środa, 12 września 2012

Bieganie podczas czytania i na odwrót



Piąta rano. Mimo powrotu lata o tej porze we wrześniu jest już ciemno i jeszcze zimno. Przede  mną najdłuższy trening w przygotowaniach do półmaratonu. Trudny fizycznie i trudny mentalnie. Tak długo i daleko jeszcze nie biegłam… Przekładałam ten trening dwa razy. Nie umiałam się zebrać. 

Pomyślałam sobie, że to świetna okazja, aby spróbować piec dwie pieczenie na jednym ogniu i poczytać biegając. Długo do tego dojrzewałam. I  gdyby nie okazja testowania platformy internetowej oferującej audiobooki http://audeo.pl/, ten moment pewnie  szybko by nie nastąpił. Bo do audiobooków byłam nastawiona bardzo sceptycznie. Przecież książkę trzeba otworzyć, powąchać, czytając mieć czas na zamknięcie i podumanie przez chwilę. I najważniejsze -  tak jak z ekranizacjami, dla mnie lektor interpretując trochę zabiera nam całą frajdę z wyobrażania sobie wszystkiego. Ponieważ ostatnio to jednak brak czasu zabierał mi tą przyjemność, postanowiłam załadować IPoda i ruszyć. 

Trening zapowiadał się nieciekawie. Ciemno, a ja boję się biegać po ciemku. Na ulicy żywej duszy, słyszysz tylko swój krok i oddech /dyszenie.  Muzyki w takich warunkach nie włączam, bieganie z jedną słuchawką nie jest komfortowe. Z książką jest trochę inaczej. Słucha się jej ciszej, dźwięki otoczenia mają szansę się przebić. Biegnę. Powoli. I słucham. Nie. Słucham to złe słowo. Jestem tam, jakbym stała z boku i przyglądała się temu co się akurat dzieje w kolejnych rozdziałach. Niestety nie mogę powiedzieć, że szczególnie mi się podoba. Raczej czekam, że może się coś zmieni i nagle zrozumiem "Wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną" Masłowskiej. Od dawna chciałam przeczytać tą książkę, głównie ze względu na autorkę, ale zawsze były pilniejsze pozycje. Nie przemówiła do mnie. Historia może i jest dzisiejsza, ale ten język… W każdym razie biegnę i się wkurzam i zastanawiam o co było tyle szumu z tą książką. Na Garmina patrzę tylko 25 razy, czyli po każdym przebiegniętym kilometrze (co w moim przypadku jest fenomenem, jestem uzależniona od patrzenia na ten cyferblat :) ). To zapisuję na wielki plus dla czytania podczas biegania, zwłaszcza podczas krążenia na osiedlu. Nie wypatrywałam końca treningu, po prostu biegłam. Kiedy wybiło 25km, byłam jeszcze około kilometra od domu. Super. Nie wyobrażam sobie jednak interwałów czy tempówki z audiobookiem. Udało się to, co próbowałam bezskutecznie osiągnąć  na każdym długim wybieganiu – biegłam wolno, wolniutko, w efekcie trochę  za wolno niestety, ale nad tym da się zapanować. Do Masłowskiej chyba nie wrócę, znalazłam „Grę o tron”, którą czyta zespół aktorów. To może być ciekawe. Załaduję na następnego longa. Okazuje się, że dla biegającego bibliofila to rozwiązanie jest trafione w dziesiąteczkę.



4 komentarze:

  1. 25 km? ładnie! Dobry pomysł z tymi audiobookami. Może gdy kiedyś zdołam biec na dłuższy dystans to podchwycę ten pomysł :)Na razie wiem, że im więcej rzeczy przychodzi mi zabrać na bieg to tym trudniej mi się na niego wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na długie biegi audiobooki są idealne :) Biegając zimą na bieżni przerobiłam pierwszy tom sagi o wiedźminie i aż mi było głupio jak czasami parskałam śmiechem sluchając tej książki, bo ludzie obok dziwnie się patrzyli :P

    OdpowiedzUsuń
  3. dobry pomysł:) ja niestety nie trawię podczas biegu nawet muzyki;( bo nie słyszę własnych myśli;) pozdrowaśki

    OdpowiedzUsuń
  4. ja właśnie ściągam podcasty językowe ;) do audiobooków chyba muszę się jeszcze przekonać... no i właśnie, boję się, że zwalniają tempo strasznie :/

    OdpowiedzUsuń