Coś nie mogę się zabrać za
podsumowanie minionego roku. Całym sercem, głową i nogami jestem w tym, co
przede mną, a nie w tym co za mną. Rok
2013 na zawsze pozostanie rokiem mojego debiutu maratońskiego oraz rokiem
złamania magicznej dla mnie czwórki w maratonie. Oczywiście z maratonów jestem
dumna, ale wolałabym jednak spuścić zasłonę milczenia na wszystko co działo się
wokoło, bo biegowo działo się niewiele. Wzięłam udział w raptem sześciu zorganizowanych
biegach, najczęściej na dystansach i formach trudnych do porównania z rokiem
poprzednim. No cóż, nie da się ukryć, że raczej nie chciałam tej konfrontacji…
Z prób podsumowań został mi kolaż
zdjęć z poprzedniego roku.
I nie mam już wątpliwości co
będzie moim celem w tym roku. W góry uciekam, kiedy tylko pojawia się
okazja, a jeśli nie pojawia się długo to wtedy trzeba ją po prostu wynaleźć.
Zeszłe lato i jesień to krótkie i przyjemne spacery i przebieżki, w większości
z udziałem naszego dwulatka. Z każdym wyjazdem jednak rośnie mój apetyt na
więcej. Marzenie o bieganiu w górach to
taka moja mała obsesja. Nie pozostaje nic innego jak się z nią zmierzyć. Że
będzie trudno to wiem, wystarczy że przypomnę sobie mój pierwszy start w
Beskidach, ale czy ktoś kiedyś obiecywał, że będzie łatwo? Zakasałam rękawy, a
raczej nogawki i pracuję nad tym, żeby marzenie mogło stać się celem.
Jest taki bieg, który śni mi się
po nocach. Tatry, + 1700/-1400 m przewyższenia na 25 kilometrach. Zwariowałam? Pewnie
tak, ale i tak chcę to zrobić i stanąć w czerwcu na starcie kolejnego
Wysokogórskiego Biegu im. Franciszka Marduły. Już. Napisałam. Nie ma odwrotu. Publikuję szybko, żeby się nie rozmyślić.
www.biegigorskie.pl |
jak Ty cos postanowisz to tak się stanie... wiem to ;) K
OdpowiedzUsuńMarzenia są po to, aby je spełniać :) nawet te zwariowane :) powodzenia!
OdpowiedzUsuńPowodzenia życzę :) Piękne marzenie i wierzę, że doczekamy się super relacji z tego biegu :) :)
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi nic innego jak kibicować, kibicować i jeszcze raz kibicować!! :)))
OdpowiedzUsuńWe mnie też dojrzewa myśl o górskim maratonie. Niemniej daję sobie większy margines czasu. Dużo większy. Ale i tak jestem pewien, ze dasz radę. I czadu też. W końcu dla mamy dwulataka niemożliwe nie istnieje ;-)
OdpowiedzUsuńTy za to polecisz pewnie na kosmiczny wynik, a mnie na razie usatysfakcjonuje sam udział :) Co do bycia mamą dwulatka, nie można się nie zgodzić ;)
UsuńDzięki wielkie za wsparcie, przyda się na pewno :)
OdpowiedzUsuńSuper - mnie też ten bieg kusi, ale chyba jestem cykorem bo wstępnie zaplanowałam towarzyszący Bieg Sokoła na górski debiut :) Powodzenia, z przyjemnościa przeczytam relację
OdpowiedzUsuńTeż się boję, ale w tym przypadku serce wygrywa z rozumem :)
Usuń