sobota, 20 października 2012

O tym jak chciałam zbyt dużo i zbyt szybko


Od dwóch tygodni nie biegam. Nie biegam i wariuję. Dostałam za swoje. Czytałam i słyszałam o kontuzjach biegaczy, także tych początkujących, którzy chcą za dużo i za szybko. Jakoś naiwnie nie pomyślałam, że może to i mnie dotyczyć. Od maja, poza kolanem, które odezwało się raptem kilka razy, nie odzywało się nic. Do czasu. Półmaraton zbiegł się w czasie z testowaniem przeze mnie Cross Fitu, TRX (bomba!), TBC, treningów funkcjonalnych, personalnych i innych cudów. Nie, nie jestem masochistką. To nie był mój pomysł, raczej narzucony plan do wykonania (o czym na blogu może niebawem).
Efektem jak mniemam przetrenowania: jak nie prawa łydka, to lewe kolano, jak nie prawa czwórka to prawa stopa. Nie biegałam tydzień. Z bólem, bo bardzo biegania potrzebowałam. Snułam za to plany na biegową wiosnę. Biegową Wiosnę taką z dużych liter :) Na początek postanowiłam poświęcić najbliższych kilka tygodni na truchtanie wyłącznie w pierwszym zakresie. Zupełnie tego do tej pory nie znałam. Pierwsze dwa kilometry po przerwie były bajkowe. Sama przyjemność biegania. A zaraz potem error. Ból stopy nie odpuszczał przez dwa dni. Odczekałam jeszcze dwa i spróbowałam ponownie. Dzisiaj, bladym świtem, a raczej jeszcze ciemną nocą. Znowu pierwszy zakres, znowu euforia i znowu zonk, porażka i ból. Wszystko wskazuje na rozcięgno podeszwowe. Przeraża mnie wizja kilkutygodniowego odwyku od biegania. Bo to co wiem na pewno, to że od biegania uzależniłam się kompletnie. Dlaczego? To obecnie mój najskuteczniejszy sposób radzenia sobie ze stresem. A że stresu mam obecnie pod dostatkiem, to wariuję. Bieganie na mnie wpływa, częściej się uśmiecham, rzadziej jestem zołzą, dzięki czemu nie tylko ja jestem szczęśliwsza. I jak tu teraz bez tego? Nie wiem i wiedzieć nie chcę! Wizyta u specjalisty w przyszłym tygodniu. Żeby nie zwariować, jadę pod samiuśkie Tatry przeganiać złe duchy. Buty, garmin i reszta to pierwsze rzeczy jakie wrzuciłam do torby...

1 komentarz:

  1. Ty lepiej uważaj z tym bieganiem w Tatrach! Daj stopie odpocząć. A gdzie konkretnie jedziesz?

    OdpowiedzUsuń