czwartek, 21 listopada 2013

Pracować w korpo, być matką, żoną, biegaczką i nie zwariować.


Czy da się pogodzić pracę w korpo, rodzinę, pasję, sport, obowiązki domowe, zainteresowania inne? Pewnie się da, ale to nie jest bajka z happy endem, a ja nie jestem Superwoman. Trzeba z czegoś zrezygnować, trzeba czasem coś odpuścić, zwłaszcza jeśli nie można odpuścić tego, co odpuścić by się najbardziej chciało.  Dopuszczam do siebie myśl, że boginią domowego ogniska nie będę. Najlepszą matką, jaką potrafię być, staram się być każdego dnia, żoną też, ale pogodziłam się z faktem, że dom nie każdego dnia pachnie świeżym obiadem, a testu białej rękawiczki raczej bym nie przeszła.  Co nie znaczy, że nad tym nie ubolewam,  bo lista przepisów kulinarnych, które chciałabym wypróbować rośnie z każdym dniem. Podobnie jak lista książek do przeczytania, o hand made nie wspominam. Nie będę też biła rekordów w bieganiu, z żalem odpuszczam obozy biegowe i inne gratki dla biegaczy. Skupiłam się za to mocno i zamiast 3, udaje mi się robić 4-5 treningów biegowych w tygodniu. Udało mi się też dodać trening siłowy, pracuję nad stabilizacją, brzuchem i oczywiście pąpuję. A to wszystko dzięki temu, że wyszłam z założenia, że lepiej zrobić mało niż wcale.


Często zdarza się, że muszę skrócić trening biegowy. Wkurza mnie to strasznie, ale przecież byłoby gorzej gdybym nie zrobiła go wcale. Może rozwiązaniem byłoby wcześniejsze wstawanie, ale staram się do minimum ograniczać dni, kiedy biegam kosztem snu. Potrafię wstać przed świtem i robię to, ale wiem, że zrywanie się o piątej rano tego pięć razy w tygodniu skończyłoby się tak, że biegałabym coraz rzadziej. A przecież chodzi mi o coś zupełnie innego. Tak więc, czasem krótszy trening i dłuższy sen wychodzi na lepsze. Zobaczymy jak to będzie wyglądać wraz z kolejnymi tygodniami planu treningowego, na razie jest dobrze.



Patentem na całą resztę okazało się przeniesienie siłowni do domu. Spędzam minimum osiem godzin, pięć dni w tygodniu na siłowni, a ćwiczę w domu. Taka sytuacja. I dzięki temu w końcu ćwiczę. Często robię to gdy domownicy jeszcze albo już śpią. Jeśli decyduję się na ćwiczenia, kiedy Młody nie śpi zawsze kończy się to dodatkowym obciążeniem lub przejęciem sprzętu treningowego.  Lubię te momenty, kiedy mój dwulatek stara się powtarzać za mną wszystkie ćwiczenia, liczy moje powtórzenia i bije brawo. Wtedy mój czas dla siebie robi się trochę czasem dla nas.


Jest wiele sposobów trenowania krótko i efektywnie. Podzieliłam treningi na krótkie partie. Jeśli mam czas, robię na przykład core, plecy i ręce, jeśli z czasem kiepsko koncentruję się tylko na jednej części.  Staram się wplatać ćwiczenia angażujące więcej niż jedną partię mięśniową. Zakochałam się w pompkach (albo pąpkach), desce i burpees. Pranie prasuję wyłącznie stojąc na poduszce stabilizacyjnej. W przerwach między seriami ćwiczeń, dzielę sprzątanie i gotowanie na ułamki dziesiętne. Da się. Można pogodzić wszystko, trzeba się tylko trochę nagimnastykować i często powtarzać sobie, że czas poświęcony sobie, wróci do najbliższych w postaci naszego uśmiechu.


Rozpływam się na ten widok.

10 komentarzy:

  1. Podziwiam kobiety, które godzą pracę, dom, macierzyństwo i bieganie. Ale takie widoki jak na zdjęciach pewnie wszystko wynagradzają :)
    Co do siłowni, to też zorganizowałam sobie własną w domu - dużo sprzętu nie potrzeba, w moim przypadku to piłka, beret, mata i kawałek podłogi. No i nie trzeba wychodzić z domu, tracić czasu na dojazd i płacić za wejściówki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra organizacja to podstawa, ale jak widać po Twoim przykładzie wytrwałość i motywacja to też elementy kluczowe. Brawo dla Ciebie że dajesz radę to wszystko godzić. Najłatwiej byłoby siąść i się użalać że nie ma na nic czasu, ale od czego jest kreatywność - pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo kobiety to najlepsze organizatorki życia i nie pisz, że nie jesteś Superwoman bo jesteś :)) A smyka masz cudownego! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda kobiety idealnie sobie z tym radzą:)

      Usuń
  4. Jak się chce, to uda się wszystko (no prawie) zorganizować : ) pięknie Ci to idzie i oczywiście podziwiam Cię! : ))

    OdpowiedzUsuń
  5. "Udaje mi się robić 4-5 treningów biegowych w tygodniu. Udało mi się też dodać trening siłowy, pracuję nad stabilizacją, brzuchem i oczywiście pąpuję. A to wszystko dzięki temu, że wyszłam z założenia, że lepiej zrobić mało niż wcale. " - to jest mało? Chyba żartujesz. Możesz służyć innym za wzór świetnej organizacji i tego, że naprawę bardzo dużo rzeczy się da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ile jest takich dni, kiedy tak jak dziś padam na twarz po całym dniu i myślę sobie "po co mi to?" to tylko jak wiem :)

      Usuń
  6. bardzo fajny tekst Alu, dobrze wiedzieć, że są wokół ludzie mierzący się z podobnymi wyzwaniami :-) ja też czasem łapię się na tym, że obiad nieugotowany, że okna wypadałoby umyć, ale i tak wybieram biegowe buty i zasuwanie po lesie
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  7. 4-5 treningów w tygodniu...i jeszcze ćwiczenia...My hero! Ja mam plan wstać jutro skoro świt - ale cholera wie co mi z tego wyjdzie. Może znów dziecko nr 3 zacznie mi śpiewać? Ja zdecydowanie sowa jestem, skowronek ze mnie marny

    OdpowiedzUsuń