poniedziałek, 6 stycznia 2014

Każdy ma jakiegoś bzika


Coś nie mogę się zabrać za podsumowanie minionego roku. Całym sercem, głową i nogami jestem w tym, co przede mną, a nie w tym co za mną.  Rok 2013 na zawsze pozostanie rokiem mojego debiutu maratońskiego oraz rokiem złamania magicznej dla mnie czwórki w maratonie. Oczywiście z maratonów jestem dumna, ale wolałabym jednak spuścić zasłonę milczenia na wszystko co działo się wokoło, bo biegowo działo się niewiele. Wzięłam udział w raptem sześciu zorganizowanych biegach, najczęściej na dystansach i formach trudnych do porównania z rokiem poprzednim. No cóż, nie da się ukryć, że raczej nie chciałam tej konfrontacji…

Z prób podsumowań został mi kolaż zdjęć z poprzedniego roku.


I nie mam już wątpliwości co będzie moim celem w tym roku. W góry uciekam, kiedy tylko pojawia się okazja, a jeśli nie pojawia się długo to wtedy trzeba ją po prostu wynaleźć. Zeszłe lato i jesień to krótkie i przyjemne spacery i przebieżki, w większości z udziałem naszego dwulatka. Z każdym wyjazdem jednak rośnie mój apetyt na więcej.  Marzenie o bieganiu w górach to taka moja mała obsesja. Nie pozostaje nic innego jak się z nią zmierzyć. Że będzie trudno to wiem, wystarczy że przypomnę sobie mój pierwszy start w Beskidach, ale czy ktoś kiedyś obiecywał, że będzie łatwo? Zakasałam rękawy, a raczej nogawki i pracuję nad tym, żeby marzenie mogło stać się celem. 


Jest taki bieg, który śni mi się po nocach. Tatry, + 1700/-1400 m przewyższenia na 25 kilometrach. Zwariowałam? Pewnie tak, ale i tak chcę to zrobić i stanąć w czerwcu na starcie kolejnego Wysokogórskiego Biegu im. Franciszka Marduły. Już. Napisałam. Nie ma odwrotu. Publikuję szybko, żeby się nie rozmyślić.

www.biegigorskie.pl

9 komentarzy:

  1. jak Ty cos postanowisz to tak się stanie... wiem to ;) K

    OdpowiedzUsuń
  2. Marzenia są po to, aby je spełniać :) nawet te zwariowane :) powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia życzę :) Piękne marzenie i wierzę, że doczekamy się super relacji z tego biegu :) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie pozostaje mi nic innego jak kibicować, kibicować i jeszcze raz kibicować!! :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. We mnie też dojrzewa myśl o górskim maratonie. Niemniej daję sobie większy margines czasu. Dużo większy. Ale i tak jestem pewien, ze dasz radę. I czadu też. W końcu dla mamy dwulataka niemożliwe nie istnieje ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty za to polecisz pewnie na kosmiczny wynik, a mnie na razie usatysfakcjonuje sam udział :) Co do bycia mamą dwulatka, nie można się nie zgodzić ;)

      Usuń
  6. Dzięki wielkie za wsparcie, przyda się na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super - mnie też ten bieg kusi, ale chyba jestem cykorem bo wstępnie zaplanowałam towarzyszący Bieg Sokoła na górski debiut :) Powodzenia, z przyjemnościa przeczytam relację

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się boję, ale w tym przypadku serce wygrywa z rozumem :)

      Usuń