CT63TJ7Kv6S6ZVXAiaU2U0lF3CLz3oL-wy_qw8ND0QTIaKWCrcmlFOzCckC37fOpRTPKH1mHiY74PS38msjk8kYXF_6L4etZjghpSp/s1600/wsch%25C3%25B3d+z+biegaczek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSYSPqryiyH2HHtp058VOM0KNM6kVUe1SGKmdka3CT63TJ7Kv6S6ZVXAiaU2U0lF3CLz3oL-wy_qw8ND0QTIaKWCrcmlFOzCckC37fOpRTPKH1mHiY74PS38msjk8kYXF_6L4etZjghpSp/s640/wsch%25C3%25B3d+z+biegaczek.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Jacek Deneka, Ultralovers</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zbiegam śmiejąc się głośno. Wierzę, że będzie dobrze i nie
mogę się doczekać tego, co dalej. Wiem,
że od Wołowca będzie ciężko. To tam, na zbiegu, na ostatnim treningu, Tatry
sprawiły, że poczułam się tak bardzo mała. Cisnę. Chcę już tam być i chcę się z
tym zmierzyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziś nie za bardzo pamiętam zbieg z Wołowca. Wiem, że kilka
osób mnie wyprzedziło. Nie spodziewałam się niczego innego, wiem, że robiłam co
mogłam. Znacznie lepiej w pamięć zapadł świst w uszach i walka o każdy krok.
Walka z huraganowym wiatrem, który pędzi 80 km/h jest nierówna, ale czy ktoś
mówił, że będzie lekko? Nawet wtedy, kiedy siła podmuchów mnie przewraca, a w
każdy krok trzeba wkładać podwójną energię by posuwać się do przodu, a twarz
coraz bardziej boli od uderzeń ziemi i kamyków, nie potrafię się nie zachwycać.
Przyroda pokazuje jak jest piękna, jak jest silna. W Tatrach jesteśmy tylko my
i wiatr. Przepięknie jest.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na Jarząbczy Wierch gramolę się dość żwawo. Jasne, że zabrał
kupę siły, nogi palą, a w płucach brakuje tchu, ale to co dał w zamian oddało
ją z nawiązką. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsNKJ1GP6S7HN2LJh14YOfNsll92-0UtnFqiOPH_6A9ssHYlgVlmk2qLw0xWPbn8IEspz3dsphyphenhyphenGYEyrds5hqzzoUe3CVEdmt6no0fZIoYPScQe8xqEDlK3PbjM-4WfuXl_-F-F4KRr-SX/s1600/j+her%25C4%2599za+w+stron%25C4%2599+konczystego+naj.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="960" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsNKJ1GP6S7HN2LJh14YOfNsll92-0UtnFqiOPH_6A9ssHYlgVlmk2qLw0xWPbn8IEspz3dsphyphenhyphenGYEyrds5hqzzoUe3CVEdmt6no0fZIoYPScQe8xqEDlK3PbjM-4WfuXl_-F-F4KRr-SX/s640/j+her%25C4%2599za+w+stron%25C4%2599+konczystego+naj.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W stronę Kończystego Wierchu. Fot. <a href="https://www.facebook.com/Jan.Hareza/">Jan Heręza </a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Płaczę po raz drugi. Nie potrafię inaczej. Ten widok. Ta
przestrzeń. I jeszcze świadomość, że na Kończystym Wierchu jest <a href="http://karolina%20in%20motion/">Karolina</a>. Nie
znamy się dobrze, żeby nie powiedzieć, że prawie wcale, ale czekam na nią tak
bardzo. Wspólna pasja czasem łączy bardziej niż lata znajomości. Karolina
przytula mnie mocno, a ja czuję, że mogę wszystko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b><span style="color: #999999;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><b><span style="color: #999999;">Czekałam na Ciebie na szarpanym huraganowym wiatrem Kończystym i trochę się bałam, odliczając kolejnych biegaczy. Wiedziałam, że łatwo nie odpuścisz... Znamy się krótko, ale czasem po prostu się wie, kto jest utkany z tego samego marzenia i uporu. Pojawiasz się zaczerwieniona od wiatru i wysiłku, ale w dobrej formie. Nasze szerokie uśmiechy zderzyły się w jasnym świetle poranka i prawie posypał się tęczowy pył ;) Byłaś urobiona trudnymi podejściami i zbiegami. Wiedziałam, że powalczysz do mety. Mocny uścisk i pozornie wesoła gadka, żeby się nie rozczulać i... tyle Cię widziałam. Pomknęłaś dalej.</span></b></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Patrzę na zegarek. Żeby zdążyć do Murowańca muszę dotrzeć na
Halę Ornak w pięć i pół godziny. Przełączam się na tryb zadaniowy. Podczas
rekonesansu, z bólem i płaczem, pokonanie tego odcinka zajęło mi prawie godzinę
dłużej. Liczę. Jest nieźle. Gdyby nie to, że do Iwanickiej Przełęczy
oczywiście zbiegam jak sierota, dotarłabym zgodnie z planem, a tak melduję
dziesięć minut później.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Ciemniak, daleko, wysoko i długo. </b>Liczę znowu. Studiowałam wyniki poprzednich edycji i dobrze
wiem, że podejście na Ciemniak może mi odebrać medal i metę, choć na początku
nic tego nie zapowiada. Statystyka jednak nie kłamie. Podejście na pierwszy
z Czerwonych Wierchów to never ending story. Ogarnia mnie znudzenie,
wspinam się po kolejnych stopniach trochę jak w letargu. Nie potrafię dogonić
grupy przede mną. Skąd oni mają siłę? I dlaczego nie mam jej ja? A tak w ogóle
to co ja tutaj w ogóle robię? Marudzę zrezygnowana. Słońce grzeje niemiłosiernie. Czas
ucieka nieubłaganie. Już wiem, że Bieg
Ultra Granią Tatr w moim wykonaniu dziś to walka z czasem. Walka o zapas na
pierwszym punkcie i walka o limit w Murowańcu, dotrzeć tam na czas to
najważniejszy cel, potem jakoś to będzie. Jak ja wtedy jeszcze mało wiem czym
jest BUGT... Wtedy na podejściu, walcząc o każdy rok, nawet nie spodziewałam się,
co będzie dalej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jest Ciemniak. Z czterech godzin przeznaczonych na drugi
odcinek zrobiły się dwie. Przecież to nie ma prawa się udać. Słońce odpuszcza.
O tym, co będzie jak lunie zacznę się martwić w Murowańcu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczyna boleć prawe kolano. Fakt, przecież wygrzmociłam się
na zbiegu z Jarząbczego Wierchu. Dwa razy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnxs-r_e1AivAyGunKNuMQvErhAB4X4ntfk8tEeuO2jf4iil1jeI-PdePm39sK23ItuCLts6pAZMEh6wUT2GD10s43TEzKzWctjHFUzeBaRTCwdZcdV7J8IK3o0ro5VCN3oiYEG9F01jiU/s1600/czerwone+wierchy_dodaj+autora.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="790" data-original-width="960" height="526" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnxs-r_e1AivAyGunKNuMQvErhAB4X4ntfk8tEeuO2jf4iil1jeI-PdePm39sK23ItuCLts6pAZMEh6wUT2GD10s43TEzKzWctjHFUzeBaRTCwdZcdV7J8IK3o0ro5VCN3oiYEG9F01jiU/s640/czerwone+wierchy_dodaj+autora.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Często się uśmiecham, mimo wszystko. Fot. Robert Zabel</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kolejne szczyty Czerwonych Wierchów mijają bez większej
historii. Do czasu. Na Kopie Kondrackiej
spoglądam na tabliczkę z informacją, że do Kasprowego Wierchu dwie godziny. Że
co? Przecież potem jeszcze trzeba zbiec do Murowańca. Grupa, z którą trzymałam
się od jakiegoś czasu odbiega mi. A ja płaczę. Który to już raz dziś? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Robię co mogę, ale mam wrażenie że Kasprowy nie zbliża się
ani trochę. Na którymś z punktów kontrolnych pytam czy zdążę. Nie wierzę, kiedy sędzia odpowiada, że spokojnie. Biegnę pod górę. Ja. Hopsam po kamieniach na Kasprowy.
Prawie nie oddycham. Nie mam czym. Ale biegnę. W Murowańcu jestem 20 minut przed czasem. Wcześniej jednak
jest Kasprowy Wierch. I jest Ola.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><b><span style="color: #999999;">Pojawiłaś się z tym uśmiechem i
poczułam, że jest dobrze, serce mi tak nigdy z radości nie waliło jak podczas
tego kibicowania! Pobiegłaś. I przyszła zmiana pogody...</span></b></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na punkcie jestem chwilę. Wyciągam
telefon. Jak dobrze słyszeć ten głos. Najlepiej. Wzruszam się. Tak, znów
płaczę. To dobry płacz. Mam mnóstwo siły na Krzyżne i na to co dalej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Burza. </b>A potem zagrzmiało i lunęło i stało się to czego bałam się
najbardziej. Nie dawałam sobie najmniejszych szans na ukończenie BUGT-a w
limicie podczas deszczu. Kiedy pada deszcz, Tatry to zupełnie inne góry. Siada mi psychika i boję się każdego kroku. Żadna perswazja nie działa.
Paraliżuje mnie. Często przed postawieniem kroku zatrzymuję się i zastanawiam
się jak to zrobić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kurtka z membraną przemaka w nie więcej niż pięć minut. Robi
się zimno. Grzmi. Otulam się folią NRC. Boję się jak cholera i człapię krok za
krokiem. Nie potrafię się zmusić do biegu. Ktoś zawraca. Ja dalej napieram swoje. Odwrót, mimo całego mojego strachu i zwątpienia, nie wchodzi w grę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kocham mgliste, tajemnicze i puste Tatry. Takie są dla mnie
w podejściu na Krzyżne. Czuję ich siłę, którą potęgują grzmoty i odgłosy
śmigłowca TOPR. Człapię krok za krokiem cały czas zastanawiając się jak ja do
cholery zejdę?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obsługa na przełęczy chwali, częstuje herbatą, przytula i
pociesza, że wyglądam dobrze i żwawo schodząc spokojnie dam radę zdążyć w
limicie do Wodogrzmotów. A ja wiem swoje. Za styl zejścia z przełęczy Krzyżne naprawdę powinnam
zaliczyć deenefa... Każdy krok w dół to przyspieszone bicie serca, łzy w oczach
i rozczarowanie sobą. Wyglądałam pewnie jak obraz nędzy i rozpaczy. Zresztą
podobnie widział mnie Marcin, z którym mijałam się na trasie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b><span style="color: #999999;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b><span style="color: #999999;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><b><span style="color: #999999;">Od początku biegliśmy gdzieś
obok siebie. Ty zdecydowanie mocniejsza </span></b></i><i><b><span style="color: #999999;">na podejściach</span></b></i><i><b><span style="color: #999999;">, na zbiegach zaś ja
miałem więcej odwagi ;) Wdrapując się na przełęcz nie widziałem Cię i nagle się
pojawiłaś. Wyglądałaś na – nie wiem dokładnie co czułaś – bardzo rozczarowaną,
chcącą rzucić to wszystko, zatrzymać się i płakać! Przepuściłaś mnie. Widać
było, że cierpisz. Zapytałem jak jest, odpowiedziałaś, że nie da rady.
Powiedziałem, żebyś się nie poddawała. Będąc na kolejnym punkcie 10 minut przed
limitem wiedziałem, że raczej nie zdążysz...</span></b></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak to się miało skończyć. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNM7n2deHismWR-Ct5Ah1mb8kTujSy06N4SdwDu9JHhXsEL1WEGSLt25RundFURSnG2CBlym5h1sOUMxj2KCOaSzWYPpCZPCO_ngZsuGHRdZ6exOTANMKNLEbj9upav57EqRPYMQftyZj5/s1600/dymus+giewont.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="638" data-original-width="960" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNM7n2deHismWR-Ct5Ah1mb8kTujSy06N4SdwDu9JHhXsEL1WEGSLt25RundFURSnG2CBlym5h1sOUMxj2KCOaSzWYPpCZPCO_ngZsuGHRdZ6exOTANMKNLEbj9upav57EqRPYMQftyZj5/s640/dymus+giewont.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Było ciężko, ale nawet na moment nie żałowałam tego gdzie jestem. Mistrz <a href="https://www.facebook.com/PiotrDymusFotografia/">Piotr Dymus</a></td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A potem zaczęłam cisnąć. Najpierw
pod górę na podejściu do doliny, potem od schroniska w dół. Im bardziej nie
wierzyłam, że jestem w stanie w czterdzieści kilka minut zbiec z Doliny Pięciu
Stawów, tym pewniej stawiałam kroki. Wywaliłam się po raz trzeci. Nie patrzyłam
pod nogi. Doskonale zdawałam sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, ale
musiałam spróbować. Łzy leciały mi po policzkach, a ja przeskakiwałam kolejne
kamienie, co chwilę patrząc na zegarek. Wydawało mi się, że jestem szybka. Czas
niestety był szybszy.<br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><b><span style="color: #999999;">Stałem 6-7 minut ponad punktem, byśmy te ostatnich kilkaset metrów zbiegli razem. Nerwowo odliczając kolejne minuty do limitu, próbowałem odświeżyć tracking z GPS-a, by dowiedzieć się, gdzie jesteś. Ale słaby zasięg sieci w tym miejscu nie pozwalał. Mijali mnie kolejni zawodnicy, a w mojej głowie zaczął rozpychać się demon o imieniu Nie Uda Się. Doskonale wiedziałem, jak bardzo będziesz rozczarowana tą porażką, jak wiele znaczył dla Ciebie ten bieg. Rozpłakałem się. Za to, byś zdążyła wtedy na limit oddałbym wszystko.</span></b><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Z każdym zakrętem wyczekuję punktu
i Jego. W końcu jest. Widzę współczucie, zrozumienie i troskę w oczach. Mówi,
żebym zwolniła i uważała na siebie, że w limicie na pewno się już nie
zmieszczę. Nie chcę tego słuchać. Biegnę szybciej. Mam wrażenie, że zaraz
zabraknie mi tchu. Ryczę. Tak bardzo boli mnie pasmo i rozwalone kolano.
Stawiając kolejny krok czuję, że to ostatni na jaki mnie stać. Wyję, teraz już
głośno. Stawiam kolejny krok, szybciej. Chcę być już na punkcie. Nic innego się
nie liczy. Wpadam trzy i pół minuty po
czasie. Brak tchu i totalna pustka. Wybucham głośnym płaczem kiedy dowiaduję
się, że mogę biec dalej, bo organizatorzy wydłużyli limit o kilka minut.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2JbeF1dvKPkshUvNDqNmb32FmezpB3AcQ3lqnzgJFRRQGFreMwlTy3lvWFuSx2PV3PmFwUullHwor5qjH4B_OSR9-Ghx8cTpvoH9uMEdTMRUFg1_Xt7VuehjWHqD73EsbSXWglsbyy1cj/s1600/wodogrzmowty.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="720" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2JbeF1dvKPkshUvNDqNmb32FmezpB3AcQ3lqnzgJFRRQGFreMwlTy3lvWFuSx2PV3PmFwUullHwor5qjH4B_OSR9-Ghx8cTpvoH9uMEdTMRUFg1_Xt7VuehjWHqD73EsbSXWglsbyy1cj/s640/wodogrzmowty.jpg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wodogrzmoty. Fot. <a href="http://www.biecdalej.pl/">Biec dalej i wyżej</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tylko noga boli. Dostaję zastrzyk w pośladek i prawie się
przewracam, tak mi się kręci w głowie. Oddycham. Minutę, dwie, trzy. Wiem, że
to nie może trwać wiecznie, trzeba się zebrać i ruszyć. Czuję się jak
zwycięzca i lekceważę ostatni odcinek. Może to i dobrze, że nie wiem
tego co wie Ola.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="color: #999999;"><b>Po usłyszeniu historii z Wodogrzmotów wiedziałam, że prędzej padniesz niż się poddasz. Bałam się tylko o Ciebie w tym ciemnym lesie,</b></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="color: #999999;"><b>ostatni odcinek nawet w ciągu dnia bywa taki mroczny.</b></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Ciemno, zimo i do mety wciąż daleko. </b>Ruszam z Pawłem, który przyłączył
się do mnie kiedy zaczęłam pędzić do Pięciu Stawów. Na początek wolno. Ten
szaleńczy sprint na ostatnich kilometrach naprawdę dał mi w kość. Przypominam
sobie osoby, które wpadły na punkt tuż za mną, ale jednocześnie tuż po limicie.
Obsługa natychmiast i bezwzględnie
ściągała ich chipy. Już wiem, że będę ostatnią osobą,
która ukończy tegorocznego BUGT-a. W tamtym momencie poczułam dumę, bo choć
bieganie na limit leży dużo poniżej moich chęci i ambicji, to czułam że dałam z
siebie absolutnie wszystko. Drepczę noga
za nogą, trochę rozczarowana, że wciąż jest tak bardzo pod górę. Ale uśmiecham się, wtedy absolutnie wierzę, że na mecie czeka na mnie medal.
Naiwna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ostatni odcinek jest tak bardzo
różny od tego co było wcześniej. Jest ciemno, mroczno i bardzo straszno. Cały
czas muszę trzymać moją wybujałą wyobraźnię na wodzy. Powalone konary przyjmują
naprawdę najróżniejsze kształty. W tym lesie moja wyobraźnia zobaczyła chyba
wszystko...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mgła mieszająca się z ulewą powoduje, że czołówka pomaga w znikomym
stopniu. Widać niewiele. Kilka razy zatrzymujemy się zdezorientowani nie
wiedząc którędy prowadzi szlak. Na szczęście zielone chorągiewki pomagają, każda
z nich wypatrzona na tym odcinku dodaje otuchy. Ciężko biec w dół, gdy nie
widzisz gdzie stawiasz stopę. Beznadzieja
sytuacji dociera do mnie, gdy po godzinie od opuszczenia Wodogrzmotów wolontariusz
mówi nam jak daleko mamy jeszcze do mety. Ogarnia mnie totalna panika. Nie
wierzę, że jestem w stanie drugi raz dziś zafundować sobie wyścig z czasem. Nie
wierzę, że jestem w stanie się do tego zmusić. To nieludzkie. Stres, panika,
wizja porażki, brak tchu, palące mięśnie i uciekający czas. Nie wiem skąd
wzięłam na to siłę. Miałam ochotę usiąść na każdym mokrym kamieniu, płakać i
czekać aż mnie ktoś stamtąd zabierze. A nogi robiły swoje. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nikomu nie życzę znaleźć się w tym
ciemnym, strasznym i mokrym, z tykającym jak bomba zegarowa limitem. Nie życzę
nikomu, choć patrząc na to ile ten bieg dał mi w zamian za wszystkie łzy i
przekleństwa, może powinnam życzyć wszystkim. Wspaniale jest się zmierzyć z
marzeniem, nieść je na plecach i nie zrzucać z nich nawet jak jest cholernie ciężko.<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="color: #999999;"><b>Wybiegłem na trasę tak daleko jak się dało bez czołówki. Wciąż lał deszcz. Stanąłem pod daszkiem budki przy wejściu do TPN-u i czekałem. Obserwowałem ciemny las wypatrując świateł latarki, przebiegli już wszyscy oprócz Waszej dwójki, a limit zbliżał się nieubłaganie. Do mety mieliśmy ponad 2 km, gdy rozpoznałem Twoją sylwetkę, do limitu mieliśmy 2 minuty.</b></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
Dużo przed dobiegiem do Kuźnic
wiedziałam, że z limitu nici. Nie potrafiłam zwolnić. Ostatnie kilometry na
asfalcie to był jakiś szalony sprint do mety. Płakałam, że za szybko, że już
nie mogę i dociskałam bardziej. A potem usłyszałam moich kibiców i nastał ten
moment, którego absolutnie nie potrafię opisać. Dziękuję <3</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="color: #999999;"><b>O 20 podeszłam do grupki osób w foliowych pelerynach, okazało się, że wszyscy czekamy na Ciebie. To było hr max, minuty upływały do limitu tak szybko, a kropka gdzieś na Nosalowej Przełęczy. I ten moment, w którym pojawiają się w oddali czołówki, w naszym punkcie kibica to był już szał. Myślałam, że z tych emocji nie wytrzymam. Miałaś piękny finisz, popłakałam się ze szczęścia. </b></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Ola, jesteś najlepsza.<br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7oEg0KlaCBYRPge9xZUUwmrsTUEVP0O-7u0ZfOXnJ05RBAPtJIJtVtEqXjHGOaACV4dZmK2HDusK6dpy2anzW_0KW1HTlTWbaI4T4_iCKINr7TMr0I3hwJ2kyB8D6X0BKPQVHLiqY1MrG/s1600/meta.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="720" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7oEg0KlaCBYRPge9xZUUwmrsTUEVP0O-7u0ZfOXnJ05RBAPtJIJtVtEqXjHGOaACV4dZmK2HDusK6dpy2anzW_0KW1HTlTWbaI4T4_iCKINr7TMr0I3hwJ2kyB8D6X0BKPQVHLiqY1MrG/s640/meta.jpg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Moja meta, mój medal. Fot. Biec dalej i wyżej.</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Ambicja.</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><b><span style="color: #999999;">Ambicja to fajna sprawa. Pozwala się rozwijać. I przekleństwo. Bo czasem nie pozwala dostrzec sukcesu tam gdzie on jest.</span></b></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<a href="http://www.matkabiega.pl/">Aga</a> bardzo dziękuję Ci za te słowa. Pomogły mi, gdy zaczęłam rozkminiać co mogłam zrobić lepiej. Oczywiście, że rozkminiłam i wiem, ale na razie siódmy dzień z rzędu delektuję się każdym słowem wsparcia, które dostałam, każdym widokiem, każdym kilometrem i każdym uczuciem, którego doświadczyłam przed, w trakcie i po biegu.</div>
</div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-50816102648242945802017-08-15T22:48:00.002+02:002017-08-15T23:15:33.579+02:00Uważaj o czym marzysz.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bo żeby marzyć to trzeba mieć jaja. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uważaj o czym marzysz, bo marzenia się spełniają. Serio.
Hint jest taki, że życie to nie bajka. Spełnione marzenia przychodzą
nieoczekiwanie, w nieodpowiednim momencie i znienacka. Spełnia się takie, trzeba
je przyjąć na klatę, załadować na barki nieść przed siebie, dźwigać pod górę i
nie zgubić biegnąc w dół. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przynajmniej przez siedemdziesiąt kilometrów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wcześniej jednak,
jeszcze przed zapakowaniem się do autokaru w środku nocy, trzeba się z takim marzeniem pogodzić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziś nic nie wygląda tak jak w dniu, w którym wymarzyłam
sobie Bieg Ultra Granią Tatr. Wszystko jest
inaczej. WSZYSTKO. Nowe miasto, nowa praca, nowe życie. Stary został tylko burdel
do ogarnięcia. Nic nie jest tak, jak planowałam. Z moją formą na czele. Kontuzja,
która ciągnie się miesiącami, też jest
pasażerem na gapę. W planie jej nie było, a zadomowiła się skubana i nie
wygląda na to, żeby miała się wynosić. Do
tego widmo nieukończonego Lavaredo Ultra Trail i kilka innych duchów ochoczo
dobijących się do drzwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Będę musiała teraz całe to towarzystwo zabrać ze sobą. Ustawić się z nimi na linii startu, a potem
zrobić wszystko, żeby zgubić jeszcze przed Wołowcem, bo od zbiegu z stamtąd niechcianych
pasażerów mam komplet. Tam czekają inne
duchy z miejscówkami wykupionymi w przedsprzedaży. Dwa tygodnie temu też tam na mnie czekały i
trzeba im przyznać, że swoją robotę zrobiły. Po kilku wspólnych godzinach
przestałam wierzyć, że jestem w stanie ukończyć mój wymarzony bieg. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tatry Zachodnie
rozwaliły mnie swą zajebistą, zieloną, pozorną łagodnością. To był mój pierwszy raz na Wołowcu, Jarząbczym
i Starobociańskim Wierchu. Skąd ja wzięłam przekonanie, że tamten odcinek
będzie bułką z masłem to ja nie wiem. Wspaniale, łatwo, soczyście zielono i
najpiękniej na świecie, dokładnie tak jak na tych wszystkich zdjęciach w Internetach,
owszem było, do Wołowca. Potem było jeszcze piękniej i jeszcze bardziej
zielono, ale z łatwością i łagodnością te góry nie miały już nic wspólnego. Z
pierwszym krokiem w dół wróciły wszystkie strachy i zostały ze mną do samego
końca. Każdy krok na zbiegu to paraliż. Łzy, wściekłość, bezradność. Jak ja mam ukończyć te zawody? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0a124abgLB2yC2ZP8dNuunb0dMm08h5Btp-4HPwcJuahqkB6mryHQbBa1C6YZ4PJGonPtlXVjOXCdL9aB5LQjm1i8lf1yTW7FRtBiGLwTRgV0D3Nj62SSt-VgUv98FwKeMcBIS_HXAk1i/s1600/20170729_153639.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0a124abgLB2yC2ZP8dNuunb0dMm08h5Btp-4HPwcJuahqkB6mryHQbBa1C6YZ4PJGonPtlXVjOXCdL9aB5LQjm1i8lf1yTW7FRtBiGLwTRgV0D3Nj62SSt-VgUv98FwKeMcBIS_HXAk1i/s640/20170729_153639.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJEWjnrwC1K8gH6mugLCP8-AZGR7kJfQmLGfM8ArNiW2A5dzQX0ut7DXS37tKTo8o5SFhYKnYYiEHr3DLZ9DGvBNkIEBcNeSLC05MjAkU9yLAFuNHB_ZYXLRHmeoJmNlr14v2BlMxZDTsK/s1600/20170729_121158.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJEWjnrwC1K8gH6mugLCP8-AZGR7kJfQmLGfM8ArNiW2A5dzQX0ut7DXS37tKTo8o5SFhYKnYYiEHr3DLZ9DGvBNkIEBcNeSLC05MjAkU9yLAFuNHB_ZYXLRHmeoJmNlr14v2BlMxZDTsK/s640/20170729_121158.jpg" width="640" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8D4zmOCDunEmrbVV8zJFw4wdxvWMpggzuQY3J49u_zYR9yts1_xauT-QSxTA3YPxGlIpfliw-2N60JaxuSEHXill7n_zlsvyqTIcYXosYRhhAqHgFO8Jm45LMzgxCvSB2I4d07yDpdcY5/s1600/20170729_111932.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div>
<a name='more'></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8D4zmOCDunEmrbVV8zJFw4wdxvWMpggzuQY3J49u_zYR9yts1_xauT-QSxTA3YPxGlIpfliw-2N60JaxuSEHXill7n_zlsvyqTIcYXosYRhhAqHgFO8Jm45LMzgxCvSB2I4d07yDpdcY5/s1600/20170729_111932.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8D4zmOCDunEmrbVV8zJFw4wdxvWMpggzuQY3J49u_zYR9yts1_xauT-QSxTA3YPxGlIpfliw-2N60JaxuSEHXill7n_zlsvyqTIcYXosYRhhAqHgFO8Jm45LMzgxCvSB2I4d07yDpdcY5/s640/20170729_111932.jpg" width="640" /></a><br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wróciłam i zaczęłam łamać się, rozkminiać i marudzić. Naprawdę
dobra w tym bywam ostatnio. Że nieprzygotowana. Że przemęczona. Że dupa na
zbiegach. Że będzie burza. Że ITBS. Że znów nie ukończę. Że nie zasłużyłam, żeby wystartować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dokładnie tak czuję. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyjście jest jedno. Wstać w środku nocy, do ciężkiego
plecaka zapakować wyposażenie obowiązkowe, marzenie i komplet strachów, a potem
robić wszystko, żeby balast zgubić po drodze, <br />
a do mety donieść spełnione
marzenie. Boję się, ale nie odpuszczę. Ani teraz. Ani nigdy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwWSwSQttplqwtANvmwm0b53DbMtT6dAkLIi8OIvihGBBTz_3K3us_WWlWWsIHqJC_1ZUqsb98Nj2VwdZGB6rlzt8g_zaVViTzawUNoJzDy9jMKCmyi1SyvE8EDDcbLVUF-MPmmOSLp8Da/s1600/FB_IMG_1502829162946.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1428" data-original-width="1440" height="634" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwWSwSQttplqwtANvmwm0b53DbMtT6dAkLIi8OIvihGBBTz_3K3us_WWlWWsIHqJC_1ZUqsb98Nj2VwdZGB6rlzt8g_zaVViTzawUNoJzDy9jMKCmyi1SyvE8EDDcbLVUF-MPmmOSLp8Da/s640/FB_IMG_1502829162946.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-64032407946308358762017-07-12T15:51:00.001+02:002017-07-12T15:53:10.661+02:00Wierzyłam, że meta będzie moja.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDOebfuSVzXjzn5c0r_8gBgBptMIAsFdhFrKUeTdY41qvnyvU8GuI_avZqGaFFfyzz-rAivwbNQIXFbcNn2gf1THYTm6gkbR_gLW129TYRu_lgXuoxD7AyAdvct_oLmk-NwHG3BpVykd7K/s1600/20170622_110808.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDOebfuSVzXjzn5c0r_8gBgBptMIAsFdhFrKUeTdY41qvnyvU8GuI_avZqGaFFfyzz-rAivwbNQIXFbcNn2gf1THYTm6gkbR_gLW129TYRu_lgXuoxD7AyAdvct_oLmk-NwHG3BpVykd7K/s640/20170622_110808.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wierzyłam, że meta będzie moja. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Miesiąc, tydzień i dzień wcześniej nic na to nie wskazywało.
Szanse, że wrócę z kamizelką finiszera były bardziej niż marne. Historia o smutnej biegaczce, która najpierw
lekceważy kontuzję, a potem płacze po nocach, należy do tych, których nie warto
opowiadać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Smutna biegaczka staje jednak na linii startu, pełna małych obaw
i dużego strachu. Pierwszy raz pobiegnie w nocy. Bardziej niż 120 kilometrów
boi się nocy, niedźwiedzi i tygrysów bengalskich. <br />
A najbardziej boi się
porażki. Porażka to ostatnie czego potrzebuje. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Smutna biegaczka
staje jednak na linii startu. Nie jest sama. Towarzyszą jej setki myśli.
Dobrych, złych, zuchwałych. Różnych. Pada
sygnał do startu. Tłum posuwa się z wolna do przodu. Smutna biegaczka zostaje w
tyle. Ja biegnę, a ona tam stoi. Wszystko się zmienia. Cała moja niepewność, niewiara,
a razem z nimi zdrowy rozsądek poszły w cholerę razem z nią.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teraz jestem tylko ja, moje kroki i góry schowane gdzieś w
ciemnościach. Nie było nic więcej. Ani setek ludzi obok, ani światła ich
czołówek. Za każdym razem, kiedy stopa dotyka ziemi czuję radość. Ja naprawdę
to lubię. Co jakiś czas uśmiecham się do siebie zadowolona z własnych myśli. Lubię
być w górach, lubię pokonywać swoje strachy
i przeganiać demony, lubię przekraczać swoje granice, lubię wygrywać ze
wszystkim co staje mi na przeszkodzie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To jest moje ultra. Ultra daje mi chwile, w których wierzę,
że mogę wszystko. WSZYSTKO. Dosłownie. Wierzę wtedy, że nic mnie nie zatrzyma. Ta
wiara jest mi potrzebna, bo boksowanie się <br />z życiem o lepsze jutro to dużo
siniaków i dużo bólu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Biegnę. Jest pięknie. Mam siłę. W końcu wiem co to znaczy
mieć dzień konia. Ha! Cisnę. Biegnę pod górkę. Zbiegam w dół. Ramię w ramię z
Ewą. Uśmiecham się, po cichu do siebie, trochę nieśmiało. Jest dobrze, a ja
jestem tutaj gdzie pasuję i gdzie lubię być. Widzę siebie na Tre Cimes i na
Passo Giau. Widzę siebie na mecie. Wiem, że czas będzie co najmniej tak samo
dobry jak założony. To moje ultra.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Moment, w którym pierwszy raz ból przeszywa okolice kolana
jest jak kubeł zimnej wody. Jak to? Kurwa, jak to? To przecież moje ultra.
Przecież mogę wszystko i nic mnie nie zatrzyma. Spieprzaj dziadu! Biegnę,
cisnę, nie zwalniam. Przyspieszam, choć wiem już, że się nie uda. Od pierwszej
chwili wiem. Zbyt dobrze znam ten ból. Oczywiście, że rozważam bieg na
prochach, z bólem, do końca. Jestem przecież ultrasem, a nie żadna smutną
biegaczką. Jestem ultrasem. Gadam do
siebie <br />w kółko. Dwadzieścia kilometrów zajęło mi układanie sobie wszystkiego w
głowie tak, żeby smutna biegaczka nie wróciła. Nie udało się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Moje ostatnie kilometry to łagodny zbieg, śliczny, wąski
singletrack. Przepuszczam tam więcej niż
sto osób, co kilkadziesiąt kroków
przysiadam na kamieniu i płaczę. Sama już nie wiem z bólu czy <br />z żalu, czy
dlatego, że tak łatwo straciłam wszystkie supermoce. Był jeden taki kamień, nie
wyróżniał się niczym, zwykły, zimny kamień, ultraska jednak zasiada tam na
dłużej, a po DNF’a biegnie ze mną smutna biegaczka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jak poradzić sobie z deenefem? Powiem jak się dowiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBxg2WFmKiMnSw67AImLQooxVS-x8ni5PR4FGY7XIUct_MTD1o-gpEjU43TOUunlvQPRpl3ZzwqrLDtrCjrUyHa7vEJfXWRK1MRWdDRr84F-PdPOAcKwuuAITqbsLFzvkkpgcyeI-RLcR_/s1600/20170622_122532.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="900" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBxg2WFmKiMnSw67AImLQooxVS-x8ni5PR4FGY7XIUct_MTD1o-gpEjU43TOUunlvQPRpl3ZzwqrLDtrCjrUyHa7vEJfXWRK1MRWdDRr84F-PdPOAcKwuuAITqbsLFzvkkpgcyeI-RLcR_/s640/20170622_122532.jpg" width="360" /></a></div>
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-26183617188871392362016-08-14T23:24:00.001+02:002016-08-15T11:16:40.954+02:00Nie ma drogi na skróty. Chudy Wawrzyniec 2016.<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p> </o:p><i style="text-align: justify;"><span style="background: white;">- Czy nie
mógłby pan mnie poinformować, którędy powinnam pójść? - mówiła dalej.<span class="apple-converted-space"> </span></span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="MsoNormal">
<i>
<span style="background: white;">- To zależy w dużej mierze od tego, dokąd
pragnęłabyś zajść - odparł Kot-Dziwak.<span class="apple-converted-space"> </span></span><br />
<span style="background: white;">- Właściwie wszystko mi jedno.<span class="apple-converted-space"> </span></span><br />
<span style="background: white;">- W takim razie również wszystko jedno, którędy
pójdziesz.<span class="apple-converted-space"> </span></span><br />
<span style="background: white;">- Chciałabym tylko dostać się dokądś - dodała
Alicja w formie wyjaśnienia.<span class="apple-converted-space"> </span></span><br />
<span style="background: white;">- Ach, na pewno tam się dostaniesz, jeśli tylko
będziesz szła dość długo.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="background: white;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="background: white;">(Alicja w
krainie czarów. Lewis Carroll)<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Jestem, co więcej często bywam Alicją, ale jedno różni nas
na pewno. Nie jest mi wszystko jedno. Wiem, którędy pójść, żeby dostać się tam
gdzie chcę być.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
To nie tak, że nie słucham się nikogo. Czasem słucham.
Bardzo grzecznie, przez pierwszych siedem kilometrów, dawałam się wyprzedzać
wszystkim (Bela, Krasus możecie być dumni). Z coraz niżej spuszczoną głową
wpatrywałam się w odczyt pulsometru i z żalem odnajdywałam moje miejsce w
szeregu. Zdecydowanie nie było ono tam, gdzie ustawiłam się na starcie.
Zabolało bardzo.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Świetny początek, żeby uruchomić maszynę i nakręcić spiralę
myśli nieuczesanych. Przypomniałam sobie, jak bardzo nie chciało mi się jeździć
w góry w ostatnich tygodniach. Dacie
wiarę? Nie chciało mi się jeździć w góry. Tak, to o mnie. Sama w to nie wierzę,
ale tak właśnie było. Chwilę potem przypomniałam sobie, dlaczego mi się nie
chciało i w jednym momencie pojawiły się dwie, o niespodzianko, wykluczające
się myśli. „Pierdol to” i „Napierdalaj”. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zamiast zastanawiać się której posłuchać, zajęłam się
liczeniem wyprzedzanych dziewczyn. Tak zleciał mi czas do Rachowca, Kikuli i
Wielkiej Raczy. Całkiem sporo ich naliczyłam. Nie był to jednak happy end.
Jeszcze nie. Nie tym razem. Na Chudym
walczyłam o każdy krok, każdy oddech i każdą dobrą myśl. Kiedy wybiegałam z
punktu na Przegibku nie mogło być bardziej do dupy. Wyprzedziła mnie
dziewczyna, wszystko bolało, głowa nie współpracowała, rozpiski czasowe dawno
już się rozjechały, zegarek oszalał i od siódmego kilometra wmawiał mi, że napieram
z tętnem 220 tak przekonująco jak ja od startu próbowałam wmówić sobie, że nie
chcę być tu gdzie jestem. Że wszystko idzie nie tak. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Bo plan był zupełnie inny.
Bo się potem wszystko rozsypało. A zaczynanie wszystkiego od nowa po
trzydziestym czwartym kilometrze i dalej, choć na koniec da kupę szczęścia,
jest na początku cholernie trudne. Bo pewnie za chwilę pojawi się kolejny
kryzys, da mi po dupie, a ja będę musiała się po tym podnieść i jak gdyby nigdy
nic nadal robić swoje, stawiać krok za krokiem. Byle do przodu.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJmLHrh_WO6NhvReQTQqB7Pl9iYwVzFL9gEM8GAY6eBAUryd9j5kN7GChmlnUH_CIYhf2cUBnodyK0IBo1YcpCbLdVuXqZlZ124MKnjVjhLdLyIZcSsQENRPnCA9N3q4eV6tY4Rdo_kPUB/s1600/13892071_529837880552551_4293151053531840539_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJmLHrh_WO6NhvReQTQqB7Pl9iYwVzFL9gEM8GAY6eBAUryd9j5kN7GChmlnUH_CIYhf2cUBnodyK0IBo1YcpCbLdVuXqZlZ124MKnjVjhLdLyIZcSsQENRPnCA9N3q4eV6tY4Rdo_kPUB/s640/13892071_529837880552551_4293151053531840539_n.jpg" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czasem pozostaje tylko spuścić głowę / fot. Fotomaraton</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<a name='more'></a>Marudziłam bardzo, ale nie użalałam się nad sobą. Miałam
stuprocentową pewność, którą trasę wybiorę na szczycie. Niosąc całe to
rozczarowanie, aż za dobrze wiedziałam, że będę je niosła przez osiemdziesiąt
cztery kilometry. Pogodziłam się z tym, że to nie będzie bieg jaki sobie
wymarzyłam, nie będzie uśmiechu od ucha do ucha, endorfin i zadowolenia z
siebie. Przeszło mi nawet przez myśl, żeby odpuścić zupełnie i dotrzeć sobie
spokojnie w limicie. Bez tego całego wyrzygu, bo po co mi on? Co za różnica,
czy będę siódma, ósma, dziesiąta czy piętnasta. Jeden pies, który nikogo nie
obchodzi. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Do tego jeszcze błoto, które sprawia, że na zbiegach jestem
bardziej beznadziejna niż zwykle. Myślę o tym na zbiegu z Rycerzowej, dokładnie
w tym momencie odjeżdża mi noga. Boli… Pierdolę, nie biegnę. Idę. Idę, klnę i
zauważam, że jestem sama. Nareszcie. Tłum na pierwszych kilometrach trasy
zmęczył mnie niemiłosiernie. Może to wtedy zaczyna się powoli zmieniać?
Zaczynam widzieć jaki piękny jest ten zabłocony i zamglony las. Magiczny,
tajemniczy i tylko mój. Mam za sobą trochę ponad dystans maratonu, drugie tyle
przede mną. Zaczynam śpiewać bezgłośnie, ale za to całą sobą.</div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="background: white; mso-bidi-font-family: Tahoma;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="background: white; mso-bidi-font-family: Tahoma;">Idź własną drogą</span></i><i><br />
<span style="background: white;">Bo w tym cały sens istnienia</span><br />
<span style="background: white;">Żeby umieć żyć</span><br />
<span style="background: white;">Bez znieczulenia</span><br />
<span style="background: white;">Bez niepotrzebnych niespełnienia</span><br />
<span style="background: white;">Myśli złych<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="background: white; mso-bidi-font-family: Tahoma;">(…)<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="background: white; mso-bidi-font-family: Tahoma;">Żyj z całych sił</span></i><i><br />
<span style="background: white;">I uśmiechaj się do ludzi</span><br />
<span style="background: white;">Bo nie jesteś sam</span><b><o:p></o:p></b></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>(Do Kołyski. Dżem)<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Śpiewam, zaczynam się uśmiechać, ale kląć nie przestaję. Na
podejściach na Szczytówkę i Oszusta po prostu nie da się inaczej. Kto był ten
wie. A kto nie był niech pójdzie i się przekona. Do ton błota dochodzi ulewa i
silny wiatr. Jest mi naprawdę zimno. Zaczynam szybciej przebierać nogami. Nie
widzę innego wyjścia. Takie to proste. Bunt mam za sobą. Bez ostrzeżenia i bez
pożegnania. Poszedł sobie drań.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUVmyNwdipWVzJ7h1F4bb0l_rYriT31AYSt3GnWAL2MsOBxMkfzlHMv17NDZUfBfgMROGyAzqe6RNo6Q735mz8ndl0mz_V-FlOZjranTR7VfUD6UoeAnkUNiQ8i-RNm1QBC547_5I_6bXL/s1600/foto-uchw16_01_mta_20160806_100023.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUVmyNwdipWVzJ7h1F4bb0l_rYriT31AYSt3GnWAL2MsOBxMkfzlHMv17NDZUfBfgMROGyAzqe6RNo6Q735mz8ndl0mz_V-FlOZjranTR7VfUD6UoeAnkUNiQ8i-RNm1QBC547_5I_6bXL/s640/foto-uchw16_01_mta_20160806_100023.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Fotomaraton</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zbieg do Glinki to spotkanie z <a href="https://www.facebook.com/ZieloneKilometry/?fref=ts">Edytą</a> i najpyszniejsza buła z podwójnym serem od <a href="https://www.facebook.com/BiecDalej/?fref=ts">Krasusa</a> (Marcin, dziękowałam Ci już? Dziękuję za wszystko). Od sześćdziesiątego kilometra znów kocham ultra i wiem, że jestem
tutaj gdzie jestem, bo właśnie tutaj chcę być. Nigdzie indziej. Jak to się
stało? Kiedy? Nie wiem, ale jest najlepiej na świecie.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ostatnie kilometry to już cała ja. Za schroniskiem na Hali
Lipowskiej dostrzegam za sobą dziewczynę. Wiem, że jestem siódma i tylko przez
chwilę myślę sobie, że nie ma dla mnie znaczenia czy do mety utrzymam tę
pozycję, czy przybiegnę ósma. Zaraz potem, na sztywnych nogach, zaczynam moją
wielką ucieczkę do mety. Nakręcam się z każdym metrem i z każdym spojrzeniem na
zegarek. Lecę. Mam swoje endorfiny. Jest pięknie. Przez chwilę,
bo zaraz potem gubię szlak. Dziewczyna mnie wyprzedza. Tylko. Nie. To. Nie chcę
trzy kilometry gnać na złamanie karku, na bank się wypierdzielę. Ale lecę, bo co innego mogę teraz zrobić? Lecę
i śmieję się na głos, dziewczyna okazuje się chłopakiem. Tak, to bardzo w moim
stylu.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Dzięki tej ucieczce wpadam na metę po dwunastu godzinach i
pięćdziesięciu pięciu minutach jako siódma kobieta. Zrobiłam plan minimum. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSv9QafW9a0dLxl-msXtbviG7oB8nLDOqjZnibknQnsQ1K3qUN-uv2W_xrxc2w9jy2E-01LqCAqxjjFDKpRPU8aolqb3kx4_4yRsRApmohPur7ZKX9cLtsNTiRI1iO3v5i8Y-E-Oa3Nh3K/s1600/foto-uchw16_02_pbr_20160806_165756.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSv9QafW9a0dLxl-msXtbviG7oB8nLDOqjZnibknQnsQ1K3qUN-uv2W_xrxc2w9jy2E-01LqCAqxjjFDKpRPU8aolqb3kx4_4yRsRApmohPur7ZKX9cLtsNTiRI1iO3v5i8Y-E-Oa3Nh3K/s640/foto-uchw16_02_pbr_20160806_165756.jpg" width="424" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wzrusz przed metą... (chyba) / fot. Fotomaraton</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Mogło być lepiej. Wiem to. Mogłam zrealizować plan. Gdybym
tylko ogarnęła się ciut wcześniej, mogłabym teraz dumnie paradować w koszulce z Chudego
Wawrzyńca AD 2016. Nie wybiegałam swojego, nie zasłużyłam na prezent. Smuteczek
jest i to niemały. Muszę jakoś z nim żyć, bo tak jak w życiu, błędy na równi z
sukcesami, doprowadziły mnie tu, gdzie dokładnie teraz jestem.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
PS. Wcisnęłam się na rozszerzone pudło, pĄpkinsi sprawili że
mimo wszystko czułam się jakbym wygrała (DZIĘKUJĘ!), a i pizza w Rajczy była naprawdę dobra.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_XMpWqBU2WPWJZSjLTmV5eNphV0fKwgVkviWssWnXAWa9_ZVtBpDXjbVPPZcD6wuU24lJ-E3HXVU8fOaYNkhO6vIMHcLQfJAO8XBk13n4Hn4hb7eH3e-mht8xL-0M72YXUq-olRhvXVK2/s1600/14022082_564366973740981_6619651929649004962_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_XMpWqBU2WPWJZSjLTmV5eNphV0fKwgVkviWssWnXAWa9_ZVtBpDXjbVPPZcD6wuU24lJ-E3HXVU8fOaYNkhO6vIMHcLQfJAO8XBk13n4Hn4hb7eH3e-mht8xL-0M72YXUq-olRhvXVK2/s640/14022082_564366973740981_6619651929649004962_n.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Biec dalej i wyżej.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-70122154310029436992016-05-26T09:07:00.001+02:002016-05-26T13:29:30.829+02:00Beskidzki Topór. Moja wielka ultra ucieczka.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zakochałam się w ULTRA jak nastolatka, jak jakieś głupie,
naiwne dziewczę co to po kilku nieśmiałych pocałunkach wyskakuje z miłością i
sercem na dłoni. Głośno deklarowałam swoje uczucia, zanim jeszcze poszliśmy z
ULTRA na całość. Głupia gęś. A jeśli nie będziesz dość dobra? <br />
A jeśli ULTRA
wcale cię nie kocha? Co wtedy zrobisz dziewczynko? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wcale nie miałam zamiaru odpowiadać sobie na to pytanie. Co niby
miałabym robić? W szachy grać? Szydełkować? Wpadłam po uszy. Pierwsza edycja
Beskidzkiego Topora miała mi pokazać z czym do ultra. Sporo uczuć, ale też
oczekiwań ulokowałam w tym biegu. Na początku nic na to nie wskazywało. Ot
nagroda pocieszenia po niepomyślnym losowaniu na Bieg Rzeźnika. Nadszedł
moment, w którym trzeba było przestać się dąsać, punkty na BUGT same się przecież
nie wybiegają. I tak padło na Beskidzki Topór. Bo szybko. Bo blisko. Bo
pierwsza edycja. Kiedy wszystko się zmieniło? Kiedy zaczęłam się jarać, windować
oczekiwania i mieć motyle w brzuchu? Chyba wtedy, kiedy w kwietniu leżałam z
PĄpkinsami na polanie gdzieś na 58 kilometrze trasy, podziwiałam widoki i
trawiłam w głowie informacje, że na dystansie ultra startuje tylko 15
dziewczyn. W tym żadnych znanych nazwisk… Jak tu przejść obok tego obojętnie?
Snułam plany, biegałam, odliczałam dni i obserwowałam stale rosnący poziom
adrenaliny. A potem w majówkę na fali własnej zajebistości wywinęłam orła na
zbiegu. Moment, w którym uderzam brodą o kamienie to ja raczej zapamiętam na
długo. Wróciłam z treningu ze zbitym barkiem, stłuczonym kolanem, rozwaloną
brodą, ale przede wszystkim z podkulonym ogonem. Głupia gęś. Góry szybko upomniały
się o brak pokory.<br />
<a name='more'></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Schowałam ambicje do kieszeni i postanowiłam pobiec
najlepiej jak potrafię. Byłam przygotowana. Tak naprawdę to po raz pierwszy byłam
przygotowana do biegu w górach. Zrobiłam robotę na treningach i dużo pracowałam
nad głową, która wcześniej lubiła mi przeszkadzać. Wysłuchałam też wielu
dobrych rad. Z tą wiedzą postanowiłam po prostu pobiec dać z siebie wszystko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na starcie miałam co prawda szalone plany, żeby trzymać się <a href="http://www.suchaszosa.pl/">Błażeja</a>. Jak wymyśliłam tak zrobiłam, uczepiłam się jak rzep psiego ogona. Szybko zaczęło mnie dręczyć poczucie, że o czymś jednak zapomniałam. Co wszyscy ci ultrasi powtarzali jak mantrę? Jak to było? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zacznij wolno i potem jeszcze zwolnij? Eeee, chyba nie tak to było....</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spoglądam na łydki Błażeja, potem na zegarek, widzę
tętno 179 i wiem, że te łydki zobaczę dopiero na mecie. Wtedy
po raz pierwszy chce mi się płakać. Jest piąty kilometr, do mety jeszcze
sześćdziesiąt osiem(!), a ja czuję się strasznie słaba. Wystarczy, że wyprzedza
mnie kilku biegaczy i zostaję sama w lesie. Ale jak to? Już? Jak to się stało,
że wszyscy mi uciekli? Tupię, noga za nogą, spoglądam na zegarek, za
chwilę zacznie się podejście na Gancarz, podkreślane jako najostrzejsze w całym
biegu. Czekam na nie. Z głową pełną mało optymistycznych myśli prawie go nie zauważam. Zaczął
się zbieg. Z odrętwienia wyrywa mnie warkocz. Nie mój. O matko, jak ona szybko
biegnie! <br />
A ja zaraz na pewno zacznę się bać, to ten moment kiedy czeka mnie
jeden z trudniejszych zbiegów. Ona zbiegnie, ja zostanę. Nie
zostałam. Leciałam ile sił w nogach. Cały zbieg głośno do siebie mówiłam. Chwaliłam, obiecywałam nagrody,
a kiedy trzeba było opierdalałam zdrowo za brak zdecydowania. Znów zostałam
sama w lesie, ale kompletnie przestało mi to przeszkadzać. Minęło 13 kilometrów,
do mety zostało tylko (!) sześćdziesiąt. Cały dzień w górach. Robisz to co
kochasz. Ciesz się tym dziewczyno i nie nawal. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dobiegając do punktu na 21 kilometrze wiedziałam, że usłyszę
to co usłyszałam. Tylko tego nie mówcie. Błagam, bo będzie po biegu. „Jesteś
druga! Brawo!”. Oł fuck, zabawa się skończyła. Dziewczyno jak ty to udźwigniesz?
Trochę się nad tym zastanawiam, ale biegnę swoje. Oddycham </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
i staram się nie świrować.
Dosyć szybko docieram do Leskowca, po drodze mijam dwóch czy trzech chłopaków.
Myślę, jest nieźle. Dobra jednak jestem. Coś mi każe odwrócić się za siebie i wtedy widzę Ją. Skąd
ona się tu wzięła tak nagle? No skąd? Do mety 43 kilometry (AŻ!), jak ja to
wytrzymam? Porywam z punktu ćwiartkę pomarańczy i lecę. Płuca zostawiam gdzieś
po trzystu metrach, ale kompletnie się tym nie przejmuję. Lecę dalej. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguLh0vlMp26-i0pRjm_PrNxbGEr_FDXdrSYtAMSCyy5i935dmiSZoue7yJyqr1UV6V8jMHfC4txf-KPBpB6msraHkvc5j42bmB5GPt-qfICXkfJXmve4V1e770x6xg7eexSvKJCAs6KBDi/s1600/leskowiec.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguLh0vlMp26-i0pRjm_PrNxbGEr_FDXdrSYtAMSCyy5i935dmiSZoue7yJyqr1UV6V8jMHfC4txf-KPBpB6msraHkvc5j42bmB5GPt-qfICXkfJXmve4V1e770x6xg7eexSvKJCAs6KBDi/s640/leskowiec.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wyglądałam wtedy mniej więcej tak... / Fot. Klub fotograficzny PTTK Góry bez Cenzury</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Boję się
odwrócić, choć i tak wiadomo, że to zrobię. W końcu się decyduję, patrzę z
lekko przymkniętym okiem i oddycham z ulgą. Uff, nie ma jej. Wdech, wydech, oddycham.
Biegnę dalej. Podejście robi się bardziej strome. Cisnę ile sił w nogach. Nagle
wiem, że jest za mną. Jak ja to wytrzymam? Nie dam rady uciekać przez
czterdzieści trzy kilometry. To się nie uda. To się nie ma prawa udać. Biegnąc przez Rezerwat Madohora,
jedno z piękniejszych miejsc na trasie, płaczę krokodylimi łzami. Widzę jak na
ostatnim zbiegu przed metą wyprzedza mnie trzecie dziewczyna, a zaraz za nią
kolejna. Ryczę. Biegnę dalej. Liczę. Byle do Kocierzy. Stamtąd już tylko (!) 30
kilometrów do mety. Tam się zastanowię co dalej. Wpadając na punkt, widzę jak
wybiega z niego pierwsza dziewczyna. Przez moment myślę, żeby biec za nią, ale
rozsądek bierze górę. Taki żarłok jak ja bez zapasu paliwa daleko nie zajedzie.
Robię szybko swoje, pamiętając że punkty odżywcze nie są po to, żeby na nich
odpoczywać. Dzwonię do męża, żeby jechał na kolejny punkt, na Kocierzy jestem ponad dwie godziny przed umówionym czasem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lecę dalej, pół kroku za mną trzecia dziewczyna. Niech to
się już skończy! Niech ona mnie już wyprzedzi. Chcę mieć to z głowy. W kółko
powtarzam sobie te słowa, próbując przygotować się na moment, w którym to nastąpi.
W międzyczasie podejście robi się solidne. Doganiam dwóch chłopaków i uczepiam
się ich łydek. Żartujemy trochę. Przestaję się obracać. Zaczynam czuć stopy,
kolano boli coraz bardziej, wykręcam raz lewą, raz prawą kostkę, a ja coraz
bardziej się uśmiecham. Kocham ultra. Tak bardzo.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLd9XKkLKOg7ZANl3o6HGHXGk2Qfyx0xq5qrJUTAzHFQfg9aEw1uinbgyJcs4CKQNWzK_XFJXw9j_4yfCu85nDMVEYo9uAkC6PJNEHkt4gIdFFmUHcxYjouVak8AldVkwrXOjjQzsb0c5T/s1600/20160521_130025.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLd9XKkLKOg7ZANl3o6HGHXGk2Qfyx0xq5qrJUTAzHFQfg9aEw1uinbgyJcs4CKQNWzK_XFJXw9j_4yfCu85nDMVEYo9uAkC6PJNEHkt4gIdFFmUHcxYjouVak8AldVkwrXOjjQzsb0c5T/s640/20160521_130025.jpg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Selfiaczek na polance, na której miesiąc wcześniej się wylegiwaliśmy. Nie mogłam sobie odmówić.</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Doskonale pamiętam jak trudna jest druga część trasy. Dwa
długie, strome podejścia i dwa trudne zbiegi. Dziś już niewiele pamiętam z tego
odcinka. Podejście na Potrójną było jakieś takie krótkie i wcale nie takie
strome jak je zapamiętałam. Widok za to był tak samo piękny. W ogóle ostatnie
dziesięć kilometrów to był jakiś haj, łzy co chwilę cisnące się do oczu i kilku
chłopaków miniętych na trasie. Za każdym razem kiedy zostawali w tyle, popadałam
w paranoję, że na koniec zgubię drogę, o co podczas tego biegu nie było trudno.
Nie mogłam się nadziwić, dlaczego oni nie biegną skoro jest tak blisko do mety. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWojRrzQWjJsRXlTT9AsDy2dEEpJ6swY8VraLQrOAQ5syHEYS4ppT3i_QTndjt1tt1hIINObwa2BA_zCml7dJR8gAzZBgQ-e0uC5uTDQwyjVdbrbub6b6HR76A4bQp0sjMPiYXl3hGjVS-/s1600/605_8921_x_gwajrg.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWojRrzQWjJsRXlTT9AsDy2dEEpJ6swY8VraLQrOAQ5syHEYS4ppT3i_QTndjt1tt1hIINObwa2BA_zCml7dJR8gAzZBgQ-e0uC5uTDQwyjVdbrbub6b6HR76A4bQp0sjMPiYXl3hGjVS-/s640/605_8921_x_gwajrg.jpeg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. M. Makowski</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wpadam na metę jako druga kobieta z czasem 10:10:58. Pięć minut za pierwszą i pięćdziesiąt pięć minut (!) przed trzecią zawodniczką. Pokonałam ponad 72 kilometry i ok. 3400 metrów w pionie o prawie dwie godziny
szybciej niż zakładałam. Kocham ultra z wzajemnością <3 </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPLFtF3AmvuUMvrmg3bxKUBPXG3UagsK6gWipHxz-GoBhJG81i3i0MqzkQwa92AbeZLYE0bzNOw6Na9-r2v4mizivguYuAYMhgS8Ar5_RMvEeGilVZYzQ1IE7IthlBZdKWfCl3YIdAGB1B/s1600/bt2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPLFtF3AmvuUMvrmg3bxKUBPXG3UagsK6gWipHxz-GoBhJG81i3i0MqzkQwa92AbeZLYE0bzNOw6Na9-r2v4mizivguYuAYMhgS8Ar5_RMvEeGilVZYzQ1IE7IthlBZdKWfCl3YIdAGB1B/s640/bt2.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">PĄpki przed metą. Fot. M. Makowski<br />
<br /></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBqsUEqe9aGdPFWD6NWVURiMc6DEjvFyyQTLPASRCnOJQMSAHK2orOAJNnu3uodKKUAJ9Lpc8I_sjS3jIxji63-a0XAQJEkw7FyLkSXPC7HjXHoJNFobOzVIIrVR9A0w_FfPVGs0WIRkLs/s1600/20160521_180251.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBqsUEqe9aGdPFWD6NWVURiMc6DEjvFyyQTLPASRCnOJQMSAHK2orOAJNnu3uodKKUAJ9Lpc8I_sjS3jIxji63-a0XAQJEkw7FyLkSXPC7HjXHoJNFobOzVIIrVR9A0w_FfPVGs0WIRkLs/s640/20160521_180251.jpg" width="360" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dekoracja / Fot. Sucha Szosa</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMjl96TNQ7HjgZyeY_NUyaDfTWbJNf-23-KJaM7z7mMQkqPp23OPJfbCUmB06_Zq-eX3Un_ceKyCDcvez77db6qx4q1h7UpfyI2PwTud7MS0qfaZrJa32D9iqEGpuN9Y2SghoXlPCh7UkE/s1600/20160521_162032.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMjl96TNQ7HjgZyeY_NUyaDfTWbJNf-23-KJaM7z7mMQkqPp23OPJfbCUmB06_Zq-eX3Un_ceKyCDcvez77db6qx4q1h7UpfyI2PwTud7MS0qfaZrJa32D9iqEGpuN9Y2SghoXlPCh7UkE/s640/20160521_162032.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I pĄrodzina <3</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-47182976606166648272016-03-15T13:00:00.000+01:002016-03-15T13:22:36.698+01:00Zimowy Ultramaraton Karkonoski. Dla takich dni warto żyć.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zapytaj mnie o najszczęśliwszy dzień w życiu i na moment
stanę się typową dziewczyną. Odpowiem że
ślub (o tak! wesele HEJ! ) i że pierwsze spojrzenia w oczy moich chłopaków. Nie
muszę tłumaczyć dlaczego, co i jak. Ale
jak powiem Ci, że zaraz po nich jest moment, kiedy wbiegam na metę po dniu
napierania po górach, w śniegu, mrozie i wietrze, do utraty tchu, zrozumiesz? A
jak dodam, że do pełni szczęścia nie potrzebowałam niczego ani nikogo, będzie łatwiej czy trudniej?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Od czego zacząć i jak to powiedzieć, żebyś mógł przez chwilę
znaleźć się w moim świecie i poczuć to co ja? Jak
opisać te chwile wywołujące motyle w brzuchu na każde najmniejsze
wspomnienie, tak żeby nigdy ich nie zapomnieć?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wiem. Nie potrafię chyba. Nie tym razem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bo jak wytłumaczyć co czuje dziewczyna, którą straszą
srogimi warunkami na trasie jednego <br />
z trudniejszych ultra maratonów w Polsce?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jak wyjaśnić, że spotykając prawie obcych ludzi zamiast
powiedzieć „cześć” rzucasz się im na szyję <br />
i w tym momencie są jedynymi
właściwymi do dzielenia tych właśnie chwil? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jak oddać atmosferę memoriału dla młodego chłopaka, który
swoimi przeżycia mógłby rozdzielić pomiędzy drużynę piłkarską, komuś kto nie
widział zaangażowania organizatorów i wolontariuszy <br />
w każdy krok, gest i słowo
przekazywane nam w miniony weekend?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jak opowiedzieć jak genialnie może się czuć dziewczyna,
która wyprzedza facetów na czterdziestym piątym
kilometrze górskiej wyrypy?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
No jak? Nie wiem. Nie potrafię chyba. Nie tym razem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zamykam oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczyna grać muzyka. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<i>Jestem tego pewny<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<i>W głębi duszy o tym wiem<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<i>Że gdzieś na szczycie góry<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<i>Wszyscy razem spotkamy się…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
I znów jestem na Polanie Jakuszyckiej. Muzyka gra, a ja śpiewam. Cały
wcześniejszy stres, choć zżerał mnie jak nigdy wcześniej, mija, a ja nie mogę
doczekać się kiedy ruszymy. Uśmiecham się lekko, ale w środku tańczę całą sobą.
Jestem tu gdzie moje miejsce, jestem tutaj gdzie chcę być. <br />
To uczucie nie opuszcza mnie aż do linii mety.
Na nic bym tego nie zamieniła. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
Ruszamy. Chwilę po starcie wleczemy się noga za nogą. Ludzie, tutaj
można śmiało biec. Wkurzam się. Nie jestem w stanie wyprzedzać, każde zejście z
udeptanej ścieżki kończy się zakopaniem w śniegu po kolana albo i wyżej.
Odpuszczam, nie ma sensu się denerwować. Nie dziś. Niczego to nie zmieni, ale
obiecuję sobie, że to już ostatni raz, kiedy w siebie wątpię i cofam się na
linii startu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Krok za krokiem, wspinamy się coraz wyżej i wyżej. Jest
nierealnie pięknie. I nie szkodzi, że nic nie widać, bo żeby było pięknie wcale
widoków nie potrzeba. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbXyextxBYgelkE6nuVenm8QywzQI-bvgA7ZnmyAyFSU9fUptLkzUJAzsioGqlBOPlCAuGAqeKYwRG4CmqtpNuhMXrbxffNPeqtjFZsKFd3Up-Tsywa7l7dt6mo-ek_bzOFzKcAsiC4zEY/s1600/923259_1274271429253784_3247583977992450450_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbXyextxBYgelkE6nuVenm8QywzQI-bvgA7ZnmyAyFSU9fUptLkzUJAzsioGqlBOPlCAuGAqeKYwRG4CmqtpNuhMXrbxffNPeqtjFZsKFd3Up-Tsywa7l7dt6mo-ek_bzOFzKcAsiC4zEY/s640/923259_1274271429253784_3247583977992450450_n.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKW4TtNSt6Bi5j_xcKFWFcom4QTJgItDAn5ZGqILzzmEX0kjVAnC2B6u6OXMZq4QyuurU_ZkoaRCRMiO4Y3I3MOPnXHj-mcsJ-yhpsFMoArd3gbL2-u73yD7w6b6d0JV8oRP8UXnEkDMrD/s1600/10400146_1274271895920404_2545202524882668780_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKW4TtNSt6Bi5j_xcKFWFcom4QTJgItDAn5ZGqILzzmEX0kjVAnC2B6u6OXMZq4QyuurU_ZkoaRCRMiO4Y3I3MOPnXHj-mcsJ-yhpsFMoArd3gbL2-u73yD7w6b6d0JV8oRP8UXnEkDMrD/s640/10400146_1274271895920404_2545202524882668780_n.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSGcMKArkMifFg8SnqsGqukH5n_HZwi5suvW8cDEj3gJQJrNBwUQ_TWBi_k7pHZ-P6EH8H-WsAMTqCuJ7FUjKWBWTzH9lZ5lKuyrSHKef5kxSpKzofpOYiWtSSbyKA23fZK96lr8AHmJ2R/s1600/12821501_1274271745920419_7303294049893662282_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSGcMKArkMifFg8SnqsGqukH5n_HZwi5suvW8cDEj3gJQJrNBwUQ_TWBi_k7pHZ-P6EH8H-WsAMTqCuJ7FUjKWBWTzH9lZ5lKuyrSHKef5kxSpKzofpOYiWtSSbyKA23fZK96lr8AHmJ2R/s640/12821501_1274271745920419_7303294049893662282_n.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niesamowite zdjęcia od BIKELIFE</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jest coraz ciężej. Po biegu wszyscy zgodnie twierdzą, że to najtrudniejsze warunki, z jakimi przyszło się wszystkim zmierzyć. Mało biegniemy, ale cały czas napieramy
do góry. Utrzymanie równowagi w grząskim śniegu i nie tracenie rytmu staje się
wyzwaniem dnia, tak samo jak szukanie okazji do biegu. Myślę o czołówce zawodów.
Oni mają prawo powiedzieć, że jest ciężko. Mnie nikt nie goni, ścigam się sama
ze sobą. Nie narzekam, od startu
wiedziałam, że wygram. Poza krótką chwilą ostrego, nieznanego bólu w kolanie,
nie miałam ani sekundy wątpliwości, że ukończę ten bieg. Nie miałam chwili zwątpienia, ani razu nie
pomyślałam „po co mi to?”. Może i klęłam pod nosem, kiedy w drodze do Domu
Śląskiego, kiedy setny raz potykałam się i topiłam w śniegu, turyści kolejny
raz mówili, że jeszcze ze dwa kilometry i będzie dało się biec. Gallowayem
chyba…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk6QAGwSlecZInK1_iL7zaMwmj2hmEmLz2_x_xmfXSRHQ14a_gzYsogN9MEXjh201UBLAmj15zvObAP8NpjeW6tZaLTMrXRjuY2Xr5mcaq7-8nYL3lH7W1t4jdrbRO11MZBIHKpP_piIiQ/s1600/10360844_1690079474602795_4346962268459669091_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="460" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk6QAGwSlecZInK1_iL7zaMwmj2hmEmLz2_x_xmfXSRHQ14a_gzYsogN9MEXjh201UBLAmj15zvObAP8NpjeW6tZaLTMrXRjuY2Xr5mcaq7-8nYL3lH7W1t4jdrbRO11MZBIHKpP_piIiQ/s640/10360844_1690079474602795_4346962268459669091_n.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fajnie jest! / Fot. Piotr Silniewicz, Silne Studio</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wpadam do Domu Śląskiego na najlepszą herbatę i zupę
pomidorową na świecie. Oddycham. Chłonę chwilę. Przyglądam się każdej twarzy.
Wszyscy wchodzą niemiłosiernie uciorani, ale każdy ma to samo szczęście w
oczach. Przez moment nie mogę uwierzyć, że ja też tam jestem. To nierealne, że
czasem tak łatwo spełnia się swoje marzenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhF3RXEojjyi-qLYlnWa2GtDm17ogtoLrB4LrhOw-iCFWia2xL3ErfHIGiAPgTlzXRaFTigKmBQfQ1ybBDPGuYJcn7-sSXW_oeMkbOe6OaFHBK4pAFK0xLI4sXMK9ykZkWe-ztj4V2HdNkc/s1600/1914889_1680173762257040_4817294163659327798_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhF3RXEojjyi-qLYlnWa2GtDm17ogtoLrB4LrhOw-iCFWia2xL3ErfHIGiAPgTlzXRaFTigKmBQfQ1ybBDPGuYJcn7-sSXW_oeMkbOe6OaFHBK4pAFK0xLI4sXMK9ykZkWe-ztj4V2HdNkc/s640/1914889_1680173762257040_4817294163659327798_n.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Sportowezary.pl</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Może zbyt długo napawam się tą chwilą, spędzam na punkcie
znacznie więcej czasu niż potrzebuję, ale teraz gdy zamykam oczy wciąż tam
jestem, z tymi ludźmi, w tamtym momencie i to, że może mogłam wbiec na metę
kilka minut wcześniej nie ma żadnego znaczenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wracam na mróz i wiatr bez strachu, bez obaw, chcę już tam
być i cisnąć dalej. Podnoszę głowę do góry. Śnieżki nie ma. Całe podejście to
widoczność ograniczona na kilkadziesiąt metrów, w zasadzie tyle coode mnie do
<a href="http://www.suchaszosa.pl/">Błażeja</a>, który obraca się co jakiś czas i sprawdza czy jestem. Trudno jest
opisać, co czuje się w takich chwilach. Słabo się znamy, nie umawialiśmy się na
wspólny bieg, a jednak jesteśmy razem w tym piekle, a może to niebo raczej? Bardzo się cieszę, że byłeś
tam ze mną Chłopaku. Dlatego, że łatwiej było mi pokonać głowę, która czasem
lubi mi przeszkadzać. Dlatego, że bez Ciebie nie wyprzedziłabym osiemnastu
(!!!) osób w drugiej części trasy. Dlatego, że bieganie synchroniczne jak na
zbiegu z Okraja czy Budnik jest fa-jo-we! Dlatego, że chwila, kiedy ramię w
ramię, biegniemy ostatnie metry do mety a potem tuż przed nią robimy pompki, a
ja ma w oczach łzy, jest jedną z piękniejszych w moim życiu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdjx2ZXwdKdYE7iCUQ76XatXUSq2JkKwwaG2AckrxVNo-K9Ukn2VPLrzlKtvZawXBd-cSyL3gVQ02dIlF2TjXBfWh8aSwn4LDPyA1VrzLI7b6x4om9oJUmQD2FFjD1jEpjKoxbhUNKj087/s1600/20160312_155155.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdjx2ZXwdKdYE7iCUQ76XatXUSq2JkKwwaG2AckrxVNo-K9Ukn2VPLrzlKtvZawXBd-cSyL3gVQ02dIlF2TjXBfWh8aSwn4LDPyA1VrzLI7b6x4om9oJUmQD2FFjD1jEpjKoxbhUNKj087/s640/20160312_155155.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Iza Bąkiewicz</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9csVeGgurFsw4dXAPmX0zdwZcoEqNZraU7D7G3rECjYsjWuFE8DICPBgllnPJZa9ivd25IXuT57MDvwKmunkhkDf6b8m75UfNRwx-7jApBV6AvpTOxjSVSIKAF_lleB7Zl6B6z0ZjaWD7/s1600/24.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9csVeGgurFsw4dXAPmX0zdwZcoEqNZraU7D7G3rECjYsjWuFE8DICPBgllnPJZa9ivd25IXuT57MDvwKmunkhkDf6b8m75UfNRwx-7jApBV6AvpTOxjSVSIKAF_lleB7Zl6B6z0ZjaWD7/s640/24.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. M. Mondrowicz / Sportowezary.pl</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Co czuje dziewczyna wbiegając
na metę po pięćdziesięciu trzech kilometrach tarzania się w śniegu? Całą sobą
wie, że to był jeden z najszczęśliwszych dni w życiu i wie, że długo będzie
czekać na kolejny taki. Wie też, że zrobi wszystko, by za rok znów znaleźć się
na starcie. A trzynaste miejsce w kategorii open kobiet było przepyszną
wisienką na torcie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigjU3Z4a6wUuaM1Wa6GfRSRO8r4MRC8hts3cCuY8NMUSg8iOcSXjQPeWhBk8wfnbEHRnBJkSBppa_DiD7eRM4as4KAX7BqXkHkshsYr5hjK84fTMgsfT8Unqx8Bn8BiqHHBIWJNX3UTvx5/s1600/IMG_9254.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigjU3Z4a6wUuaM1Wa6GfRSRO8r4MRC8hts3cCuY8NMUSg8iOcSXjQPeWhBk8wfnbEHRnBJkSBppa_DiD7eRM4as4KAX7BqXkHkshsYr5hjK84fTMgsfT8Unqx8Bn8BiqHHBIWJNX3UTvx5/s640/IMG_9254.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jest radość :) / Fot. Marcin Krasoń</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv1h0KfbxaIHC7VnQGrTgPDR8POQiPXvmbn_cUE_jHxnh7vgOWbHNToQaUqjaU_9ee_CaVL8SwgbehQwPucGuAZdcJ7ZqqE9bmklDC_PJwH0vy36ALr4pjTBNHp2jzz_l3CdRZ1YEfBSO3/s1600/33.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv1h0KfbxaIHC7VnQGrTgPDR8POQiPXvmbn_cUE_jHxnh7vgOWbHNToQaUqjaU_9ee_CaVL8SwgbehQwPucGuAZdcJ7ZqqE9bmklDC_PJwH0vy36ALr4pjTBNHp2jzz_l3CdRZ1YEfBSO3/s640/33.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Smashing Pąpkins Forever <3 / Fot. Sportowezary.pl</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-13144401331874581512016-02-09T22:31:00.001+01:002016-02-09T22:41:47.828+01:00Wilcze Gronie. Noga podaje, głowa do tunningu.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na Wilcze Gronie zapisałam się już dwa lata temu, świeżo po
tym, jak zaczęła we mnie kiełkować myśl o połączeniu gór i biegania. Wtedy na
start nie dotarłam. Trochę przez korpożycie, trochę przez tchórzostwo.
Śledziłam jednak relacje z biegu i wiedziałam, że kiedyś stanę na linii startu.
Ten bieg przyciągał mnie jak magnes. Trasa, mimo tego, że jest krótka (15 km i ok. 700 m przewyższenia) oferuje
to, co lubimy najbardziej – palące płuca podejścia i strome zbiegi, a dzięki co
roku zmiennym, ale zawsze trudnym warunkom, nigdy nie wiadomo co czeka
startujących. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tydzień przed startem zaczęłam z narastającą częstotliwością
sprawdzać prognozy pogody i odwiedzać stronę biegu w poszukiwaniu informacji na
temat tego, co w tym roku spotka mnie na trasie. W końcu w piątek jest
informacja: „<span style="background: white; color: #141823;">Na trasie 10-30 cm
śniegu . pod śniegiem zdarza się lód, luźne kamienie woda i trochę błota”.
Czytaj: może cię spotkać wszystko. Opis w stu procentach zgodny z rzeczywistością,
z tym że dla mnie biegnącej kawałek za czołówką trochę błota zmieniło się na
błota w pizdu i jeszcze trochę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #141823;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #141823;">Do Rajczy
jechałam podekscytowana. Nie udało mi się uniknąć stawiania sobie oczekiwań,
choć wiem, że mimo solidnych treningów, to zdecydowanie jeszcze nie ten czas. Chciałam
się dobrze bawić, ale też dokładnie wiedziałam jak chcę pobiec. Na pamięć
znałam profil trasy i chociaż nigdy wcześniej nią nie biegłam, żaden jej
fragment mnie nie zaskoczył. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #141823;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7gDnqc0NrgGIPs-Cx_8in7WmhTbZb6ouyy-z1OdCnTwk33t1duj40UGqzFZOEmY_vXcI4iQzZSinvVV-0VffPsjlir1fny4sdJnTZrtTg1X-Orw3zwZN6YHDQ-MjmUKzv8XjoTyACwXOG/s1600/wilczy-profil600.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="420" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7gDnqc0NrgGIPs-Cx_8in7WmhTbZb6ouyy-z1OdCnTwk33t1duj40UGqzFZOEmY_vXcI4iQzZSinvVV-0VffPsjlir1fny4sdJnTZrtTg1X-Orw3zwZN6YHDQ-MjmUKzv8XjoTyACwXOG/s640/wilczy-profil600.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #141823;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #141823;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #141823;">Z pełną
świadomością ustawiłam się dużo bliżej czoła startu niż zwykle. Z reguły nie
lubię wyrywać się przed szereg i nie robię tego, ale trasa w Rajczy rozpoczyna się
dwukilometrowym asfaltowym rozbiegiem z górki, który kiedy kończy się, drastycznie przechodzi w wąskie 450 metrowe podejście na Suchą Górę, a tam lubi
robić się korek. Po ostatnich treningach w górach, mniej więcej wiem ile mocy
mam na podejściach, postanowiłam ten jeden raz zaryzykować. Stres mnie dopadł,
kiedy kątem oka, kilka metrów przede mną, dostrzegłam Kamila Leśniaka</span><br />
<a name='more'></a><span style="background: white; color: #141823;"> i Piotrka
Biernawskiego, bo w tłumie pięciuset startujących osób nie powinnam ich
widzieć. Na szczęście na wycofa było za późno. Pierwszy kilometr poszedł na
zaciągniętym hamulcu w 4:17 min/km! Szał ciał! W połowie drugiego zaczęłam z
utęsknieniem wyczekiwać podejścia. Szybko
dostałam czego chciałam. Krok za krokiem, metodycznie wspinałam się do góry. Pilnowałam
się, żeby nie szarżować za bardzo na początku, ale robić swoje i nie zwalniać. Początek
zbiegu lekko mnie zaskoczył. To już? Serio? Na profilu wyglądało zdecydowanie
groźniej. Na zbiegu tradycyjnie już prowadziłam dialog sama ze sobą. Próbowałam
namówić nogi do szybszego przebierania. Lipy nie było, ale stać mnie na więcej.
Głowa wciąż nadaje się do lekkiego tunningu,
ile można wyprzedzać na podejściach tylko po to, żeby dać się wyprzedzić na zbiegach? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #141823;"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdsXS-5rGnF0XGAPwbkwb6Vdf92eM6wGzFYsx1C0wows1xrns4Cjs74-Jv6r_nHh9Y37leLiu5mGvNMCq1qYMci105ozPsx1d6XSgtL2hqXZkYr5oLiVGP4hLxARgIVdfTIqnlAHPHPcvI/s1600/wilcze2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdsXS-5rGnF0XGAPwbkwb6Vdf92eM6wGzFYsx1C0wows1xrns4Cjs74-Jv6r_nHh9Y37leLiu5mGvNMCq1qYMci105ozPsx1d6XSgtL2hqXZkYr5oLiVGP4hLxARgIVdfTIqnlAHPHPcvI/s640/wilcze2.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Mateusz Bednarz</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #141823;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #141823;">Podejście na Kiczorę to cud, miód, malina dla mojej pewności siebie. W zasadzie
wbiegłam (wtruchtałam) na tą górkę, cały czas sukcesywnie wyprzedzając. Była radość, a zaraz potem żal. Nie zapierdzielałam po to</span><span style="background-color: white; color: #141823;"> żeby tuzin ludzi (w tym dwie dziewczyny!) wyprzedził mnie na zbiegu z
Compla kilkaset metrów przed metą. Może i była to jazda bez
trzymanki, zbieg rynną błotem płynącą, w której co drugi biegacz obijał dupsko,
ale mogłam obić i ja i napierdzielać, a nie robić pięć szybkich kroków i
hamować. No nic, nie ma co jojczyć, tylko pracować dalej. Czas 1:45:21 dał mi
16 miejsce na 98 startujących kobiet. Wstydu nie ma, a do ZUKa głowę przeciągnę
na jasną stronę mocy. A na Wilcze Gronie wrócę na bank, bo trasa jest rewelacyjna. Jest gdzie sapać na podejściach, jest gdzie pobiegać, jest gdzie trząść portkami na zbiegu, a świetna atmosfera to dodatkowa wisienka na torcie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #141823;"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-jPTYoHYZvH023QbBcIip44fbgXGtUhYIdVPgzRKDfAzbAC1Ps-jxqJvs1DGF2tKN6bdRMJdtWQsPPu7W7jcx-4RDJ4Ja_jC555BirO5TqMxr_5KPPjhCb8_LyxW7jp0UBS3rqk4F4IXD/s1600/alasiesciga.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-jPTYoHYZvH023QbBcIip44fbgXGtUhYIdVPgzRKDfAzbAC1Ps-jxqJvs1DGF2tKN6bdRMJdtWQsPPu7W7jcx-4RDJ4Ja_jC555BirO5TqMxr_5KPPjhCb8_LyxW7jp0UBS3rqk4F4IXD/s640/alasiesciga.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zbieg z Compla i wchylające się zza zakrętu przerażenie w oczach. Fot. Renata Sukiennik<br />
<br /></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-49144553404036976202016-01-05T19:21:00.001+01:002016-01-06T18:12:24.522+01:00O lekcji jaką dostałam na City Trail.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAlXzxkZFDa6TLsfqKwvfhSBjRZqjkY8h7GhNphOx39e-RmzdbbC7BHa6RuoaJlVyvhsvsUuv19EEMuHw2UtNzkiXTb4dXrF2hK89688Th-Fa3oWXs58p6xP7fohNfRNPFWwFjZlzia_Nw/s1600/DSC_8509.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAlXzxkZFDa6TLsfqKwvfhSBjRZqjkY8h7GhNphOx39e-RmzdbbC7BHa6RuoaJlVyvhsvsUuv19EEMuHw2UtNzkiXTb4dXrF2hK89688Th-Fa3oWXs58p6xP7fohNfRNPFWwFjZlzia_Nw/s640/DSC_8509.JPG" width="424" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Marcin Boruta</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pokażcie mi biegacza długodystansowego, który lubi biegać
piątki. Wiadomo, że wariat zawsze się znajdzie, ale generalnie ten dystans to
ZŁO. Od samiusieńkiego startu trzeba zapieprzać, nie marudzić, nie oglądać się
za siebie, a płuca zostawić gdzieś mniej więcej na półmetku. W punkt trafił
<a href="http://www.biecdalej.pl/2015/11/ten-z-szybkim-biegiem-na-mlocinach-city-trail-2.html">Krasus</a> pisząc, że: „<span style="background: white; color: #222222;">Dobrze
pobiegnięta piątka to strefa komfortu kończąca się po 400-500 metrach, ciężkie
półtora kilometra, potem półtora w trupa, a końcowe 1500 metrów to już „w
zombiaka”.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;">. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;">To było
ostatnie zdanie jakie miałam przed oczami na starcie niedzielnego biegu City
Trail w Katowicach. Podskakując z nogi na nogę przy minus trzynastu stopniach,
przygotowywałam się na piekło. Długo
wcale nie musiałam czekać. Trasa w Katowicach zaczyna się od podbiegu, a dalej
już tylko podbiegiem stoi. Wszystkie zbiegi i płaskie odcinki gdzieś mi się
schowały, w ogóle ich nie odczułam. Może byłoby inaczej, gdybym miała jak zbiegać,
a nie toczyć się. Za błędy trzeba płacić. Ustawiłam się za daleko od linii
startu. Tak już mam, zawszę wolę dalej niż bliżej, żeby nie przeszkadzać
ścigającym się i zawsze, ale to zawsze przeklinam samą siebie. Trasa jest
wąska, na początku zrobił się korek, a na większości trasy, zwłaszcza na
zbiegach, wyprzedzanie wiązało się z lataniem po konarach, co mogło się
skończyć słabo, znając moje szczęście. Ale to wymówka była. Trening,
treningiem, ale miałam wobec niego, a raczej wobec siebie, pewne oczekiwania. Jeszcze w trakcie biegu próbowałam samą siebie
oszukać, że przecież cisnę. Płuca przecież palą, a ja dyszę jak lokomotywa.
Tylko, że nie było w tym absolutnie nic z zombie. Ledwie na trupa wyglądałam. I
nie ma co tutaj zwalać na mróz, ani na to, że zaspałam i na rozgrzewkę zostało
mi pięć minut. Nie chodzi też o to, że ja przecież nie biegam na razie temp,
tylko większość treningów robię w tlenie. Półmaraton przebiegnięty dwa dni
wcześniej też nie jest winny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;"> Winna jest Ona. Głowa.</span><br />
<a name='more'></a><span style="background: white; color: #222222;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;">To ta cholera
nie pozwoliła mi pójść o krok dalej. Wmówiła mi, że nogi szybciej się kręcić
nie będą. Powiedziała nie goń tych dziewczyn, co to je masz na wyciągnięcie
ręki. Nie dasz rady, a lepiej się nie zmasakrować...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;"> I dobrze się stało. Dobrze, że teraz. Dobrze,
że tutaj. I dobrze, że w ogóle. Powrót do trenowania tak mnie nakręca, że
czasem naprawdę wierzę, że jestem
superbohaterm i nic mnie nie zatrzyma. A tu Bang. Rozwaliła mnie mini
piąteczka. Taka mała lekcja pokory. Należało mi się. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;">Podeszłam do biegu jak do treningu, bo przecież start nie miał żadnego priorytetu i pewna byłam, że poniżej 23 minut to ja zejdę z palcem w nosie. Terefere, z palcem w nosie to można sobie co najwyżej iść na spacer.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicuaRjrwNC9-w6sg_H1-_h0y-18sYrj3luNuQRhsFJpemfCgorYinM5sfqiuRFo7ywg5PACX0l9QgwbIQJ2WceQFmtGcdVrL3JoLsE8YT9mI5GsiTnYN-II4E4tDNG3CGhhI5BGvNe1mOH/s1600/IMG_8180.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicuaRjrwNC9-w6sg_H1-_h0y-18sYrj3luNuQRhsFJpemfCgorYinM5sfqiuRFo7ywg5PACX0l9QgwbIQJ2WceQFmtGcdVrL3JoLsE8YT9mI5GsiTnYN-II4E4tDNG3CGhhI5BGvNe1mOH/s640/IMG_8180.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niby staram się coś tam na końcówce wycisnąć. Fot. R. Pacoń</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3jDWrd0EuIl7jn6ZD94ilevLMPdvlY8cYmswB9Q-HPj0BpL9ZjvPq-jE_1poXj1kNCh21FOlXx_nawjAG0PaL5IPQFMdhGkPHmzJKmB8ZlT5cZ_WLNZn7skre_mgcmgPpPcI_1fjr8FFU/s1600/IMG_8184.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3jDWrd0EuIl7jn6ZD94ilevLMPdvlY8cYmswB9Q-HPj0BpL9ZjvPq-jE_1poXj1kNCh21FOlXx_nawjAG0PaL5IPQFMdhGkPHmzJKmB8ZlT5cZ_WLNZn7skre_mgcmgPpPcI_1fjr8FFU/s640/IMG_8184.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A tu już wiem, że dupa nie wynik. Fot. R. Pacoń</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;">To nieładnie
nie cieszyć się z pierwszej po przerwie nabieganej życiówki. 23:14 na
pagórkowatej leśnej ścieżynce to nie powód do wstydu, w dodatku czas z asfaltu
poprawiłam o ponad 30 sekund. Do tego byłam czternasta na sto osiemnaście
startujących kobiet, co chyba jest całkiem niezłą prognozą na nadchodzące
miesiące. Moc rośnie w siłę.<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222;">A</span> piątka
to przede wszystkim trening głowy i mam zamiar szybko go powtórzyć. Głowy będę potrzebowała w górach tak samo jak
nóg, słabej na trasy na pewno nie zabiorę.<span style="background: white; color: #222222;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKHqsXRg_83As27oVP37jhoeorZSHPB4toztWgk4qyVRLX1bG4pSloCu_mQQhTZkqaYHzHXONNJ3mEOIRRzlDFFyPUQb82dVDVK7eklsFIGfR24V0YTE09H707Ajn99_Jid_Ls-zkcY9T4/s1600/IMG_8191.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKHqsXRg_83As27oVP37jhoeorZSHPB4toztWgk4qyVRLX1bG4pSloCu_mQQhTZkqaYHzHXONNJ3mEOIRRzlDFFyPUQb82dVDVK7eklsFIGfR24V0YTE09H707Ajn99_Jid_Ls-zkcY9T4/s640/IMG_8191.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A przywitana byłam jak zwycięzca :) Fot. R. Pacoń</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-40532742858421150572016-01-03T22:21:00.001+01:002016-01-03T22:26:40.672+01:00Cyborgiem jeszcze nie zostałam, ale wszystko przede mną. Jak żyć w dwatysiąceszesnastym już wiem.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #141823;">Wczoraj w nocy
na fanpejdżu Bacówki Bartne taki wpis znalazłam:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #141823;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="background: white; color: #141823;">Rok 2016 będzie miał 366 dni. To dużo.</span></b></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: justify;">
<b><b><span style="color: #141823;"><span style="background: white;">Rok 2016 będzie miał 8784 godziny. To duużo .</span></span></b></b></div>
<b>
<span style="color: #141823;"><div style="text-align: justify;">
<b><span style="background: white;">Rok 2016 będzie miał 527040 minut. To duuużo.</span></b></div>
<span style="background: white;"><div style="text-align: justify;">
<b style="background-color: transparent;"><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;"><span class="textexposedshow">Rok 2016 będzie miał 31622400 sekund. To duuuużo.</span></span></b></div>
<span class="textexposedshow"><div style="text-align: justify;">
<b style="background-color: transparent;"><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;"><span class="textexposedshow">Rok 2016 będzie miał ...będzie miał...będzie miał
bardzo dużo chwili. To duuuuużo. To bardzo duuuuuuużo. To bardzo dużo okazji ,
żeby być szczęśliwym. Nie zmarnujcie ani jednej.</span></span></b></div>
<o:p></o:p></span></span></span></b><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823;">Proste? Jak budowa cepa.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="color: #141823;"><span style="background-color: white;">Taaaaa...</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823;">Są takie chwile kiedy uświadamiasz sobie, że trzeba żyć
natychmiast. Dociera do Ciebie nie ma sensu marnować życia, energii, czasu na
pierdoły, zazdrość i złość. Kiedy pojawia się wizja, że czegoś z Twojego wcale
przecież nie idealnego życia, może nagle
zabraknąć obiecujesz sobie, że teraz to
już na pewno będziesz żyć na maksa. I trwasz w tym postanowieniu chwilę albo
dwie. A potem wracasz do rozmieniania się na drobne.</span></span><span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Żyć dobrze wcale nie jest tak trudno jak mogłoby się
wydawać. To tylko kwestia Twojego wyboru. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Na początek wystarczy podjąć decyzję czy
będzie to dobry dzień. Jak już podejmiesz decyzję, bądź konsekwentny do
wieczora. I tak każdego dnia.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Ciesz się z tego co masz. Nie zazdrość
innym. A jeśli chcesz mieć tyle co oni – zapierdzielaj.</span></span><br />
<a name='more'></a><span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Nie przestawaj marzyć, ale pamiętaj o
jednym – marzenia same się nie spełniają – tylko Ty jesteś w stanie je spełnić.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Karma.
Nie zapominaj o niej. Dobro wraca zawsze, ale zło jeszcze szybciej.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">O zasadach, o tym jak żyć lepiej, jak być
szczęśliwszym dużo się mówi, pisze i rozmyśla w pierwszych dniach kolejnego
roku. Nie ma na to mocnych. Zmiana daty z buciorami próbuje wejść w nasze życie
i w nim namieszać, a co my z tym zrobimy to już zupełnie inna historia i
wyłącznie nasza sprawa.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Udało mi się zacząć ten rok, tak jak
chciałam. Najpierw w gronie najbliższych i najmniejszych, a potem na biegowo
przy okazji dorzucając swoje złotówki do zbiórki dla Hanii Mielec.<o:p></o:p></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #141823;">Pierwszego stycznia w planie było 18
kilometrów w drugim zakresie, zdecydowałam że będzie łatwiej i raźniej
pobiec to w grupie. Biegi ciągłe na wysokim tętnie wciąż budzą we mnie lęk, bardzo lubię ten moment w tygodniu treningowym, kiedy mogę oznaczyć je w dzienniczku
jako zrobione. I tak drugi raz (o pierwszym razie na tej imprezie trzy lata temu
pisałam <a href="http://alasiesciga.blogspot.com/2013/01/slaski-noworoczny-maraton-cyborga.html" target="_blank">TUTAJ</a>) trafiłam na Śląski Noworoczny Maraton Cyborga. Dlaczego Cyborga?
A czy ktoś kto nim nie jest biega maraton często dzień po imprezie po pętlach w
parku, gdzie płaskich ścieżek ze świecą szukać? Ja w każdym razie jeszcze nim
nie jestem, pobiegłam trzy kółka. I to był dobry trening. Na podbiegach była
moc, żeby nie zwalniać do tempa komfortowego. Na ostatnich trzech kilometrach
miałam parę, żeby przycisnąć. </span><span style="background-color: white; color: #141823;"> </span><span style="background-color: white; color: #141823;">A po dwóch
dniach zostało mi nieco animuszu, żeby wykręcić nową życiówkę na pięć
kilometrów. To był świetny bieg, taki z uśmiechem od ucha do ucha i z
zadowoleniem z wyniku. Szesnaście minut lepiej niż trzy miesiące temu i niecałe
cztery minuty słabiej od życiówki napawa optymizmem przed sezonem. Pewnie
mogłabym się przyczepić do organizacji. Dwadzieścia minut opóźnienia w ujemnej
temperaturze to raczej poważna obsuwa. Wielu uczestników, z których zdecydowana
większość biegła dla zabawy, a duża część regularnie odwiedza tę imprezę,
komentowało to. Oczekując na start w ciepłym pomieszczeniu i popijając
serwowaną przez organizatorów gorącą herbatę, narzekało tak bardzo, że dałam się na moment wkręcić i przez chwilę
też byłam niezadowolona. Na szczęście przeszło mi zaraz po starcie. Ludzie ogarnijmy się! Impreza w sumie czterodniowa
(maraton w ramach cyborga można było pobiec codziennie od 31 grudnia do 3
stycznia!!!)</span><span style="background-color: white; color: #141823;"> zorganizowana przez garstkę osób przy wpisowym dwadzieścia złotych.
Tak wiem, czekaliśmy na start. I wiem, że nie ma jeszcze oficjalnych wyników. I że nie było pryszniców. Była
za to najlepsza herbata, kawa, wypasiony bufet i co najważniejsze serdeczny
uśmiech i wsparcie od wszystkich organizatorów. Nic więcej organizatorzy nie
obiecywali. Nauczmy się nie szukać dziury w całym i chociaż w pierwszym dniu w
roku widzieć szklankę do połowy pełną.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #141823;"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit8yXHIE7wEujldHTMfVaigVVgxLX0urhyn9x8RW0W2Kl3nrsDlmy2LOg5SS4dLMnxYDShCM0RBobUBKfle_mf3D_RwQep0NhKMsmHIATWRbd6N7ku1q8-9tsc5zxdzY3m21HKsxghTslg/s1600/12440521_1161611057190336_8420552755397343682_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit8yXHIE7wEujldHTMfVaigVVgxLX0urhyn9x8RW0W2Kl3nrsDlmy2LOg5SS4dLMnxYDShCM0RBobUBKfle_mf3D_RwQep0NhKMsmHIATWRbd6N7ku1q8-9tsc5zxdzY3m21HKsxghTslg/s640/12440521_1161611057190336_8420552755397343682_o.jpg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot: Kasia Schroder</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #141823;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #141823;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #141823;"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu9h8tubhM-e5AeMZMsIB8kmUyS1rwRP9Dx_-_UjOE5veuyIIUH0Z8Cxv2Yh3gC8f3ko3mGms-D4ecErMa0wXTloNc0rAZ9XagCFOHCXDNsE1P2o7B8vQQLWogjsSxMIWuKS4fiieWhhBX/s1600/wojownik+s%25C5%2582awii.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="358" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu9h8tubhM-e5AeMZMsIB8kmUyS1rwRP9Dx_-_UjOE5veuyIIUH0Z8Cxv2Yh3gC8f3ko3mGms-D4ecErMa0wXTloNc0rAZ9XagCFOHCXDNsE1P2o7B8vQQLWogjsSxMIWuKS4fiieWhhBX/s640/wojownik+s%25C5%2582awii.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot z finiszu, dalej frunę :) Autorem zdjęcia jest Wojownik Slawii</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #141823;"><br /></span></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-35219065482981183132015-12-31T11:35:00.002+01:002015-12-31T11:35:14.943+01:00Twój internet. Twój wybór. Wybierz dobrze.<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Są takie dni jak wczoraj, kiedy mam
ochotę rzucić całe te Internety w diabły. I wcale nie dlatego, że to pożeracz
czasu jest, bo w temacie oddzielania świata wirtualnego od rzeczywistego radzę
sobie całkiem nieźle, a telefon odspawałam od ręki już jakiś czas temu. Nie potrafię
spokojnie przyglądać się albo wręcz przeciwnie udawać, że nie widzę tego gówna
jakim w Internecie jest hejt. Ludzie są gorsi niż sępy krążące nad wciąż żyjącą ofiarą. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Wczoraj w siedmiu wypadkach w Tatrach
zginęło sześć osób. Dla mnie bardzo smutny dzień, dla rodzin osób które zginęły
– najbardziej tragiczny dzień w życiu. Dla hejterów, dzień w którym w końcu można
się nieźle wyrzygać. Ja zwymiotowałam dosłownie po przeczytaniu co kilkadziesiąt
osób ma do napisania pod postem informującym o tym, że jedną z tragicznie
zmarłych osób była dziewczyna w ciąży, która spadła z Koziego Wierchu. Nie
wchodziłam w polemikę, że to, że szczyt ten leży na szlaku Orlej Perci nie
oznacza, że zdobycie go jest trudne, bo nie jest. Nie sugerowałam, że każdy zna
możliwości swojego organizmu i to co dla jednego jest nieosiągalne dla innej
osoby (także będącej w ciąży) może być jak spacer po parku. Za decyzję o
wyjściu w góry w trudnych warunkach, Dziewczyna poniosła już najwyższą cenę. Jakakolwiek
próba tłumaczenia tego nie ma to sensu, bo takie komentarze nie pojawiają się
po to, żeby słuchać odpowiedzi, pojawiają się po to, żeby się wyrzygać na kogoś
innego. Bez chęci zrozumienia, bez empatii, bez szacunku. Nie chcę w tym
uczestniczyć. Takim Internetem rzygam. Rozmiar hejtu i jego bezkarność mnie
przeraża. To takie proste. Wyrzygać się na klawiaturę, nacisnąć enter i wysłać
w świat. Nie patrzeć na krzywdę, którą można tym zrobić. Bo po co? I dlaczego?
Przecież wolno. Przecież Internet jest po to, żeby wyrażać swoją opinię.
Wolność słowa mamy. Mam takie nieodparte wrażenie, że walka z trolami
internetowymi to walka z wiatrakami. Nie powstrzymasz kogoś, kto podjął decyzję
o byciu ciulem. Karma sama go dopadnie. Wcześniej czy później. To, co ja mogę zrobić,
to nie podsycać.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Szczęście, że w internetach znajdujemy
przede wszystkim to, czego szukamy. Jak w życiu. </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Wczoraj, dla równowagi, moja
fejsbukowa ściana zalewała się niemal równolegle jeszcze dwoma informacjami: o
<a href="https://www.facebook.com/events/973584882715412/975455382528362/" target="_blank">charytatywnym bieganiu dla Hani Mielec</a> oraz o wsparciu dla Kasi z Run the World. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Dla Hani wpłacamy pieniądze za każdy
przebiegnięty w Nowy Rok. Ile wybiegamy, tyle wpłacamy. Twoje pięć, dziesięć
czy dwadzieścia złotych naprawdę może zrobić różnicę, zwłaszcza patrząc w jakim
tempie ta niepozorna na początku, mała akcja się rozpędza. Co chwilę ktoś
dołącza i deklaruje pomoc. Bez splendoru, sponsorów, mediów – tylko ludzie. NIESAMOWITE!
<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Wydarzenie <a href="https://www.endomondo.com/challenges/26382125" target="_blank">Obiegnijmy razem świat dlaKasi Run the World</a> cieszy mnie jeszcze bardziej. Nie pomagamy dzieciom, nie zbieramy
pieniędzy, nic nie można wygrać. A mimo tego, mój mały internetowy świat się jednoczy,
żeby okazać sympatię. Tak po prostu. Tylko tyle. Aż tyle. Kontuzja to trudny
temat dla każdego biegacza, niezależnie od osiąganych wyników, a Kasia to
ciężko pracująca i walcząca o swoje wyniki bestia. Czasem przyznaje, że jest
ofiarą hejtu, tym bardziej cieszy mnie, że tyle osób zwyczajnie, po ludzku chce
okazać swoje wsparcie. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="textexposedshow"><span style="background: white; color: #141823; mso-bidi-font-family: Arial;">Udało mi się zrobić mój internet takim, że dzieje się w nim
wiele dobrego. Nie tyko w okresie około świątecznym, ale każdego dnia. Czy mnie
to męczy? Ani trochę. Czy pomagam? Tak, jak mogę i ile mogę. Czasem to po
prostu wpłacona kasa na jakiś cel, czasem też wybierając rzeczy dla siebie wybieram
te, z których część dochodu przekazywana jest na cele charytatywne, czasem jest
to tylko, albo aż wsparcie słowem. Sprawia mi to przyjemność, lepiej mi się z
tym żyje. Wierzę, że #dobropowraca. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
<b>Twój Internet. Twój wybór. Wybierz dobrze.</b></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-82843554406880460492015-11-30T11:56:00.000+01:002015-11-30T12:15:44.659+01:00Nic nie muszę, mogę wszystko. Kilka zasad, które pomagają mi wrócić do formy.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kilka dni temu minęły trzy miesiące od kiedy moje życie drugi
raz wywróciło się do góry nogami. Dziś przebiegłam pięćsetny (500!) kilometr po
porodzie. Piszę i ledwo w to wierzę, bo jeśli jedno dziecko to Rzeźnik, to
dwójka nie jest Rzeźnikiem Ultra, tylko co najmniej Rzeźnikiem 500. Potrzeba
ogromnej motywacji, żeby się chciało. Potrzeba wielu wyrzeczeń, żeby się udało.
Potrzeba zaawansowanej logistyki i bardzo dużo wsparcia, żeby było kiedy i jak.
Ale da się. Jak to zrobić?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Zacznij powoli i daj
sobie czas</b>. Pierwszy trening biegowy zrobiłam niecałe trzy tygodnie po
porodzie. Trzy kilometry w trzydzieści pięć minut. Wolniej się już chyba nie
da. Bardzo pilnowałam, żeby tętno nawet nie zbliżyło się do górnej granicy pierwszego
zakresu. Tej zasady trzymałam się w zasadzie to szalonego startu w
październikowym półmaratonie, gdzie pozwoliłam sobie na drugi zakres. Potem
zaczęłam biegać z planem i pozwalam sobie na coraz więcej, ale wciąż na
zaciągniętym hamulcu. Powrót do jako takiej formy po tak długiej przerwie nie
jest łatwy. Nie ma się co oszukiwać. Potrzebna jest tutaj silna głowa. Co drugi trening, kiedy idzie
słabiej niż sobie zaplanowałam mam ochotę pierdzielnąć tym w diabły, ale jak mądrze napisała Magda, która jest moją największą inspiracją – „Powrót do formy wymaga wielkiej pokory i wyrozumiałości wobec własnych
ograniczeń.” </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Słuchaj swojego
organizmu, on naprawdę wie lepiej niż Google co jest dla ciebie dobre</b>. Mój
lekarz w trakcie ciąży ostrożnie podchodził do aktywności fizycznej, w zasadzie
zalecił mi ograniczenie się do spacerów. I spacerowałam, po górach na przykład
(jak było wspaniale można przeczytać <a href="http://alasiesciga.blogspot.com/2015/06/ala-vs-ciaza.html" target="_blank">TUTAJ</a>) lub z kijkami dzień przed porodem
;) </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiio8kPeNIScVvb1uRuAibBYdSKTzOgnSrx0vu7maV3J4wHA4RfrPJYZPADbTR52KQm_t9lznTi6oczg9TaJeUeHHlDwt644XAupuWb2Z94MOlm1mMumZOzgHNr88jHIUCHv5UQ2yOJgYjb/s1600/IMG_3682.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiio8kPeNIScVvb1uRuAibBYdSKTzOgnSrx0vu7maV3J4wHA4RfrPJYZPADbTR52KQm_t9lznTi6oczg9TaJeUeHHlDwt644XAupuWb2Z94MOlm1mMumZOzgHNr88jHIUCHv5UQ2yOJgYjb/s640/IMG_3682.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatni trening jakieś 12 godzin przed porodem :)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zastosowałam się do wskazań lekarskich, zwolniłam tempo, zrezygnowałam z biegania, ale
uznałam, że znam siebie lepiej niż lekarz. Moja ciąża przebiegała prawidłowo,
więc pozwoliłam sobie na nieco więcej. Tak samo podeszłam do kwestii powrotu do
treningów po porodzie. Postanowiłam zaufać sobie. Aktywność rozpoczęłam od
delikatnych ćwiczeń zalecanych po cesarskim cięciu – polegały lekkich spięciach
mięśni z wykorzystaniem poduszki. Po kilku dniach dodawałam sukcesywnie kolejne
ćwiczenia, typową gimnastykę dywanową, potem taśmy i w końcu ulubiony TRX.
Pierwszy trening z większym obciążeniem zrobiłam dokładnie trzy miesiące po
porodzie. Wcześniej nie widziałam takiej potrzeby, wystarczyło to, co robiłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Elastyczność to Twoje
nowe drugie imię. </b>Od sześciu tygodni konsekwentnie udaje mi się realizować
plan biegowy i to kropka w kropkę. Jak nigdy. To na razie tylko sześć tygodni,
więc nie </div>
<a name='more'></a>cieszę się na zapas, ale robię swoje. Jak nie mogę biegać w ciągu
dnia, to biegam nad ranem i tyle w temacie. Tutaj nie ma sposobów i drogi na
skróty. Nastawiam budzik i wstaję. Co robię jak mi się nie chce wstać albo zwyczajnie jestem zbyt zmęczona? Też wstaję. Czasem wychodzę bezpośrednio po nocnym
karmieniu. Paradoksalnie, nocne wstawanie do dziecka ułatwia mi wstawanie na
trening o piątej rano. Mój synek śpi tak, że nie mam pewności, czy nie wstanie o
5:15 na przykład, więc i tak by nie spała. Wszystkie pozostałe aktywności
realizuję w myśl zasady „<b>Lepiej mniej niż wcale</b>”. Jako trening uzupełniający
polecam domowy cross-fit. Bardzo szybkie zestawy i bez obciążenia, do wykonania
w domowych warunkach. Jeśli maluch się obudzi nic się nie dzieje, jeśli na tym
kończę trening, 15 minut daje naprawdę nieźle popalić. Generalnie każdy trening
uzupełniający planuję tak, aby można go było przerwać – wybieram tabaty lub
ćwiczę obwodowo i jeśli nie zrobię dwie serie zamiast trzech, nie robię z tego
dramatu. To nie czas na to. Lepiej zrobić coś, niż nie zrobić nic. Organizm po
przerwie potrzebuje niewiele bodźców, żeby zacząć reagować i się zmieniać.<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Odpowiednia motywacja
działa cuda. </b>Często dziewczyny chcą ćwiczyć po ciąży po to, aby zgubić
zbędne kilogramy. To może być za mało, bo rzadko chcemy zrobić to wyłącznie dla
siebie. Udało mi się wrócić do swojej wagi jakiś czas temu. A było co zrzucać,bo chociaż starałam odżywiać się zdrowo i cały czas byłam w ruchu, przybyło mi 17 kilogramów. Na zdjęciu wyżej widać, że niezle ze mnie było słoniątko ;) Utrata kilogramów była dla mnie ważna głównie
dlatego, że ich nadmiar przeszkadza mi w bieganiu. Dziś doojrzałam
nawet do myśli o zbliżeniu się do wagi startowej, co nie udało mi się nigdy.
Wszystko to dlatego, że mam cel, a waga jest tylko środkiem do jego
osiągnięcia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Ćwicz przy dziecku. </b>Moje
dziecko jest jeszcze za małe na wspólne ćwiczenia, może kiedyś tego spróbuję,
na razie ćwiczę przy nim nie zawsze czekając na to, żeby zasnął. Dziecko należy
nauczyć akceptować fakt, że rodzic zajmuje się przez chwilę czymś innym niż ono.
Nam na razie wystarczy nawiązywanie kontaktu wzrokowego podczas moich ćwiczeń.
Nie licz na to, że zawsze pójdzie łatwo, raczej należy zaakceptować fakt, że
trening skończy się szybciej niż wstępne założenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Ćwicz kiedy się da i
jak się da. </b>Wybierz ćwiczenie, które jest dla Ciebie ważne i wykonuj je tak
często. Ja nie rozstaję się z poduszką sensoryczną. Stabilizacja jest
bardzo ważna dla biegania w górach. Poduszka na stałe zamieszkała pod
łóżeczkiem – każdą zmianę pieluszki czy zabawy na przewijaku, który jest
ulubionym miejscem mojego synka, wykonuję stojąc na poduszce (najczęściej na
jednej nodze), a kiedy zdarza mi się usypiać go w wózku – robię na poduszce
jaskółki. To w stabilizacji zrobiłam największe postępy w ciągu ostatnich
miesięcy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Bądź gotowa na zmianę planów. </b>Czasem jest
tak, że trening kończy się na rozgrzewce i trzeba się z tym pogodzić. Czasem
trzeba mieć przygotowany plan B i C (pisała o tym Emilia - <a href="http://przyjemnosc-biegania.pl/plan-treningowy-czas-rozpoczac/" target="_blank">KLIK</a>) Uratuje Was to przed niepotrzebną demotywacją i przedwczesnym porzuceniem planu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Odpuść to, co jest
mniej ważne. </b>Przeczytałam kiedyś takie zdanie: „Czysty dom oznaką
zmarnowanego życia…” Czasem nie posprzątam, nie ugotuję dwudaniowego
obiadu... wolę pójść na trening o piątej
rano, a potem odespać razem z dzieckiem. Ucierpi ktoś na tym? Nie. Zyska ktoś
na tym? Tak. Ja i moja rodzina też, bo <b>szczęśliwa
mama to szczęśliwe dziecko. </b>To niezmiennie jedno z moich ulubionych zdań. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Nic nie muszę, mogę
wszystko. </b>Trzy miesiące temu urodziłam drugie dziecko. Nic nie muszę, a
zapisałam się na trzy ultramaratony. Bo mogę! </div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-35052119058058538112015-11-25T20:14:00.005+01:002015-11-25T20:17:37.401+01:00Ubijanie górskich ścieżek vol 2. Oswajanie zimy.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Będzie krótko i na temat. Tematu łatwo można się domyśleć.
Ja ostatnio tylko o dzieciach albo o górach. Będzie o górach. Drugi wypad z
cyklu ubijanie górskich ścieżek wypadł
dzień po tym, jak dowiedziałam się, że biegnę w <a href="http://ultramaratonkarkonoski.pl/" target="_blank">Zimowym Ultramaratonie Karkonoskim</a>. Tak, tym. Tym, w którym jest do przebiegnięcia ponad 50 kilometrów
w Karkonoszach. Tym, w którym do trudnej i długiej trasy dochodzą jeszcze
zimowe warunki, a jak bardzo zimowe trudno przewidzieć. Marzyłam o tym biegu od
pierwszej edycji. Zdroworozsądkowo postanowiłam, że w tym roku jeszcze się nie
zapisuję. Ultramaraton (pal już licho czy zimowy czy nie) pół roku po porodzie?
To może być kiepski pomysł. No cóż, zakładałam też, że w 2016 jeszcze nie wrócę
w góry na biegowo, bo to może ciut za wcześnie. Taaa... Wypełniałam formularz zgłoszeniowy
z myślą, że pewnie i tak mnie nie wylosują. Przecież nigdy i nigdzie nic nie
wygrywam, a tu na 300 miejsc jest ponad 600 zgłoszeń. „Żebyś się nie zdziwiła”,
usłyszałam od męża. No i masz. Jestem na liście. Na razie jeszcze nie wiem czy
bardziej się boję, czy cieszę. Chyba jedno i drugie równie mocno. Żyje się raz,
trzeba spełniać marzenia dopóki są na to siły, a jeśli sprzyjają okoliczności,
to nie ma się nad czym zastanawiać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czym są zima, góry i
biegowe buty przekonałam się wczoraj. Do standardowego wyrzygu, dochodzi zimno,
mokro i ciężko z każdym krokiem zapadającym się w śnieg (co ja najlepszego
narobiłam???), ale dochodzi też jeszcze więcej piękna niż latem, jesienią czy
wiosną, a góry są jeszcze bliżej. I stres jeszcze większy. Wczoraj wdrapując się
na Skrzyczne od połowy drogi towarzyszyła mi myśl, co ja zrobię jak z zza
zakrętu wbiegnie na mnie jakaś sarna, jeleń albo wilk. Umrę ze strachu i już. Tak,
latam po tych lasach i górach zazwyczaj z duszą na ramieniu. Nie chce przejść,
więc stosuję terapię szokową – więcej i częściej, do tego przed wschodem
słońca. Mąż pomaga mi jak może naśladujac wycie wilków czy krzycząc "Niedźwiedź"!. Taki troskliwy jest. Wczoraj nie dało się nie zauważać śladów kopyt i łap dosłownie na każdym kroku. Do tego kilka saren, dziki i jeleń – jaki on
był piękny! Wszystko to na jednej z najbardziej ruchliwych gór w Polsce. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obecność ludzi była za to odwrotnie proporcjonalna do ilości
zwierząt. Jedyną osobą spotkaną wczoraj
był pan z obsługi schroniska, choć w dotrzymywaniu nam
towarzystwa wyręczył go cudny bernardyn. Za to lubię bieganie w górach. Za
docieranie przed innymi na szlaki. Za to, że widzę to, czego inni nie mogą. Za
to, że mogę trochę przed ludźmi uciec. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Perspektywa jaka rozciągała się przed nami na grani łączącej
Skrzyczne z Malinowską Skałą zapierała dech. Uwielbiam to miejsce, tutaj zawsze
jest pięknie, niezależnie od tego jaka jest widoczność. Tym razem było wszystko: chmury, mgła, słońce i błękitne niebo. Jedyne czego brakowało to Tatr na horyzoncie, a szkoda, bo zazwyczaj przy takiej pogodzie widać je doskonale. Po kilkuset metrach biegu w śniegu po kostki, a czasem po kolana brakowało też tchu w sensie dosłownym. To się
nazywa trening siły biegowej. Trenowaliśmy też szybkie odbicie – pod świeżym
śniegiem czaiły się nie do końca zamarznięte kałuże. Po tym jak dwa razy
utopiłam buty biegłam w takt nadawany przez trzask pękającego lodu. Nie powiem,
miało to swój urok, ale szczerze, nie wyobrażam sobie co by było gdyby do odczuwalnej temperatury -12st. dodać silny wiatr i 50 kilometrów do przebiegnięcia...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie będę martwić się na zapas. Na zapas to ja mogę trenować, na przykład zbieganie. Zbieganie po stokach narciarskich po świeżym śniegu, kiedy wiesz, że jest bezpiecznie, że nigdzie nie czai się żaden kamień, kiedy grawitacja ciągnie w dół tak, że nie ma sensu hamować… Tutaj pojawia się kolejne uczucie, którego nie jestem w stanie opisać… Część z Was wie co mam na myśli, a Ci którzy nie wiedzą koniecznie muszą tego spróbować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_3eHw8xwsZifkiXReZPhXXSUR_iuV0NmTBfJeixAkmIK61rk-bheeZUmXijI5PtKqY5pbRLTY1zPBwOjlcSIVrGgl4ekETXwZw3AnGh6K8CLZlByTLD89ZStyXvP4HtRkK96J8Vzuy-ZX/s1600/IMG_4516.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_3eHw8xwsZifkiXReZPhXXSUR_iuV0NmTBfJeixAkmIK61rk-bheeZUmXijI5PtKqY5pbRLTY1zPBwOjlcSIVrGgl4ekETXwZw3AnGh6K8CLZlByTLD89ZStyXvP4HtRkK96J8Vzuy-ZX/s640/IMG_4516.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmj9T3kRrB-NDQDAh2qTi50m-YE1lbH5Ytl2960OCzbmtlPDSpwvUcRIvP97S7VWS_WrDP3yqnpj74qQVjJN9RGSNaG_AWQxPhZkJmKMavyMaMbiaTbRG8sx01zy8l-DfnsyMCQJretPHS/s1600/IMG_4443.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmj9T3kRrB-NDQDAh2qTi50m-YE1lbH5Ytl2960OCzbmtlPDSpwvUcRIvP97S7VWS_WrDP3yqnpj74qQVjJN9RGSNaG_AWQxPhZkJmKMavyMaMbiaTbRG8sx01zy8l-DfnsyMCQJretPHS/s640/IMG_4443.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBw3Py_ckcS8bfdhz2cqTY7s5fHMQ2T3uR_DV7-Roo2IUEqmgUI1mbruevUOD4G3p5I2B4utn9kEj25ToB8NkMLTRHxiWvLhFeHPR8IeOIROCuxQFADMvUMHGsRPFJ_Y-vxkXsrdG8jh58/s1600/IMG_4526.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBw3Py_ckcS8bfdhz2cqTY7s5fHMQ2T3uR_DV7-Roo2IUEqmgUI1mbruevUOD4G3p5I2B4utn9kEj25ToB8NkMLTRHxiWvLhFeHPR8IeOIROCuxQFADMvUMHGsRPFJ_Y-vxkXsrdG8jh58/s640/IMG_4526.JPG" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRK9Egb_vIGJf8gJaJOTbtaA2_GIssIlMdZa5E1w6rJLECijCd5LbBVcOKrF10UaeRuWMMnzB6uzSW0IBD8B7l4UzB2-CGBu0fM0TPok5-kQh9hWIixg_6gEFWxz1lVFaePSDqwLHTodBW/s1600/IMG_4519.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRK9Egb_vIGJf8gJaJOTbtaA2_GIssIlMdZa5E1w6rJLECijCd5LbBVcOKrF10UaeRuWMMnzB6uzSW0IBD8B7l4UzB2-CGBu0fM0TPok5-kQh9hWIixg_6gEFWxz1lVFaePSDqwLHTodBW/s640/IMG_4519.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtT73sHfSd7C_wkcGLsk1bdgpLEhSZ9BsftMrqGxOw_L8LbQEzE96SfC_CJmlVXXsTdCeAEJ08uVKFyaVTC4gX4DUP4zPQeoEJ9x-MoEVgjuA1Mh0jtJpj5X07pTX06MhxhGk98RkPjMOb/s1600/IMG_4489.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtT73sHfSd7C_wkcGLsk1bdgpLEhSZ9BsftMrqGxOw_L8LbQEzE96SfC_CJmlVXXsTdCeAEJ08uVKFyaVTC4gX4DUP4zPQeoEJ9x-MoEVgjuA1Mh0jtJpj5X07pTX06MhxhGk98RkPjMOb/s640/IMG_4489.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3F0DtNJ0Jo7ePiZI3bPhqs0ZTQ0DrQP_G-s71z_gzqmoeJUU8STGYCFs26C9gTDurT3S04S9Iihq00RAoitKckXKQjqisJKo4lmuLlwzF7WzurV9nIxk7zxqL75ANZ55-8d_Q0TQz7XlY/s1600/IMG_4514.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3F0DtNJ0Jo7ePiZI3bPhqs0ZTQ0DrQP_G-s71z_gzqmoeJUU8STGYCFs26C9gTDurT3S04S9Iihq00RAoitKckXKQjqisJKo4lmuLlwzF7WzurV9nIxk7zxqL75ANZ55-8d_Q0TQz7XlY/s640/IMG_4514.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfrl8ZMvX1Y7zBPsxYa78Bj4QepYJMOs_4yPUcIzejlT3V2nbTaeCw3yaPf78kjWVzYcTe-L1rFzGBH7IIXFCfjkrTE9Gp44Ki89IZ2Zd9GyXWAaqwmL9FYweJ54LSpSarYMKdVqclSnUv/s1600/IMG_4453.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid-CVolc0T5gdAc8mT3p9n_592sNtIJS2ytiJZMqiG_MogTVGZt-wxccVdecFdauXpZ3cNscDaECouqGjpp7HPh4ymMZQxqY9tCbX8ml5-z6G1lgVp47u-feneYGHaLO7nqtDqsHcXXnUL/s1600/IMG_4463.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid-CVolc0T5gdAc8mT3p9n_592sNtIJS2ytiJZMqiG_MogTVGZt-wxccVdecFdauXpZ3cNscDaECouqGjpp7HPh4ymMZQxqY9tCbX8ml5-z6G1lgVp47u-feneYGHaLO7nqtDqsHcXXnUL/s640/IMG_4463.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfrl8ZMvX1Y7zBPsxYa78Bj4QepYJMOs_4yPUcIzejlT3V2nbTaeCw3yaPf78kjWVzYcTe-L1rFzGBH7IIXFCfjkrTE9Gp44Ki89IZ2Zd9GyXWAaqwmL9FYweJ54LSpSarYMKdVqclSnUv/s1600/IMG_4453.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfrl8ZMvX1Y7zBPsxYa78Bj4QepYJMOs_4yPUcIzejlT3V2nbTaeCw3yaPf78kjWVzYcTe-L1rFzGBH7IIXFCfjkrTE9Gp44Ki89IZ2Zd9GyXWAaqwmL9FYweJ54LSpSarYMKdVqclSnUv/s640/IMG_4453.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOfGjB_CdY4hHfeIJZOb0EbZjRBgUWqUGIGFNI69E_WqdF_gs9qmBSfxNucUwVi04ckk-2B5xtUup1CCa4iLiZWAi1Txrh0FNzreDD2FR7EafQ23hA1_OJtAf6aVSrIsk6qS7y8VhPIBNT/s1600/IMG_4529+%25281%2529.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOfGjB_CdY4hHfeIJZOb0EbZjRBgUWqUGIGFNI69E_WqdF_gs9qmBSfxNucUwVi04ckk-2B5xtUup1CCa4iLiZWAi1Txrh0FNzreDD2FR7EafQ23hA1_OJtAf6aVSrIsk6qS7y8VhPIBNT/s640/IMG_4529+%25281%2529.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh-wOoLc3XGfDnoLx6tAklvQXO2Cr8Hy-vo7e4x4sO64-C17-sfeHKbIfmqCKPFRXG6ENzpQ0y2wgMqcqW3ZMwVubORZZysNGDjw_6TNH1VCS-xAoqcW5h0QZ6JBgDAUCAcDyYBi1EdL9W/s1600/IMG_4531.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh-wOoLc3XGfDnoLx6tAklvQXO2Cr8Hy-vo7e4x4sO64-C17-sfeHKbIfmqCKPFRXG6ENzpQ0y2wgMqcqW3ZMwVubORZZysNGDjw_6TNH1VCS-xAoqcW5h0QZ6JBgDAUCAcDyYBi1EdL9W/s640/IMG_4531.JPG" width="480" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4646847830435021986.post-29762790949215017382015-11-16T13:57:00.000+01:002015-11-16T13:57:56.252+01:00Ubijanie górskich ścieżek vol 1 - Beskid Żywiecki i Wielka Rycerzowa. Ala uczy się zbiegać.<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Marzyłam kiedyś o bieganiu ramię w ramię z mężem. Dawno to
było i zdążyłam o tym zapomnieć. Pokochałam bieganie głównie za to, że kiedy
biegam jestem sama ze sobą. I nagle po siedmiu latach zaczął biegać On. Talent
do tego sportu ma zdecydowanie większy niż ja. Bez treningów 50 minut na 10 km.
Bez treningu na Rysy w 2:26. Bez treningu 20 km w górach. To w zeszły czwartek ze mną. Piękną trasę zrobiliśmy. Do tego zdarzyło mi się nawet powiedzieć głośno, że to jeden
z moich najlepszych dni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pierwotny plan zakładał bieg śladami Wilczych Groni, ale
stwierdziłam, że przed kolejną edycją biegu (planowaną na luty) jeszcze zdążę.
Wczoraj chciałam zobaczyć Tatry, padło więc na Wielką Rycerzową. Chwila na
portalu Mapa-Turystyczna.pl i już miałam wyrysowaną trasę. Z Rycerki Dolnej
czarnym szlakiem na Praszywkę Wielką, dalej na Przegibek, stamtąd grzbietem czerwony
szlakiem na Wielką Rycerzową i powrót przez Mladą Horę szlakiem niebieskim. 23 kilometry i 1200 metrów w górę. Zaczęliśmy
od tego, że za cholerę nie potrafiliśmy znaleźć początku szlaku, więc
pobiegliśmy przed siebie i w górę. Po prostu. Mogłam się tego spodziewać. Kiedy
On ma do wyboru szlak lub dziką ścieżkę, zawsze wybierze to drugie. Dyszeliśmy
tak sobie ramię w ramię, kiedy pierwszy raz pomyślałam sobie, że jest super i
że marzenia się czasem spełniają. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wydawało mi się, że
mniej więcej wiem gdzie się kierujemy, dopóki leśnicy nie wyprowadzili mnie</div>
<a name='more'></a> z
błędu. Żeby dostać się do czarnego
szlaku na Przegibek musieliśmy lekko zbiec w dół i dołożyć kilka kilometrów, na co On powiedział, że „nie
będzie latał naokoło” i zaczął napierać
przed siebie do góry po zboczu w rynnie małego strumyka. Próba postawienia
pierwszych kroków skończyła się ziemią za paznokciami i zjazdem w dół. Moim oczywiście.
Opór stawiałam jak mogłam. Usłyszałam, że miękka jestem i tyle i z czym ja do
ludzi w te góry się wybieram. Tyle w temacie romantycznego wybiegania. Zagryzłam zęby i starałam się jakoś na tym zboczu utrzymać. Na szczęście szybko dotarliśmy do schroniska na przełęczy Przegibek, które naprawdę warto
wspomnieć – jest cudowne. Małe, urocze,
a herbata z domową konfiturą z jeżyn – najlepsza. <br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVangv0rEEknuUww478PKn5KvCeDEJLrGmyB9O_u_qUyb62gPrC0Z-Ya0SiYdPJd_ks5CBajhzj9Hdpq_A1DVBs6NqKrRcAZwoAd_sxLDOM4Z-fxZic9ym2bZVNM9Wt71iOTm0hOJm_lCt/s1600/IMG_4294.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVangv0rEEknuUww478PKn5KvCeDEJLrGmyB9O_u_qUyb62gPrC0Z-Ya0SiYdPJd_ks5CBajhzj9Hdpq_A1DVBs6NqKrRcAZwoAd_sxLDOM4Z-fxZic9ym2bZVNM9Wt71iOTm0hOJm_lCt/s640/IMG_4294.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na Rycerzową biegniemy prawie zgodnie z planem. Gubimy
czerwony szlak i lecimy niebieskim przez las, cały czas po zboczu. Fajnie, że
się zgubiliśmy. Biegło się lekko, poza mocnymi podejściami, w ogóle nie czuliśmy
nabierania wysokości. Do biegu przygrywały nam dziobaki (szlak prowadzi bezpośrednio w sąsiedztwie ich rezerwatu). Do tego nie czuliśmy wiatru, czego nie dało się
powiedzieć o warunkach panujących na Wielkiej Rycerzowej. Tam wiało konkretnie,
a Tatry widziałam tylko oczami wyobraźni, migusiem schowaliśmy się do bacówki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6OwUAIpE5DYpvFwx8HsXIGiY2YQZzc9_an1ExopepNLiWSjoe9fQerRHFzCgRzaSZ12EEBy3oUg4QY5zL8g4gsJiI66cxwi9Q3tx8C-gIyhRE_5Wd_BhG8mxa3qfD_qVLE6QdCElxVjca/s1600/IMG_4312.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6OwUAIpE5DYpvFwx8HsXIGiY2YQZzc9_an1ExopepNLiWSjoe9fQerRHFzCgRzaSZ12EEBy3oUg4QY5zL8g4gsJiI66cxwi9Q3tx8C-gIyhRE_5Wd_BhG8mxa3qfD_qVLE6QdCElxVjca/s640/IMG_4312.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0fIhcKjN_XVlLrL6gGD4L4haq2sgvQ7RJeE-EQrlpSgJFREiACwRXMgvGCnu_H-2FHj9nxb5akA11-rhEdYqbQ1wOdjj5TDBFD1xZlbk8EpUCHwrbrnTHuvs0IWrb984GgdHB25KcFC57/s1600/IMG_4322.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0fIhcKjN_XVlLrL6gGD4L4haq2sgvQ7RJeE-EQrlpSgJFREiACwRXMgvGCnu_H-2FHj9nxb5akA11-rhEdYqbQ1wOdjj5TDBFD1xZlbk8EpUCHwrbrnTHuvs0IWrb984GgdHB25KcFC57/s640/IMG_4322.JPG" width="480" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvmiztTIGJJOef4QseY0HeGC1jfCS7gsOhM6u_BEQcPoRh-PkXc0qILuCq_L4fjhVCFgoloFPN5QFYMqM_2bB7U8xR1PVbYpAxfCOIdwg5BGvqII8Ai37XeJa0DQ7kJ7bi0opqrcrrsQmL/s1600/IMG_4343.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvmiztTIGJJOef4QseY0HeGC1jfCS7gsOhM6u_BEQcPoRh-PkXc0qILuCq_L4fjhVCFgoloFPN5QFYMqM_2bB7U8xR1PVbYpAxfCOIdwg5BGvqII8Ai37XeJa0DQ7kJ7bi0opqrcrrsQmL/s640/IMG_4343.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyJ-6H53Jxo9muaXqJjgCadQlO1aA5DI0CdSVJU4SMXqE24gAyDnfT8eEpmL1iJb_dmwfgLYw3osyhUkbvKpleZbu_qqGeGeinxDxPaLbk0TXUeunywj_vDuKcU6AcNYX_67u2MyzfWcrz/s1600/IMG_4344.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyJ-6H53Jxo9muaXqJjgCadQlO1aA5DI0CdSVJU4SMXqE24gAyDnfT8eEpmL1iJb_dmwfgLYw3osyhUkbvKpleZbu_qqGeGeinxDxPaLbk0TXUeunywj_vDuKcU6AcNYX_67u2MyzfWcrz/s640/IMG_4344.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czekał
nas już tylko zbieg. No właśnie. Na zbiegach to ja jestem dupa i hamuję. On
zaczął mi tłumaczyć, że mam się nie bać, ja zaczynałam się wkurzać (no bo co On
mnie będzie pouczał przecież). Postawił przede mną kubek z ulubionym grzanym
winem. I wiecie co? Przez chwilę pomyślałam, że to głupi pomysł, a potem
wypiłam (pyszne było!) i w dół leciałam pierwsza. Pierwszy raz bez strachu, próbujecie jednak tylko na własną odpowiedzialność ;)Podobało mi się tak bardzo,
że na Mladej Horze minęliśmy odejście szlaku i znowu zabłądziliśmy w efekcie
czego ciężko było mi dowlec buty do samochodu (takie były ciężkie z błota). Żaden kamień był mi nie straszny, a zjazdy na błocie wywoływały piski radości. Będą chyba ze mnie jeszcze ludzie jednak. Fajnie tak pobiegać we dwoje, zwłaszcza, że On dobrze mnie zna, naprawdę umiejętnie wypycha mnie poza strefę komfortu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2CQ_rCtj3KAQXkZDsjcl4-INMESsxGceINWICDURcACVeCbnfddcRe-u4Fb28MGHvtdWYJFmdlzrf4BZ1WM4NBXmCGmdpAgSBs-7Sb0UCJouLub2f0tFE1GKfAuqkUdnkP5lr5IEzRJoW/s1600/IMG_4356.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2CQ_rCtj3KAQXkZDsjcl4-INMESsxGceINWICDURcACVeCbnfddcRe-u4Fb28MGHvtdWYJFmdlzrf4BZ1WM4NBXmCGmdpAgSBs-7Sb0UCJouLub2f0tFE1GKfAuqkUdnkP5lr5IEzRJoW/s640/IMG_4356.JPG" width="480" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Żeby nie było zbyt kolorowo, czas się przyznać przed sobą, że kupa roboty przede mną. I do góry i w dół. Nic tylko się cieszyć; często jeździć w góry i dużo biegać!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidIv-S8IKRrXn096LfmGTKOLHlTlAmVvYY7pwhn3hS_-T3GV7zY3JhgqAuPxjlv5-9l2Ui9vXCEZw68QsHhteNQJ4x6hc6wdvZEfXBU0HZbtQ4pVyuB-Ix4L-deArQGQBSBFK0r0JcjG8P/s1600/IMG_4348.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidIv-S8IKRrXn096LfmGTKOLHlTlAmVvYY7pwhn3hS_-T3GV7zY3JhgqAuPxjlv5-9l2Ui9vXCEZw68QsHhteNQJ4x6hc6wdvZEfXBU0HZbtQ4pVyuB-Ix4L-deArQGQBSBFK0r0JcjG8P/s640/IMG_4348.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
alasiesciga.blogspot.comhttp://www.blogger.com/profile/14034060337937150493noreply@blogger.com1