sobota, 29 marca 2014

Przygotowania do Marduły. Ala zaprzyjaźnia się z siłą i stabilizacją.

O tym, że aby biegać dobrze, szybko i zdrowo nie wystarczy tylko biegać wiedzą wszyscy.  Wstyd się przyznać, ale należę niechlubnej tej grupy biegaczy, która tą część treningu zaniedbuje. Pracuję jednak, żeby już niebawem móc napisać to stwierdzenie w czasie przeszłym. Do pełnej mobilizacji zmusił mnie start w Tatrach, nogi same tego przewyższenia nie przebiegną przecież. Tak więc,  w planie treningowym pojawiły się pozycje: stabilizacja, core i wytrzymałość siłowa. Próbuję różnych rzeczy w poszukiwaniu tej, która urzeknie mnie, szybko nie znudzi i będzie efektywna.  Poszukiwania idą nieźle, dziś bez marudzenia zamiast biegania był trening stabilizacji i górnych partii ciała z wykorzystaniem TRX (i nie tylko). To już drugi raz w tym tygodniu (kto mnie zna ten wie, że to fakt godny odnotowania). Po treningu poniedziałkowym zakwasy ustąpiły w czwartek po południu, więc jest moc, choć sam sprzęt wygląda raczej niepozornie.


TRX to system taśm, na których ćwicząc wykorzystujemy jedynie obciążenie własnego ciała. Podczas ćwiczeń pracujemy jednocześnie nad mięśniami powierzchownymi, ale także posturalnymi. To co najbardziej lubię w tych ćwiczeniach – nie ma opcji, aby podczas ruchu izolować mięśnie, angażujemy jednocześnie wiele ich grup. Lubię też uniwersalność tego sprzętu, przy użyciu TRX można wykonywać treningi na dosłownie wszystkie partie mięśniowe w nieskończonych kombinacjach (wystarczy zadać Googlowi pytanie i w odpowiedzi otrzymujemy setki filmów instruktażowych).  Lubię jeszcze to, że można ćwiczyć wszędzie, wcale nie musi to być na siłowni, taśmy można zawiesić na drzewie czy trzepaku J Ćwiczenia wyglądają na proste i w zasadzie trzymając się dwóch prostych zasad każdy może sobie z nimi poradzić: po pierwsze napięty brzuch i pępek wbity w kręgosłup, po drugie utrzymujemy pozycję deski, ale jeśli wykonywane są poprawnie dają popalić niesamowicie. W ćwiczeniu stabilizacji dla bardziej zaawansowanych można wykorzystywać Bosu lub poduszkę destabilizacyjną, akurat mi to tego etapu jest jeszcze daleko , więc same taśmy są dla mnie nie lada wyzwaniem. 

Ekspertem nie jestem, ale ponieważ duma mnie rozpiera, chwalę się moim nowym ulubionym zestawem. (bardziej doświadczonych od siebie przepraszam za mało profesjonalne nazewnictwo). Wszystkie ćwiczenia wykonujemy po 10 powtórzeń w 3 seriach i potem nie podnosimy rąk przez co najmniej trzy dni ;)

1. Podciągnie na drążku, niestety bez pomocy długo jeszcze nie dam rady.


2. Pąpeczki (nie mylić z pompkami ;) - szeroko i wąsko.


3. Podciąganie do TRX.


4. Wallballe, czyli podrzut piłki lekarskiej z przysiadu (nienawidzę szczerze, zawsze oberwę w nos...)


5. Podrzuty liny na Bosu, to najdłuższe 30 sekund w każdej serii...


6. I to co tygryski lubią najbardziej tzw. pąpka combo - utrzymać równowagę w trakcie ćwiczenia opierając ręce na hantlach - prawie niewykonalne, na zakończenie każdego powtórzenia trzeba jeszcze wstać i wyrzucić hantelki w górę 



3 komentarze:

  1. Niezłe te ćwiczenia z TRX. Chociaż osobiście proponuję spróbować Crossfit, może być jeszcze więcej zabawy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie TRX! To ja też dziś wyciągam go z szafy, gdzie przeleżał całą zimę - te ćwiczenia są genialne na wzmocnienie całego ciała. A widzę że ostro pracujesz przed Mardułą - motywujące :) Ja co prawda tylko Sokoła będę biegła ale też się biorę za ćwiczenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. A co do stania na tej piłce to ja mam problem z równowagą, ale mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń