Kilka miesięcy
temu kilku biegaczy blogaczy, do których lubię zaglądać (Emilia, Paweł, Magda, Tete) pokazało jaką część ich
przestrzeni prywatnej zamieszkuje bieganie. Czytając wtedy te wpisy myślałam sobie,
że u mnie nie jest tak „źle”. Jedna para butów (no dobra - trzy, ale biegam w
jednych), jeden Garmin, jeden IPod i dalej po jeden: legginsy długie, krótkie, koszulka, top, bluza, kurtka, rękawiczki. No i na
koniec też jeden - medal. Od zeszłej
soboty medale są dwa. Prawie nic się nie zmieniło, miejsca wiele więcej na
kuchennej rurce z gazu nie zajmują, ale wiecie, że prawie robi wielką różnicę… Bo
nagle potrafię zrezygnować z kieliszka (albo dwóch) ulubionego wina, bo jutro
trening, poranna prasówka już nie zaczyna się od TVN24 czy FB, ale od nowych
wpisów na blogach lub bieganie.pl, a jedyny shopping jaki mnie kręci to ten w
sklepach sportowych. Wow! A dziś przyszła paczka z mojej ulubionej księgarni:
I to jest najlepsza
ilustracja ukazująca, jakie miejsce zajmuje bieganie w moim życiu, skoro
zdominowało przesyłkę książkową bibliofila, a do niedawna wydawało mi się, że
to czytać lubię najbardziej. Chyba jednak nie.
Nono, rozkręcasz się :) U mnie już dwie pary butów (przy czym jedna zabiegana na śmierć, więc nie wiem, czy się liczy :P) a ubrania fitnessowo-biegowe to mój najczęstszy cel zakupów ostatnio ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny zestaw książek :) Urodzonych biegaczy czyta się jednym tchem.
OdpowiedzUsuńPrzyjemniej lektury!
W ostatniej części twojego wpisu to jakbym czytała o sobie ;)Też od pewnego czasu wiele rzeczy robię "pod bieganie" :)
OdpowiedzUsuńAlu! ani się nie obejrzysz jak zgromadzisz pokaźną kolekcję medali i zaczniesz się głowić co z nimi zrobić? Miłej lektury:) Robienie wielu rzeczy "pod bieganie" to pierwsze oznaki uzależnienia hi,hi... pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMuszę też zrobić taki wpis. U mnie to już chyba obsesja ;)
OdpowiedzUsuń