Dobiegłam.
Tyle rzeczy
ważnych się wydarzyło po drodze do mojego celu no 1, że samo jego zdobycie
chyba nie wywarło na mnie takiego wrażenia jak powinno. Rano tak nie myślałam.
Już od wczoraj trzęsłam portkami przeglądając prognozy pogody. Kiedy 7 stopni i
deszcz przechodzący momentami w ulewny deszcz stał się faktem, osiągnęłam stan
błogiej równowagi. Bo ja nigdy nie mam z górki i zawsze skaczę (tudzież
wrzucają mnie) na głęboką wodę. Deszcz generalnie w bieganiu nie przeszkadza,
ale deszcz w 7 stopniach przez całe 21 kilometrów do najprzyjemniejszych nie
należy. No nic, wzięłam to na klatę. Tak
jak i dodatkowe kilogramy wynikające z powrotu do starych nawyków, przez
ostatnie dwa tygodnie stres bynajmniej nie biegowy zabijałam zajadaniem. Nawet próbowałam
sobie wmawiać, że przecież gromadzę energię na bieg. Jasne… Tak więc cięższa
deczko, ze świadomością średnio wypracowanych ostatnich dwóch tygodni jechałam
na start. W dodatku do ostatniej chwili przed startem musiałam walczyć zajadle
z Niebiegającym Małżonkiem, żebym koniecznie zostawiła kurtkę i najlepiej
dołożyła jeszcze bluzę i absolutnie nie biegła w krótkich szortach. Przed
startem było to delikatnie mówiąc irytujące, teraz wydaje mi się urocze. Ile
cierpliwości trzeba, żeby stać ponad półtorej godziny w deszczu? Przed samym
startem jeszcze docierały do mnie komentarze o rzekomej trudności trasy, czego
jakoś nigdy nie zauważyłam, a przecież prawie każde wybieganie fundowałam sobie
po trasie dzisiejszego półmaratonu. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam momentu
startu. I dzięki Bogu! Bo po raz pierwszy nie wystrzeliłam. :)
Zmobilizowałam siły, ostatni kilometr
4:46. Żeby nie było zbyt kolorowo przyznam, że przed samą metą dałam się
wyprzedzić Pani z K50, ale walczyłam jak mogłam i to się liczy.
Może ta Pani biega dłużej niż od maja? Jutro minie pół roku od kiedy wyszłam na pierwsze truchtano po prawie dwuletniej przerwie. Dużo się wydarzyło w ciągu tych kilku miesięcy, a ile jeszcze się mam nadzieję wydarzy… Póki co debiut w półmaratonie uważam za udany: 1:46:23! (17 na 133 kobiety i 7 na 55 w kategorii). A..., i zapomniałabym dodać, że ledwo chodzę ;)
Wielkie brawa Alu! świetny czas! Gratulacje:) piękny debiut:)Mojej koleżance było trudniej i na ostatnim okrążeniu już zaczęła tracić. Ale na szczęście w końcówce jeszcze wykrzesała siły i dwójkę złamała:)pozdrówka :) Też żałuję, że nie spotkaliśmy się;(
OdpowiedzUsuńWitam po sąsiedzku i....gratuluje! Warunki naprawdę były paskudne :) A i wykręciłaś bardzo ładny czas :) Pozdrawiam i będę zaglądać :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! Świetny wynik!
OdpowiedzUsuńTo co? 13 maja 2013 - Silesia Marathon? :-)
Świetny czas, a warunki łatwe raczej nie były. Gratuluję!
OdpowiedzUsuńWielkie gratulacje! Zamierzony plan wykonałaś! Jakie dalsze plany biegowe? A co do pani z K50 to na pewno biega już dłużej, poza tym ponoć z wiekiem wytrzymałość wzrasta (kosztem tempa niestety) i starsi bywają lepsi na długich dystansach :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wynik! Przedostatnie zdjęcie bardzo fajne.
OdpowiedzUsuńWOW! Gratulować! Gratulować! Gratulować! A czas rewelacja! Chyba masz talent! ;)
OdpowiedzUsuńaaale super czas! mój debiut półmaratoński za 4 m-ce i już przebieram nóżkami :)
OdpowiedzUsuńgratulacje!
brawa, a Pani z K50 chciała pewnie Cię pociągnąć trochę przed metą żebyś 1:46 złamała :), następnym razem jak będzie sucho urwiesz pewnie spokojnie kolejne minuty.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, bardzo dziękuje :)
OdpowiedzUsuń@biegnewiecjestem - Silesii w planach majowych nie mam, ale coś już się rysuje na horyzoncie, jak dojrzeje to na pewno się pochwalę
@Beata - biegać nadal,już dziś po południu nogi mnie poniosły :) a co do planów bardziej konkretnych - tak jak napisałam wyżej, coś tam sobie szykuję :)
W półmaratońskim debiucie pobiec 1:46 - bezcenne. Moje Wielkie Gratulacje! Tym bardziej, że warunki nie rozpieszczały.
OdpowiedzUsuńGratulacje! :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjnie - w debiucie, w deszczu, z podbiegami - jak to mowią szacun do kwadratu. Co to będzie jak trafisz na dobre warunki pogodowe i płaską trasę :))) Brawo!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny czas w debiucie, gratulacje!
OdpowiedzUsuńA panie z K-50 to ostre zawodniczki, nie należy ich lekceważyć.