niedziela, 7 października 2012

Silesia Półmaraton. Debiut na deszczowo.



Dobiegłam.

 Tyle rzeczy ważnych się wydarzyło po drodze do mojego celu no 1, że samo jego zdobycie chyba nie wywarło na mnie takiego wrażenia jak powinno. Rano tak nie myślałam. Już od wczoraj trzęsłam portkami przeglądając prognozy pogody. Kiedy 7 stopni i deszcz przechodzący momentami w ulewny deszcz stał się faktem, osiągnęłam stan błogiej równowagi. Bo ja nigdy nie mam z górki i zawsze skaczę (tudzież wrzucają mnie) na głęboką wodę. Deszcz generalnie w bieganiu nie przeszkadza, ale deszcz w 7 stopniach przez całe 21 kilometrów do najprzyjemniejszych nie należy.  No nic, wzięłam to na klatę. Tak jak i dodatkowe kilogramy wynikające z powrotu do starych nawyków, przez ostatnie dwa tygodnie stres bynajmniej nie biegowy zabijałam zajadaniem. Nawet próbowałam sobie wmawiać, że przecież gromadzę energię na bieg. Jasne… Tak więc cięższa deczko, ze świadomością średnio wypracowanych ostatnich dwóch tygodni jechałam na start. W dodatku do ostatniej chwili przed startem musiałam walczyć zajadle z Niebiegającym Małżonkiem, żebym koniecznie zostawiła kurtkę i najlepiej dołożyła jeszcze bluzę i absolutnie nie biegła w krótkich szortach. Przed startem było to delikatnie mówiąc irytujące, teraz wydaje mi się urocze. Ile cierpliwości trzeba, żeby stać ponad półtorej godziny w deszczu? Przed samym startem jeszcze docierały do mnie komentarze o rzekomej trudności trasy, czego jakoś nigdy nie zauważyłam, a przecież prawie każde wybieganie fundowałam sobie po trasie dzisiejszego półmaratonu. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam momentu startu. I dzięki Bogu! Bo po raz pierwszy nie wystrzeliłam. :) 

Powiem więcej, przez pierwszy kilometr nie udało się za bardzo pobiec. Ścisk i trucht. Podziękowałam za podbieg, na którym się rozluźniło. Podbieg na trasie w sumie był jeden, mający prawie 2km z wypłaszczeniem pośrodku. Trasa składała się z trzech pętli, więc odliczałam od podbiegu do podbiegu. Pierwszy poszedł rewelacyjnie. Szybciej niż zakładałam. Na zbiegu jeszcze lepiej. Okolice 4:50 – 4:55 utrzymałam do kolejnego podbiegu. Duża w tym zasługa biegacza spotkanego na trasie, który podczepił się do mnie, pytając czy też biegnę na 1:46? Co? Nie! No co Ty! Tak szybko?! Co prawda, był taki plan, aby wyrobić się w 1:50, ale zupełnie nie byłam w stanie przewidzieć co z tego wyjdzie. Nigdy nie biegłam „szybko” tak długo. A jednak. Nie myślałam o tym, że trasa trudna, ani o tym, jak mokra jest moja koszulka i spodenki tak ciężkie, że muszę je co rusz podciągać, aby nie świecić gołą d..ą, ani nawet o tym że zwolniłam na ostatnim podbiegu i już nie umiałam się zebrać.  Biegłam. Biegłam w jesiennym deszczu. Zmęczona i mega zadowolona. Nie było sielanki, kałuże po kostki, ból w udach, odbijający się żel (po co mi był żel na 17km?), ale o to chyba chodzi, żeby nie było zbyt łatwo.



 Zmobilizowałam siły, ostatni kilometr 4:46. Żeby nie było zbyt kolorowo przyznam, że przed samą metą dałam się wyprzedzić Pani z K50, ale walczyłam jak mogłam i to się liczy. 




 Może ta Pani biega dłużej niż od maja? Jutro minie pół roku od kiedy wyszłam na pierwsze truchtano po prawie dwuletniej przerwie. Dużo się wydarzyło w ciągu tych kilku miesięcy, a ile jeszcze się  mam nadzieję wydarzy… Póki co debiut w półmaratonie uważam za udany: 1:46:23! (17 na 133 kobiety i 7 na 55 w kategorii). A..., i zapomniałabym dodać, że ledwo chodzę ;)

14 komentarzy:

  1. Wielkie brawa Alu! świetny czas! Gratulacje:) piękny debiut:)Mojej koleżance było trudniej i na ostatnim okrążeniu już zaczęła tracić. Ale na szczęście w końcówce jeszcze wykrzesała siły i dwójkę złamała:)pozdrówka :) Też żałuję, że nie spotkaliśmy się;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam po sąsiedzku i....gratuluje! Warunki naprawdę były paskudne :) A i wykręciłaś bardzo ładny czas :) Pozdrawiam i będę zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje! Świetny wynik!
    To co? 13 maja 2013 - Silesia Marathon? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny czas, a warunki łatwe raczej nie były. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielkie gratulacje! Zamierzony plan wykonałaś! Jakie dalsze plany biegowe? A co do pani z K50 to na pewno biega już dłużej, poza tym ponoć z wiekiem wytrzymałość wzrasta (kosztem tempa niestety) i starsi bywają lepsi na długich dystansach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny wynik! Przedostatnie zdjęcie bardzo fajne.

    OdpowiedzUsuń
  7. WOW! Gratulować! Gratulować! Gratulować! A czas rewelacja! Chyba masz talent! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. aaale super czas! mój debiut półmaratoński za 4 m-ce i już przebieram nóżkami :)
    gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  9. brawa, a Pani z K50 chciała pewnie Cię pociągnąć trochę przed metą żebyś 1:46 złamała :), następnym razem jak będzie sucho urwiesz pewnie spokojnie kolejne minuty.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję bardzo, bardzo dziękuje :)
    @biegnewiecjestem - Silesii w planach majowych nie mam, ale coś już się rysuje na horyzoncie, jak dojrzeje to na pewno się pochwalę
    @Beata - biegać nadal,już dziś po południu nogi mnie poniosły :) a co do planów bardziej konkretnych - tak jak napisałam wyżej, coś tam sobie szykuję :)

    OdpowiedzUsuń
  11. W półmaratońskim debiucie pobiec 1:46 - bezcenne. Moje Wielkie Gratulacje! Tym bardziej, że warunki nie rozpieszczały.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rewelacyjnie - w debiucie, w deszczu, z podbiegami - jak to mowią szacun do kwadratu. Co to będzie jak trafisz na dobre warunki pogodowe i płaską trasę :))) Brawo!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny czas w debiucie, gratulacje!

    A panie z K-50 to ostre zawodniczki, nie należy ich lekceważyć.

    OdpowiedzUsuń