Dziś odbyła się kolejna edycja Grand Prix Krakowa w Biegach
Górskich. Kolejna, którą opłaciłam i w której nie wystartowałam. Frustruje mnie
to, żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie. Najpierw byłam chora. Nienawidzę
tego, traci się kontrolę nad wszystkim. Potem byłam w Tatrach, na co oczywiście
nie narzekam :) A dzisiaj małżonek został zawezwany do pracy. Na trening miałam dokładnie 90 minut, co
raczej nie daje szans na podróż do Krakowa L
A ja tak bardzo chciałam pobiegać jeśli nie po górach to po pagórkach chociaż…
Zamiast się użalać, wybiegłam szybciej niż pomyślałam o
czymkolwiek. Bez telefonu (bo zapomniałam), bez Garmina (pojechał na wycieczkę
do stolicy się serwisować) za to z pomysłem na trening. Bo przecież miała być
siła biegowa. Co prawda kilometr od domu mam piękne hałdy (o takie) na których
można się pięknie sponiewierać, ale od momentu kiedy kilka tygodni temu serce
mi stanęło i zrobiłam tempówkę życia, boję się sama zaglądać w tamte rejony.
Ruszyłam w miasto, czego na co dzień nie lubię, bo co tu
lubić w Kato, ale lepszego kierunku wybrać nie mogłam. Lecę sobie niespiesznie,
aż tu nagle mijam sobie taki oto obrazek:
Eureka! To były pierwsze schody na które dziś wbiegłam. 42
stopnie x 3, więcej nie dałam rady. Grupa pracująca przy wykończeniach nowej
siedziby Muzeum Śląskiego, skutecznie mnie przegoniła. Aż mi się nie chce tego komentować, bo
musiałabym denerwować się tym jak niektórzy przedmiotowo traktują kobiety…
Poleciałam dalej. Cyk.
25 stopni wąskich i 27 szerokich. Na szerokich fantastycznie
robiło się wieloskoki. To było zdecydowanie odkrycie dzisiejszego treningu.
Razem 52 stopnie x 10.
Biegnę dalej, tym razem już w konkretnym kierunku. Na zakończenie
treningu 45 stopni x 25.
Razem 1771 stopni. Nie wiem czy to mało czy dużo, ale
czuję się co najmniej jakbym przebiegła z trzydzieści kilometrów. Lubię ten
stan od czasu do czasu. Myślę, że schody zagoszczą na dłużej w moim planie treningowym. Zwłaszcza mając na uwadze plany czerwcowe, mogą okazać się przydatne. Zdecydowanie
wpływają na podniesienie wydolności i wytrzymałości. Nie są to co prawda góry, ani nawet pagórki, ale jak się nie ma co się lubi to wiadomo.
ooo! nie próbowałam jeszcze biegania po schodach, pewnie fajna odmiana : )
OdpowiedzUsuńbieganie po schodach jest bardzo dobre ! :)
OdpowiedzUsuń