Dyzio marzyciel
Położył się Dyzio na łące,
Przygląda się niebu błękitnemu
I marzy:
"Jaka szkoda, że te obłoczki płynące
Nie są z waniliowego kremu...
A te różowe -
Że to nie lody malinowe...
A te złociste, pierzaste -
Że to nie stosy ciastek...
I szkoda, że całe niebo
Nie jest z tortu czekoladowego...
Jaki piękny byłby wtedy świat!
Leżałbym sobie, jak leżę,
Na tej murawie świeżej,
Wyciągnąłbym tylko rękę
I jadł... i jadł... i jadł...".
Położył się Dyzio na łące,
Przygląda się niebu błękitnemu
I marzy:
"Jaka szkoda, że te obłoczki płynące
Nie są z waniliowego kremu...
A te różowe -
Że to nie lody malinowe...
A te złociste, pierzaste -
Że to nie stosy ciastek...
I szkoda, że całe niebo
Nie jest z tortu czekoladowego...
Jaki piękny byłby wtedy świat!
Leżałbym sobie, jak leżę,
Na tej murawie świeżej,
Wyciągnąłbym tylko rękę
I jadł... i jadł... i jadł...".
No tak. Bo dziś
jest Dzień Marzyciela, o czekoladzie marzę nie tylko dziś. Miłość do czekolady jest jednym z powodów, dla których biegać zaczęłam :)
Podobno 8 września jest też Dniem Dobrych
Wiadomości, niestety chyba nie dla mnie,
a na pewno nie w tym roku. Jutro, ponieważ nie udało mi się pojechać do
Krynicy, miało być 10k w przyjemnie
zapowiadającej się, darmowej imprezie w Orzeszu, już zacierałam rączyska me niecierpliwe
na łamanie 50 minut, ale właśnie
otrzymałam wiadomość, że nie będzie to możliwe… Buuuu… Uwielbiam biegać, ale
przede wszystkim jestem mamą i jutrzejszy mój dzień muszę poświęcić mojemu Królewiczowi.
50 minut poczeka na inny moment.
Zadowalam się Dniem Marzyciela. Jak się nie ma
co się lubi to się lubi co się ma. Zresztą ja lubię planować i czasem bujać w obłokach też. W
obłoki wysokie niesie mnie informacja o biegu na Babią Górę. Co ja z nią mam
to nie wiem. Czytałam wiele relacji z
biegów górskich i wszystkie budziły we mnie emocje i motywację (już nie mogę
się doczekać tych z Krynicy…), ale odkąd dowiedziałam się o biegu na Babią
(22.09.2012), wiem że chcę i muszę to zrobić. Nie w tym roku, liczba startujących jest ograniczona i prawie
zamknięta, zresztą poza sercem i ambicją mam jeszcze coś takiego jak rozum i
wiem, że to skończyłoby się źle – kto by mnie z Diablaka zniósł? Pragmatyzm górą i od marzenia do celu, bo „cel
to zadanie, które wyznaczamy naszym marzeniom”.
Za rok wbiegam na Babią i już. Już wcześniej myślałam sobie, aby od
czasu do czasu, raz lub dwa w miesiącu, śmignąć na trening w Beskidy. Na razie mi
się nie udało i okazuje się, że może nie być o to tak łatwo, znalazłam sobie
więc inne obiekty nadające się do ćwiczeń podbiegów o ekstremalnym nachyleniu.
Tuż obok domu, jak się postaram to kamieniem dorzucę. Długość i podłoże może nie te same, ale są na
wyciągnięcie ręki. Hałdy górnicze - wpisuję na trasy treningowe. Z tej na
Murckach nawet widać Babią :)
Sił starczyło na połowę... |
Nie jedno marzenie mam. Lista marzeń biegowych wydłuża się w tempie proporcjonalnym do przebiegniętych kilometrów, ale pamiętając o sentencji "Chcesz rozbawić Boga to opowiedz mu o swoich planach", najpierw zrobię A, a potem zacznę głośno myśleć o B. Do debiutu półmaratońskiego w Silesia Półmaraton zostało 29 dni i cztery tygodnie treningu, które mają mnie przybliżyć do ładnego złamania 2h, czyli tyle poniżej ile się da :)
Będzie dobrze :) dasz radę :)Od nas Ewa też debiutuje w tej połówce :)więc będę za Was obie ściskał kciuki:)Pozdrowaśki;)
OdpowiedzUsuńJestem niepoprawnym biegowym marzycielem hi,hi...
marzenia się spełniają więc spokojnie dasz ze wszystkim rade, ostatnio przybyło mi też jedno nowe marzenie ale na razie nie powiem jakie :P
OdpowiedzUsuńi trenuj jeszcze pod tą połówkę żeby złamać na pewniaka te 2h :)
Marzenia trzeba mieć, koniecznie. Ale im bardziej realne tym więcej radości nam przyniosą bo... się spełnią. Twoje są jak najbardziej realne więc powodzenia w przyszłym roku na Babiej. Ja też uwielbiam zdobywać Kapryśną Królową, piechotą. Każde wejście jest inne, może i w tym roku uda mi się tam wdrapać :)
OdpowiedzUsuń