Do Katowic już za dwa tygodnie zawita cykl Z BIEGEM NATURY. Celem
i ideą zawodów jest aktywne spędzanie czasu na w leśnej scenerii łonie natury.
To lubię! Trasa nie jest długa, ma
zaledwie 5 kilometrów, więc to doskonała okazja także dla początkujących
biegaczy do rozpoczęcia przygody z bieganiem i startowaniem. Dla bardziej zaawansowanych
to możliwość weryfikacji osiąganych postępów podczas kolejnych edycji imprezy
(w Katowicach biegamy 10.11, 7.12, 29.12, 19.01,16.02). Co mnie urzeka jeszcze
bardziej to biegi towarzyszące dla dzieci. Z każdym rodzinnym treningiem Borys
coraz bardziej chce gonić mnie, a także innych biegaczy których napotykamy na
trasie. W Katowicach biegamy na Stargańcu, czyli w uroczych okolicach granicy
Katowic i Mikołowa. O tym, że Katowice to lasy wspominałam już na blogu. Do tego,
że panicznie boję się sama biegać po lesie też już się chyba przyznałam. Nie
potrafię tego zwalczyć, chociaż próbuję często. Każdy spokojny, samotny bieg
planowany w terenach leśnych kończy się
jakąś szaloną tempówką w tempie w którym nie biegam na żadnych zawodach.
Wystarczy, że coś trzaśnie, zastuka lub wyda inny dźwięk którego się nie spodziewam
i pędzę jak szalona, najczęściej tak długo aż z lasu nie wybiegnę. W mieście
dodatkowo, jeśli nie najbardziej boję się, że spotka mnie krzywda ze strony ludzi.
Nic na to nie poradzę tak już mam. Tym bardziej cieszy mnie nowa inicjatywa w
Katowicach. Może rzadziej będę maltretować chłopaków. Chociaż lubię rodzinne
treningi marszowo-biegowo-rowerowe, czasem więcej w nich maszerowania niż
biegania. Krótka trasa na Stargańcu będzie więc miłą i szybszą odmianą.
A skoro o lesie, to dziś w lesie było naprawdę pięknie.
Dzięki zmianie czasu zdążyliśmy na grzybobranie, o którym wspomnieć trzeba, bo
to pierwsze Boryskowe. Radość dziecka ze znalezienia pierwszego grzyba
bezcenna.
Potem, zaoszczędzoną dzięki zmianie czasu godzinę, spędziliśmy
biegając i rowerując po pięknym lesie w okolicach Koszęcina. W sumie wyszło 8 kilometrów po 5:31. Trochę za szybko. Od trzech tygodni bowiem uskuteczniam bieganie na niskim tętnie i jeszcze się nie poddałam. Dziś mam wymówkę, goniłam rowerujących chłopaków. Jakimś cudem udało mi się przeprosić z pulsometrem i tak się wzajemnie obserwujemy od trzech tygodni. Wniosków nie jestem w stanie
wyciągnąć, bo czy bieganie 6:31 min/km przy tętnie powyżej 150 uderzeń na
minutę świadczy o beznadziejnej formie, chorobie (cały tydzień mnie męczy i nie
puszcza), czy może tak po prostu mam? Zrobię chyba badania na Vo2max i będę
wiedzieć więcej, bo na razie to moje tętno dołuje mnie tylko, a ja nie mam czasu na dołowanie, bo mam 21 tygodni na dogonienie celu :)
Też się zapisałam na biegi w Katowicach ;) jeśli dostanę wypłatę do 7 listopada to dokonam wpłaty i pobiegnę na pewno :)) Jeśli pobiegnę to będą to moje pierwsze starty ;) może jakieś porady organizacyjne?:) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze w pierwszym starcie to bawić się dobrze :) nie zacząć zbyt szybko i nie ubrać się zbyt ciepło. Do zobaczenia na starcie :)
UsuńSama uwielbiam biegać po lesie i powiem Ci szczerze nie czuję strachu, jedynie gdy zaczyna się sciemniać oblatuje mnie strach.. może trzeba przywyknąć : ))
OdpowiedzUsuńPS. przepiękne zdjęcia!